Angelika Śniegocka

Angelika Śniegocka dyrektor personalny,
coach kariery,
autorka serwisów
Rozm...

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Jak wynika z badań przeprowadzonych dla serwisu społecznościowego Profeo.pl użytkownicy serwisów społecznościowych buszujący po nich w godzinach pracy nie są zgodni co do oceny tego zachowania przez swojego pracodawcę. Aż 39% badanych nie wiąże korzystania z serwisów w godzinach pracy z negatywnymi konsekwencjami ze strony pracodawcy. Niewiele mniej, bo 37% respondentów jest zdania, że wirtualne dyskusje, prowadzone z firmowego komputera, mogłyby narazić ich na nieprzyjemności.

Na GoldenLine zaskakują mnie często dwie rzeczy. Po pierwsze fakt, ze wiele osób rzeczywiście korzysta z niego w czasie pracy, co widać po godzinach, w jakich umieszczane są wpisy. Ale najbardziej zdziwiona jestem beztroską, z jaką internauci głoszą swoje poglądy, często jawnie szydzące pracodawcy.

Większość użytkowników portali biznesowych oprócz danych osobowych ujawnia też stanowisko i nazwę firmy, w której pracuje. Poprzez swoją aktywność na grupach dyskusyjnych budujesz więc nie tylko osobisty wizerunek w sieci, ale także kreujesz wizerunek swojego pracodawcy. Niektóre wypowiedzi cechuje taki ładunek agresji, cynizmu czy brak dobrych manier, że napawają mnie współczuciem dla firm, które zatrudniają ich autorów. Za wysoce naiwne uważam założenie, że pracodawca Twojego wpisu nie przeczyta, bo serwisu nie odwiedza.

Czasy, gdy można pozwolić sobie na nieostrożne wypowiedzi minęły. W USA znany jest przypadek, gdy jeden narzekający na swoją firmę podczas wykładu pracownik stracił pracę, zanim skończył mówić. Słuchacze zamieścili jego wypowiedź na Twitterze i szybko dotarła do pracodawcy.

W dobie Web 2.0. złe czy sensacyjne wiadomości rozchodzą się jak burza. I choć możesz lamentować nad utraconą wolnością słowa, to pracodawca ma prawo zadbać o swój wizerunek w Internecie, bo to co napiszesz pozostanie tu przez lata. Cały czas masz zresztą wolny wybór – możesz opluwać na forach swojego pracodawcę i głosić poglądy stawiające pod znakiem zapytania Twoje zaangażowanie w pracę albo… tego nie robić.

Wielu internautów w pełni korzysta z tej wolności, licząc czy też nie licząc się z konsekwencjami, z jakimi mogą się spotkać. Wielu też wykazuje w tym zakresie wręcz elementarny brak wyobraźni, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że ich wypowiedzi czytają oprócz przyjaciół także pracodawcy, klienci - jak wynika z badań aż 37 % użytkowników portali sprawdza w serwisach profil osoby, z którymi ma umówione spotkanie – oraz przyszli pracodawcy.

Jak podaje „Newsweek”, odsetek pracodawców w USA sprawdzających kandydatów do pracy w serwisach społecznościowych wzrósł w ciągu ostatniego roku z 22 do 45 proc. Co trzecie podanie o pracę trafiło do kosza właśnie wskutek konfrontacji z informacjami znalezionymi w sieci. Najczęściej były to prowokacyjne i nieodpowiednie zdjęcia oraz wpisy (53 proc. wskazań), informacje świadczące o uzależnieniu od alkoholu i narkotyków (44 proc.), niestosowne uwagi pod adresem byłych pracodawców, współpracowników oraz klientów (35 proc.), a także zbyt ubogi język i słabe umiejętności komunikacyjne (29 proc.).

Jeśli chcesz więc budować w sieci pozytywny wizerunek, lepiej przemyśl każdą wypowiedź. Zanim coś napiszesz, odpowiedz sobie na pytanie – czy powiedziałbym o tym prezesowi mojej firmy? Albo osobie rekrutującej mnie do nowej pracy?

Zostawiaj po sobie dobre ślady w Internecie, bo nigdy nie wiesz kto i kiedy po nich do Ciebie trafi.
Malina P.

Malina P. pani od projektów

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Tak tylko słowem krótkiego komentarza:
- po 1sze, większość portali ma zaawansowane ustawienia prywatności, więc kandydat do pracy, który wrzuca do sieci zdjęcia z pijackich libacji :P i nie broni dostępu do nich wszystkim oprócz swojego zaufanego grona znajomych jest chyba idiotą :)
- po 2gie, zgodzę się że negatywne wypowiadanie się w sieci po nazwisku o kimkolwiek (szefie, kolegach, byłych dziewczynach/chłopakach etc) jest oznaką braku kultury. Chyba że jak wyżej, punkt 1szy - narzekamy sobie i plotkujemy we własnym piekiełku, co niczym się nie różni od plotkowania sobie w pubie przy piwie.
- po 3cie, jakimś jednakże niepokojem napawa mnie "sprawdzanie" kandydata w sieci. Guglowanie osoby z którą ma się do czynienia rozumiem, i nierzadko sama to robię, ale raczej z ciekawości - żeby dowiedzieć się na jakich forach przebywa, jakie ma hobby, czy ma np. jakieś ciekawe publikacje albo chociażby - jak wygląda (kiedy pracuje się z klientem "wirtualnym"). I chociaż zgodzę się, że jeśli osoba "sprawdzana" ma w swoich profilach rzeczy niepokojące to mogą się one położyć cieniem na dalszej współpracy, to jednakże mam problem chociażby z tym punktem: "informacje świadczące o uzależnieniu od alkoholu i narkotyków". Czy jeśli na Facebooku będą zdjęcia z mojej najzupełniej prywatnej imprezy (pal licho że ja bym je ochroniła przed niepożądanymi oczami - znowu punkt 1 :))gdzie radośnie tańczę z drinkiem w ręku, to tak naprawdę co to mówi o mnie jako o pracowniku? Że nie umiem kontrolować picia? A może że po prostu po pracy lubię wyjść ze znajomymi do klubu? Takie "sprawdzanie" i wyciąganie daleko idących wniosków pachnie mi niestety już kontrolowaniem czegoś, czego kontrolować pracodawca nie ma prawa. Zdaję sobie przy tym sprawę że to walka z wiatrakami i ludzie jak świat światem będą wyciągali za daleko idące wnioski ze spraw błahych...
- po 4te i krótko - jako filologowi to chyba powinno mi się zabrać dyplom, bo w sieci namiętnie używam języka sieciowego, skrótów i celowych literówek w stylu "tiem" zamiast "time" :) Celowo :)
- a po małe 5te - pani Andżeliko, niech panią nie zaskakuje aktywność internautów w typowych godzinach pracy; wszak nie każdy pracuje "od 9 do 17" :)Malina P. edytował(a) ten post dnia 19.01.10 o godzinie 00:14
Wioletta W.

Wioletta W. SDS Authoring Team
Lead

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Angelika Śniegocka:
Na GoldenLine zaskakują mnie często dwie rzeczy. Po pierwsze fakt, ze wiele osób rzeczywiście korzysta z niego w czasie pracy, co widać po godzinach, w jakich umieszczane są wpisy.

Czyli w jakich godzinach? 10-18? 7-15? 9-17? 23-6? Jaka by to nie była godzina, może być zarówno godziną pracy, jak i urlopem, przerwą, chorobowym, bądź po prostu czasem wolnym od pracy. Pani nie jest w stanie tego ocenić.
Poprzez swoją aktywność na grupach dyskusyjnych budujesz więc nie tylko osobisty wizerunek w sieci, ale także kreujesz wizerunek swojego pracodawcy.

Moja aktywność w danych grupach nie wpływa nijak na moją pracę zawodową, co najwyżej pozytywnie. Mogę być w grupie IMPREZOWNIA, SEX W REALU, ADAM MICKIEWICZ czy WŁAŚCICIELE KROKODYLI, a mojemu pracodawcy nic do tego. Jeżeli ocenia mnie z góry, wedle własnego widzi-mi-się, trudno. Nie moja strata.
Niektóre wypowiedzi cechuje taki ładunek agresji, cynizmu czy brak dobrych manier, że napawają mnie współczuciem dla firm, które zatrudniają ich autorów.

Pojęcie względne. To jak interpretacja wiersza. Albo całości dzieła, którego fragmenty wyrwane z kontekstu nic nie znaczą.
Za wysoce naiwne uważam założenie, że pracodawca Twojego wpisu nie przeczyta, bo serwisu nie odwiedza.

A może ktoś chce, żeby pracodawca coś przeczytał? Może ktoś chce, żeby pracodawca zrozumiał, że nie jest bezkarny i wszechwładny, że tak jak ocenia się pracownika, tak samo ocenić można pracodawcę i wystawić mu opinię... (mówię oczywiście o rzeczowych poważnych wypowiedziach)
Czasy, gdy można pozwolić sobie na nieostrożne wypowiedzi minęły.

Czasy, gdy można pozwolić sobie na nieostrożne oceny człowieka minęły.
Jeśli chcesz więc budować w sieci pozytywny wizerunek, lepiej przemyśl każdą wypowiedź.

Moje życie nie sprowadza się do obsesyjnego kontrolowania samej siebie "bo ktoś może mnie ocenić tak, a nie inaczej". Nigdy nie mam gwawrancji, jak coś zostanie odebrane - ile ludzi, tyle opinii. Coś takiego prowadzi do paranoi.
Zanim coś napiszesz, odpowiedz sobie na pytanie – czy powiedziałbym o tym prezesowi mojej firmy? Albo osobie rekrutującej mnie do nowej pracy?

Ale co np.? Że byłam na imprezie i się upiłam? Że poszłam do cioci na imieniny? Że kupiłam sobie nową książkę? Czy że np. prezes nie traktuje poważnie pracowników i nie powinno go dziwić, że pracownicy nie traktują poważnie jego?
To ostatnie bym powiedziała, bo reszta to moja prywatna sprawa.
Zostawiaj po sobie dobre ślady w Internecie, bo nigdy nie
wiesz kto i kiedy po nich do Ciebie trafi.

Co dla jednego dobre, dla drugiego złe.

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Czego można dowiedzieć się o człowieku z portali społecznościowych?
1.Informacji o nim.
2.Opinii i poglądów jakie wyznaje.
3.W jaki sposób komunikuje się z innymi użytkownikami.

Jak się to ma do relacji pracodawca-pracownik?

1.Informacje o pracowniku (czy kandydacie) są w C.V i innych dokumentach potwierdzających kwalifikacje. O resztę można zapytać lub sprawdzić w procesie rekrutacji i w trakcie pracy.
Jeśli o coś nie pytamy czy czegoś nie weryfikujemy poprzez kanały oficjalne, to znaczy, że niekoniecznie jest nam to potrzebne.
Wyszukiwanie informacji o ludziach z internetu wydaje się więc służyć zaspokojeniu ciekawości (żeby nie powiedzieć, że to wścibstwo), a wykorzystywanie ich nadużywaniem swojej pozycji.
Każdy ma prawo do szukania lepszego życia i lepszej pracy, skoro nie ma zakazu zmiany pracy, to nie można też zakazać jej szukania. Nikt nie jest niczyim więźniem, zarówno pracownik nie jest własnością firmy, jak żona nie jest własnością męża.

2.Każdy ma prawo do wyrażania opinii (pochlebnych czy krytycznych), zarówno na temat książki, płyty, sklepu, szkoły czy urzędu, miasta w jakim mieszka, jak również firmy, w której pracuje lub pracował.
Nastroje pracowników i opinie o firmie można sprawdzić za pomocą anonimowych ankiet, co wiele firm praktykuje, bez uciekania się do szperania w internecie. Nie jest niczym złym monitoring mediów, również portali społecznościowych, ale tępienie swobody wypowiedzi pachnie cenzurą.
Oczywiście czym innym jest opinia, a czym innym rozpowszechnianie poufnych czy nieprawdziwych informacji.

3.Sprawdzenie w jaki sposób użytkownik rozmawia z innymi użytkownikami wydaje się mieć sens, ale w przypadku potencjalnych pracowników. Człowiek już zatrudniony, może być grzeczny i kulturalny w pracy, a chamski i obcesowy w sieci. To niestety jego sprawa i upominanie go jest wykroczeniem poza terytorium swoich uprawnień.

Zajmowanie się w czasie pracy czym innym niż praca, to oczywiście osobny temat.
Wioletta W.

Wioletta W. SDS Authoring Team
Lead

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Wyrabianie sobie opinii o człowieku na bazie szperania w internecie to tak, jakby opierać się na plotkach podwórkowych. Można zaspokoić ciekawość, ale należy pewnych rzeczy nie łączyć, bądź weryfikować informacje u źródła.
Wioletta W.

Wioletta W. SDS Authoring Team
Lead

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Idąc dalej tokiem rozumowania przedstawionym przez panią Angelikę, to samo istnienie np na Goldenline już mogłoby służyć jako "szubienica" człowieka - wszakże portal ten służy w duuuuużej mierze poszukiwaniom/zmianom pracy i osób, które nie są bezrobotne być tu nie powinno.
Co więcej - nawet metody HRowskie zaprzeczają same sobie, bo jak okreslić "podkradanie" pracowników? Skoro dało się człowieka ściągnąć z jednej firmy do drugiej, to da się i z drugiej do trzeciej. Zatem wydawałoby się, że odpowiadając na czyjąś propozycję podczas gdy mamy pracę już stawia nas w złym świetle(teoretycznie)
Oczywiście takie rozumowanie prowadzi do absurdu.Wioletta D. edytował(a) ten post dnia 19.01.10 o godzinie 16:43
Angelika Śniegocka

Angelika Śniegocka dyrektor personalny,
coach kariery,
autorka serwisów
Rozm...

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Wioletta D.:
Wyrabianie sobie opinii o człowieku na bazie szperania w internecie to tak, jakby opierać się na plotkach podwórkowych. Można zaspokoić ciekawość, ale należy pewnych rzeczy nie łączyć, bądź weryfikować informacje u źródła.

Czyli jeśli znalazłabym profil mojego męża na sympatii z podpisem "szukam żony" to powinnam zignorować taką informację i uznać za plotkę?

Ciekawa jestem, czy przysłowiowy Jan Kowalski, którego profil z opisem "szukam pracy" znalazłam, miałby coś przeciwko gdybym wystawiła ogłoszenie "szukam pracownika na miejsce Jana Kowalskiego".
Wioletta W.

Wioletta W. SDS Authoring Team
Lead

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Angelika Śniegocka:
Czyli jeśli znalazłabym profil mojego męża na sympatii z podpisem "szukam żony" to powinnam zignorować taką informację
i uznać za plotkę?

No wypadałoby to najpierw zweryfikować...
Ponadto - podejmując pracę, nie ślubujemy "że cię nie opuszczę aż do śmierci".
Ciekawa jestem, czy przysłowiowy Jan Kowalski, którego profil z opisem "szukam pracy" znalazłam, miałby coś przeciwko gdybym wystawiła ogłoszenie "szukam pracownika na miejsce Jana Kowalskiego".

To po jaką cholerę firmy prowadząc rekrutację ściągają ludzi z innych firm?! Rozumiem, że Pani bierze pod uwagę wyłącznie osoby bezrobotne?Wioletta D. edytował(a) ten post dnia 19.01.10 o godzinie 20:05
Angelika Śniegocka

Angelika Śniegocka dyrektor personalny,
coach kariery,
autorka serwisów
Rozm...

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Chodzi mi tylko o zachowanie dobrego smaku w tych poszukiwaniach, po obydwu stronach.
Jakub Fila

Jakub Fila Inżynieria / finanse
/ zarządzanie

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Angelika Śniegocka:

Czyli jeśli znalazłabym profil mojego męża na sympatii z podpisem "szukam żony" to powinnam zignorować taką informację i uznać za plotkę?

Ciekawa jestem, czy przysłowiowy Jan Kowalski, którego profil z opisem "szukam pracy" znalazłam, miałby coś przeciwko gdybym wystawiła ogłoszenie "szukam pracownika na miejsce Jana Kowalskiego".

Dotarła Pani prawie do sedna, którym wg mnie jest sztuka możliwie najbardziej obiektywnej selekcji informacji wg jej adekwatności do celów rekrutacyjnych. Myślę, że większość z tego, co znajdujemy w sieci adekwatne nie jest.

Inna sprawa, że ja też wyszukuję profilu osoby, z którą mam się spotkać, głównie po to, żeby mieć pojęcie o wykształceniu i doświadczeniu. Rzeczywistość zawsze w większym lub mniejszym stopniu weryfikuje obraz wyłaniający się z informacji na portalach społecznościowych.

Z przypadków ekstremalnych - byłem kiedyś świadkiem, jak team recruitingowy wykorzystywał informacje z N-K, LI, GL - do zaproszenia na rozmowę kwalifikowano "ciacha" i "laski", a firma była spora (od razu zastrzegam, że nie była to żadna z firm, w których pracowałem, bo akurat o ich teamach recruitingowych mogę powiedzieć, że były powyżej średniej rynkowej jeśli chodzi o profesjonalne podejście).

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Angelika Śniegocka:
opisem "szukam pracy" znalazłam, miałby coś przeciwko gdybym wystawiła ogłoszenie "szukam pracownika na miejsce Jana Kowalskiego".

1. Jeśli pracownik wywiązuje się ze swoich obowiązków, nie ma takiej potrzeby, chyba, że pracodawca chce się w płytki sposób odegrać na pracowniku.

Pracujemy dla pieniędzy i własnego rozwoju, nie dla dobrego samopoczucia pracodawcy (chyba, że to nasz kolega), dla przyszłości własnej i naszych dzieci. Dlatego staramy się znaleźć jak najlepszą pracę. Jeśli pracodawca tego nie rozumie - to albo "nie pamięta wół jak cielęciem był", albo ma gdzieś pracownika i jego problemy, ale wtedy nie może oczekiwać, że pracownik będzie miał wzgląd na jego problemy. Łatwo zwolnić jest pracownika (jak to w którymś odcinku powiedział dr House - "podam im tysiąc medycznych powodów, dla których nie mogę cię operować"), trudniej znaleźć nowego i go wdrożyć do pracy (chyba, że to prosta, powtarzalna praca) - wiem coś o tym. Co prawda dla pracownika nagłe zwolnienie z takiego tytułu będzie bolesną karą za próbę uporządkowania własnego życia, ale, jeśli to dobry pracownik, z doświadczeniem (czyli atrybutami niejako "upoważniającymi" go do poszukiwania dobrej pracy), to tym lepiej, że nie pracuje "pod osobą", która prezentuje mało dorosłe (żeby nie napisać dosadniej) podejście do kwestii. Do kierowania ludźmi trzeba dojrzeć, jak do bycia ojcem.

To jest rynek pracy. Rynek, konkurencja. Wygrywa lepszy. Pracownik i pracodawca. Nawet w czasie kryzysu. Pracodawca może bez żadnych konsekwencji ogłosić nabór na pracowników (nawet na miejsce tych aktualnie pracujących, nie informując ich o tym), by zapewnić swojej firmie odpowiednie warunku rozwoju. Dlaczego pracownik nie ma podobnego prawa? Bo to "tylko pracownik"?

Oczywiście dotyczy to jedynie osób, które mają dobry zawód. Dobry, tzn. taki, ze nawet, jak zostaną "wylane" z pracy, to nie będą głodować, bo znajdą za chwilę inną pracę - może za mniejsze pieniądze, ale znajdą. Osoby spoza tej grupy rzeczywiście mają problem.

2. Jeśli pracownik szuka pracy po kryjomu, zaskoczy pracodawcę swoim odejściem. Jeśli wiemy, że ów szuka pracy, możemy zawczasu z nim porozmawiać - bo może da się coś zmienić (a nie każdy pracownik ma odwagę przyjść i porozmawiać, nie możemy go za to winić). Jeśli nie da się nic zmienić, nie możemy mieć żalu do pracownika, że szuka zmian. Jeśli mamy - patrz pkt. 1.

Można spróbować przejść z pozycji "Megafoch! Nu pagadi!" na pozycję "jak rozwiązać ten problem?". Przecież tu wystarczy odrobina dobrej woli z obu stron (sprawdzone na własnej skórze):

- Panie Kowalski, proszę mnie uprzedzić, jeśli będzie pan chciał zmienić pracę. Rozumie pan, że zaskoczenie nie służy firmie i wszyscy mogą na tym ucierpieć. Bądźmy wobec siebie uczciwi. Jeśli się da, znajdziemy razem rozwiązanie. Jeśli nie, odejdzie pan

- Panie kierowniku, z takich i takich przyczyn, szukam innej pracy. Chciałem pana o tym uprzedzić. Informuję pana wcześniej, aby mógł pan się do tego przygotować i nie poniósł dużych strat z tego tytułu. Na razie tylko szukam, więc proszę mnie jeszcze nie zwalniać. Jak znajdę, powiadomię pana o tym, a w nowej firmie poproszę o odpowiednio odległy termin zatrudnienia, by tutaj wszystko uporządkować. Czy możemy się tak umówić?"

Ja miałem takich pracodawców (to wielkie szczęście) i nie raz robiłem dla nich znacznie więcej, niż musiałem, bo chciałem im podziękować i docenić to, co dla mnie robią i że są dla wobec mnie fair. Wiem, że są firmy, gdzie nie ma znaczenia, co się dzieje z pracownikiem (bo to tylko tzw. "zasób ludzki" - wtedy fakt, "można" go wyrzucić bez mrugnięcia okiem. Trudno, świat nie jest sprawiedliwy.

Oczywiście pracownika także, w nie mniejszym stopniu (!) obowiązują pewne zasady. Jeśli pracownik nie chce być uczciwy, to nie może liczyć na wzajemność i ponosi konsekwencje. Jeśli pracownik był uczciwy (uprzedził), a został potraktowany nieuczciwie - to cóż ma zrobić? Nic nie może zrobić, bo jest "za
maluśki". Pozostaje trzymać za niego kciuki i życzyć powodzenia w nowym, lepszym miejscu.

3. Kodeks pracy i regulamin firmy regulują kwestie odejścia pracownika, m.in. poprzez formę wypowiedzenia i wynikający z niej okres wypowiedzenia. Nie ma potrzeby obawiać się, że pracownik nagle zniknie. A jeśli zniknie, poniesie prawem i regulaminem konsekwencje.

4. Szkodzenie wizerunkowi dowolnej (nie tylko "swojej") firmy przez szkalowanie może skończyć się zwolnieniem dyscyplinarnym i sprawą w sądzie. Chyba, że ma się asy w rękawie i wie, że jest się na wygranej pozycji.

5. Nie wszystkie zawody wymagają siedzenia w pracy 8 godzin, a nawet, jeśli się w niej siedzi te 8 godzin - "szukania sobie zajęcia", byle tylko szef widział, że "coś się robi" ("Stukać, stukać w klawisze! Nie słyszę, że pracujecie!"). Są zawody oparte o pracę koncepcyjną, gdzie pracownik ma znaleźć rozwiązanie problemu do jakiegoś "deadline'a", a w międzyczasie może sobie nawet chodzić nad pobliskie jezioro na spacer, nawet, jeśli ma w umowie zapisane 8-16, aby stało się zadość kodeksowi pracy. Sam tak robię (przecież za wiedzą i zgodą szefów) i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej w kontekście tego, jakie pełnię obowiązki. Ja doceniam swobodę, pracodawca - moje pomysły i rozwiązania. I wszyscy są zadowoleni.

Na GL jest wielu właścicieli własnych firm, freelancerów bądź osób, które pracują właśnie koncepcyjnie i mogą sobie pozwolić na taką a nie inną gospodarkę czasem (chociażby w sektorze IT, analizy danych, konsultingu, etc).

6. Co do kwestii "wizerunku", to sprawa jest nieco przesadzona. Na tej samej zasadzie pracownik musiałby dbać o swoją nienaganną reputację po wyjściu z pracy 24/7/365. Przecież nie jesteśmy anonimowi, nasi znajomi wiedzą, gdzie pracujemy, być może znają nas klienci firmy, może nas spotkać szef lub jego znajomi/rodzina. Zawsze istnieje droga do pozbycia się pracownika "o skrzywionym kręgosłupie moralnym, nieprzystającym do misji naszej firmy". Przy złej woli można pod owe "szkodzenie wizerunkowi" podciągnąć niemal wszystko. "Jak się chce uderzyć psa - kij się zawsze znajdzie". Grunt, by pracownik nie przeginał i nie powodował kojarzenia nazwy firmy z działaniami niezgodnymi z prawem i nieetycznymi w kontekście wykonywanego zawodu.

Oczywiście warto przestrzec pracowników (i tutaj dobrze, że Pani to robi), że takie działania MOGĄ przynieść negatywne konsekwencje, niemniej jednak trzeba umieć walczyć o swoje prawa. Nie żyjemy w czasach niewolnictwa, choć niestety w czasach, w których rozmaici psychologowie korporacyjni i inni specjaliści piorą nasze mózgi w zakresie "kultury korporacyjnej" -->

"-Jacy jesteśmy?!
- ZA! JE! ....ŚCI!
...... Janku, dlaczego nie krzyczałeś tak głośno, jak inni? Czy nie czujesz się z tym komfortowo? Twoje zachowanie jest niepokojące, zobacz, zawiodłeś grupę..."

PozdrawiamAdrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 11.02.10 o godzinie 18:25
Agata Kondrat

Agata Kondrat Senior Scientist I
Premium Chocolate
Development

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie


1. Jeśli pracownik wywiązuje się ze swoich obowiązków, nie ma takiej potrzeby, chyba, że pracodawca chce się w płytki sposób odegrać na pracowniku.

Pracujemy dla pieniędzy i własnego rozwoju, nie dla dobrego samopoczucia pracodawcy (chyba, że to nasz kolega), dla przyszłości własnej i naszych dzieci. Dlatego staramy się znaleźć jak najlepszą pracę. Jeśli pracodawca tego nie rozumie - to albo "nie pamięta wół jak cielęciem był", albo ma gdzieś pracownika i jego problemy, ale wtedy nie może oczekiwać, że pracownik będzie miał wzgląd na jego problemy.


dziekuję Ci za ta wypowiedź!Ten post został edytowany przez Autora dnia 10.05.14 o godzinie 01:25

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Mimo wszystko lepiej pogadać z szefem(ową) o takich zamiarach, o ile w ogóle rozmawiać się da. To naprawdę bardzo oczyszcza atmosferę :) Szef zobaczy, że traktuje się go poważnie i nie stawia pod ścianą i być może to doceni i nie będzie robił problemów. A Ty będziesz też spać spokojniej, że nie zostaniesz wezwana na dywanik "Pani Agato, co to ma znaczyć?!".

A jak się z szefem nie da pogadać, bo jest "trudną osobą", to lepiej takich dopisek nie umieszczać. To, co ja napisałem, to jednak "teoria" - gdyby ze wszystkimi dało się pogadać i DOGADAĆ, świat byłby o wiele lepszym miejscem, niż jest.
Angelika Śniegocka

Angelika Śniegocka dyrektor personalny,
coach kariery,
autorka serwisów
Rozm...

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Adrian Olszewski:
Mimo wszystko lepiej pogadać z szefem(ową) o takich zamiarach, o ile w ogóle rozmawiać się da. To naprawdę bardzo oczyszcza atmosferę :) Szef zobaczy, że traktuje się go poważnie i nie stawia pod ścianą i być może to doceni i nie będzie robił problemów. A Ty będziesz też spać spokojniej, że nie zostaniesz wezwana na dywanik "Pani Agato, co to ma znaczyć?!".

Sorry, ale dla mnie to jakać utopia. A jeśli chciałabym wymienić pracownika w zespole to też powinnam z nim o tym porozmawiać i go uprzedzić? "Słuchaj, Stachu, w tym tygodniu opublikuję ogłoszenie w necie na Twoje stanowisko bo szukam kogoś lepszego". Słowa może i inne, ale wydźwięk ten sam. I rozumiem, że jak sobie to tak otwarcie powiemy to zaufanie, poziom zaangażowania, jakość współpracy będzie tak jak przed wyznaniem, tak?

Pięknie wygląda w teorii.

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Angelika Śniegocka:
Adrian Olszewski:
Mimo wszystko lepiej pogadać z szefem(ową) o takich zamiarach, o ile w ogóle rozmawiać się da. To naprawdę bardzo oczyszcza atmosferę :) Szef zobaczy, że traktuje się go poważnie i nie stawia pod ścianą i być może to doceni i nie będzie robił problemów. A Ty będziesz też spać spokojniej, że nie zostaniesz wezwana na dywanik "Pani Agato, co to ma znaczyć?!".

Sorry, ale dla mnie to jakać utopia. A jeśli chciałabym wymienić pracownika w zespole to też powinnam z nim o tym porozmawiać i go uprzedzić? "Słuchaj, Stachu, w tym tygodniu opublikuję ogłoszenie w necie na Twoje stanowisko bo szukam kogoś lepszego". Słowa może i inne, ale wydźwięk ten sam. I rozumiem, że jak sobie to tak otwarcie powiemy to zaufanie, poziom zaangażowania, jakość współpracy będzie tak jak przed wyznaniem, tak?

Pięknie wygląda w teorii.

Jeśli pracownik jest zupełnie nowy (i nie musi nas "gryźć sumienie"), albo nam nakłamał, co do swych kwalifikacji - nie ma problemu - do widzenia, zgodnie z KP. Jeśli jednak pracownik trochę już u nas popracował i nie spodziewa się "wykopu", to zastanówmy się chwilę. Nie sprawdza się? Przecież chyba nie nagle od wczoraj? I nie od tygodnia? Na pewno był czas z nim pogadać, sprawdzić, co jest przyczyną takiego a nie innego stanu rzeczy i zareagować. Postawić sprawę jasno: "daję ci tyle i tyle czasu na poprawę kwalifikacji. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, będę zmuszony rozwiązać z tobą umowę". Najlepiej jednak tak, by mu nie robić bagna w papierach. Już to mu daje co najmniej 2 tygodnie czasu. Jednocześnie możemy iść mu na rękę, że ma trochę czasu, nim znajdziemy kogoś na jego miejsce, uprzedzając jednak, że to nie oznacza przyzwolenia na fuszerkę i w każdej chwili nasze stanowisko może ulec zmianie. Poszukiwania nowego pracownika, zależnie od branży i wymaganych kwalifikacji, mogą potrwać od tygodnia po kwartał (czasem dłużej). Pracownik co prawda nie będzie zachwycony, ale dobry HRowiec odpowiednio przedstawi mu korzyści z takiej "dżentelmeńskiej umowy". Byłem świadkiem takich umów, więc wiem, że to możliwe, nawet w dużej korporacji. Firma szukała, pracownik też szukał, nikt nie został na lodzie.

Rolą działu HR jest przecież także prewencja i monitoring. Od tego są m.in. oceny okresowe i cały ten, skomplikowany i potężny aparat HRowy, aby problemy z pracownikiem nie spadły na firmę niespodziewanie, a pracownik nie został potraktowany jak "odhumanizowany zasób ludzki".

W odpowiedzi na Pani pytanie o wzajemne relacje post factum, pozwolę sobie na dłuższy wywód.

Jakie to ma tak naprawdę znaczenie? Skoro relacje pracodawca-pracownik były wcześniej takie dobre (a one się nie rodzą ot tak, no chyba, że to dawni koledzy, ale to już inna kategoria problemu), to po co go zwalniać? Jeśli były poprawne, ale i tak musimy go zwolnić, to nie liczmy na jego dalszy zapał do pracy - ten akurat właśnie wygasł (a pracownik już myśli o swoich zobowiązaniach finansowych, które z czegoś musi zapłacić, szuka nowej pracy) i pracownik musi jedynie pozamykać wskazane projekty. W przypadku 2 tygodni żaden "entuzjazm" już nie jest nawet potrzebny, w przypadku 3 miesięcy można jeszcze powalczyć. Ważne, by nie było sabotowania ze strony pracownika. A jeśli obustronne relacje były kiepskie, to i kiepskie pozostaną. I akurat w tej sytuacji martwienie się o jakość relacji post factum nie wydaje mi się szczególnie potrzebne. A to, że ktoś będzie niechętnie patrzeć na takiego pracownika, który chce uczciwie postawić sprawę i zadbać o swoją kieszeń, to już generowanie problemu na siłę, albo leczenie kompleksu władzy.

Napiszę na własnym przykładzie - pracownika i przełożonego oraz na przykładzie szerokich obserwacji. Otóż gdy ja się zwalniałem z pierwszej firmy, postąpiłem właśnie tak, jak pisałem. I było wszystko w porządku. Kilka razy rozmowa na temat tego, co się ze mną dalej stanie w firmie. Jednym razem inicjował ją szef, innym razem ja - i tak się dogadywaliśmy na jakiś czas. Pod koniec, gdy już nie bardzo było gdzie się dogadywać, szef nie tylko wiedział, że szukam pracy, wiedział nawet w jakich firmach, sam mi dawał cenne porady i nawet interesował się, jak mi idzie (i nie tylko mnie zresztą). Wiedział o tym dyrektor, prezes, vice i cała reszta zespołu. Wiedzieli, że nie mogą zaoferować mi tego, na co zasługuję. Ja jednak dostałem od nich tyle dobrego, że przez myśl by mi nie przeszło robić coś źle. Do dziś wpadam tam sporadycznie "na kawę", pogadać o świecie i pracy (ta sama branża). Także moi obecni szefowie są bardzo pomocnymi ludźmi - być może dlatego, że sami dostali ostro w d..., gdy mieli swoje problemy i wiedzą, jak to jest. W firmach, z którymi współpracowałem, także widziałem relacje pracownik-przełożony, gadaliśmy z kolegami na ten temat (przy piwie człowiek się robi szczery) i wiem, że byli szefowie, z którymi dało się normalnie pogadać. To, że byli też kretyni nie ulega oczywiście wątpliwości - ale kretyna albo bufona i tak każdy rozpoznawał i z niczym do niego nie szedł.

Ja także miałem i mam pracowników, co do których wiem (od nich samych), że szukają zmian, a jednocześnie nadal świetnie wykonują swoje obowiązki, a ja i mój dyrektor wiemy, co i jak. Nie widzę niczego zdrożnego w tym, że mój pracownik chce zarabiać więcej, niż zarabia lub rozwijać się w innym kierunku. Mam być na niego o to zły? Przecież ja sam, jako nadal pracownik podległy, również mam pewne plany co do swojej kariery. Byle tylko nie zostawił firmy z ręką w nocniku - te zasady mamy ustalone w pracy. Nie jestem oczywiście idealistą i wiem, że tak się może zdarzyć. Jeśli jednak będzie fair, być może nawet pomogę mu poprzez swoje kontakty. Nigdy nie wiadomo, kto kiedy czyjej pomocy może potrzebować.

W mojej "działce", czyli IT (ale chyba nie tylko...), los bywa bardzo przewrotny, szefowie firm współpracują potem ze zwolnioną osobą bądź... są jej pracownikami (jeden z moich szefów jest byłym współpracownikiem mojego byłego szefa oraz byłym pracownikiem mojego kolegi; z kolei mój dyrektor techn. z praktyk był dobrym kolegą mojego poprzedniego szefa. A to nie koniec znanych "splotów" - świat jest naprawdę bardzo mały!). Lepiej tutaj nie szaleć i nie odgrywać urażonego szefa, że pracownik chce dla siebie lepiej i szuka na GL, Profeo czy LinkedIn. Skoro firmie, nie zależy na szczęściu pracownika (bo dlaczego ma zależeć?), tylko na wynikach finansowych firmy, to tym bardziej pracownikowi nie zależy na "korporacyjnych komunałach", tylko na tym, za co zrobi obiad, wyśle dzieci na wakacje i czy będzie mógł spokojnie spłacać zaciągnięte kredyty.

Pozdrawiam.Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 13.02.10 o godzinie 21:03
Wioletta W.

Wioletta W. SDS Authoring Team
Lead

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Angelika Śniegocka:
A jeśli chciałabym wymienić pracownika w zespole to też powinnam z nim o tym porozmawiać i go uprzedzić?

Tak. Zmusza cię do tego kodeks pracy, a nazywa się to wypowiedzenie.
Angelika Śniegocka

Angelika Śniegocka dyrektor personalny,
coach kariery,
autorka serwisów
Rozm...

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Adrianie,
myślę, że sytuacje które opisujesz dotyczą dobrych pracowników, w branży nastawionej na indywidualności. Ja pisząc o tej sytuacji miałam na myśli przeciętnie pracującego pracownika, o przeciętnych kwalifikacjach.
I właśnie dlatego, że nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy spotkamy się następnym razem (nie tylko w IT jest to częste) warto do końca grać fair, choć sytuacje które opisujesz należą raczej do chlubnych wyjątków.
Malina P.

Malina P. pani od projektów

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Angelika Śniegocka:
Adrianie,
myślę, że sytuacje które opisujesz dotyczą dobrych pracowników, w branży nastawionej na indywidualności. Ja pisząc o tej sytuacji miałam na myśli przeciętnie pracującego pracownika, o przeciętnych kwalifikacjach.


Mam nadzieję że źle Panią zrozumiałam, ale czy sugeruje Pani że na przyzwoite traktowanie należy sobie zasłużyć? Że uczciwym warto być tylko dla dobrych pracowników, bo "przeciętniaka" można łatwo zastąpić?

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Wydaje mi się (jeśli źle, proszę o sprostowanie), że Pani Angelice chodzi o to, że pracownicy mający "lepszy" zawód, mogą sobie po prostu na więcej pozwolić. To, że są dobrzy w zakresie jakiejś specyficznej i przydatnej umiejętności (choć to, co jest "przydatne" jest zawsze indywidualną kwestią, to może być w TEJ firmie w TYM momencie hydraulik, programista, handlowiec), daje im "legitymację" do ubiegania się o lepsze traktowanie. Zaś pracownikiem, który wykonuje jakiś przeciętny zawód (choćby robił to najlepiej jak umiał), a pracuje w większej firmie, gdzie "ludzi jak mrówek", mało kto się przejmuje i taka wizyta u swojego przełożonego może odnieść skutek nawet odwrotny do zamierzonego ("na pani miejsce czeka 50 osób").

Innymi słowy, nie, że warto...
Malina P.:
uczciwym warto być tylko dla dobrych pracowników, bo "przeciętniaka" można łatwo zastąpić?

... ale że tak się, niestety, często dzieje i trzeba o tym pamiętać.

Wiem, że w dużej mierze to prawda, dlatego pisałem, że to zależy tylko i wyłącznie od naszych relacji z pracodawcą. Jeśli jednak pracodawca wydaje nam się osobą, z którą można otwarcie porozmawiać (przecież z pożytkiem także dla niego - warto to podkreślić w rozmowie, chociaż ostrożnie), to, moim zdaniem, warto to zrobić. Być może przez poważne traktowanie drugiej osoby ("nie chcę zaskoczyć pana moją rezygnacją") dobrze zapadniemy tej osobie w pamięć, a kiedyś to się jeszcze przyda.

Niestety, tutaj pojawia się jeszcze problem tzw. background screeningu pracownika, gdzie niektórzy rekruterzy dzwonią także do firmy, w której pracownik jeszcze pracuje i pogrążają człowieka z kretesem, bo teraz można mu zarzucić złą wolę - "dlaczego nie przyszedł pan porozmawiać, tylko kręci pan coś na boku?!" (wielu HRowców, na szczęście, zdecydowanie potępia takie zachowanie). Istnieje także szansa, że ktoś w innej firmie jest znajomym aktualnego szefa ("świat jest mały") i też jest nieciekawie. Zetknąłem się z tym w kręgu znajomych.Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 14.02.10 o godzinie 21:54
Angelika Śniegocka

Angelika Śniegocka dyrektor personalny,
coach kariery,
autorka serwisów
Rozm...

Temat: Pracownik na GL i Naszej Klasie

Adrian Olszewski:
Wydaje mi się (jeśli źle, proszę o sprostowanie), że Pani Angelice chodzi o to, że pracownicy mający "lepszy" zawód, mogą sobie po prostu na więcej pozwolić.

No właśnie... Dziękuję.

Pani Malino,
tak reasumując moją z Panią dyskusję w tym i innych wątkach - idealizm jest przymiotem młodości. Każdy z nas przechodzi przez ten etap. Potem nachodzi na każdego czas, kiedy dochodzi do wniosku, że świata nie zbawi.

Ja też w pewnym momencie, po wielu latach zbawiania świat doszłam do wniosku, że to co mogę dla niego zrobić najlepszego to zbawić samą siebie. Bo na to mam wpływ.

I od tamtej pory znacznie lepiej mi się żyje.

Myślę, że tych kilka zdań starczy za całą dyskusję, jaką mogłbyśmy toczyć w tym temacie, każda obstając przy swoich racjach.

Pozdrawiam ciepło,
AngelikaAngelika Śniegocka edytował(a) ten post dnia 16.02.10 o godzinie 20:37



Wyślij zaproszenie do