Temat: Czego w Polsce robić nie wolno, czyli traktować pracy...
Zgadza się, że są już i u nas pracodawcy, którzy potrafią z osoba starającą się o pracę rozmawiać na poziomie. I im właśnie tym bardziej należą się gratulacje.
Rozumiem, że do tej pory był u nas rynek pracodawcy a nie pracownika, ale wierzę, że to bardzo powoli zaczyna się zmieniać. Polscy pracodawcy jednak nie wykorzystali wcześniejszego okresu jako okazji do zbudowania swojej reputacji jako ludzi po prostu przyzwoitych i reprezentujących pewien poziom. I teraz będzie się to na nich mścić, gdy sytuacja odwróci się na ich niekorzyść.
Jeżeli ktoś jest mi w stanie zapłacić tysiąc złotych i mi to od razu w cztery oczy powie, to moim zdaniem postępuje fair. Jeśli ta kwota mnie nie interesuje, to rozstajemy się jak kulturalni ludzie i dziękujemy sobie nawzajem za możliwość poznania się. Ale co można powiedzieć o firmie, która w nieskończoność przeciąga system kwalifikacyjny (wielopoziomowe interview na recepcjonistkę- znam takie przypadki!) i nie ma na tyle przyzwoitości, by od razu powiedzieć petentowi o co tak naprawdę gra? Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć, że ludzie chodzą do pracy po to by zarabiać pieniądze? Czy pieniądze są czymś brudnym i złym ,że nie można o nich kulturalnie rozmawiać?
Moim zdaniem najuczciwszym rozwiązaniem jest właśnie podawanie choćby orientacyjnego wynagrodzenia w ogłoszeniu – to metoda praktykowana na całym świecie. I nie ważne czy starasz się o stanowisko sprzątaczki czy prezesa zarządu! Taktownie człowieka z godnością NIC nie kosztuje.
Rafał, Twoja metoda jest całkiem rozsądna i skuteczna. Wielu ludzi tak właśnie robi, ale moim zdaniem to nie rozwiązuje problemu. Na pytanie „na ile się Pan wycenia?” należałoby w obecnej sytuacji odpowiedzieć: „a ile chciałby Pan starając się o takie stanowisko?”.