Agnieszka Cubała

Agnieszka Cubała marketer lubiący
wydeptywać nowe
ścieżki

Temat: Koncerty Powstania Warszwskiego

Koncerty Powstania Warszawskiego
Miejscem występów były podwórka, klatki schodowe, piwnice, szpitale polowe, kwatery i gospody żołnierskie. Najważniejszy był sam kontakt z artystami, chwile wzruszeń, oderwanie się od otaczającej rzeczywistości, trochę uśmiechu i lepsze samopoczucie żołnierzy i ludności cywilnej powstańczej
Artyści m.in. Mira Zimińska-Sygietyńska, Tadeusz Sygietyńśki, Mieczysłąw Fogg, Jan Ekier...i wielu innych...

Opisy kilku koncertów
„O czwartej po południu ma być koncert w auli architektury. Zamieniłem się z „Łosiem”. Miałem właśnie o tej porze tkwić na linii Noakowskiego. Oddam mu jutro. Sala nabita po brzegi. Żołnierze zgrupowania i ludność cywilna. Śpiewa Fogg, nasz kochany, niepowtarzalny, prawdziwie warszawski. „Jeden wrócił, drugi wrócił, a mojego chłopca ciągle jeszcze brak…”. W tej piosence jest całe nasze dzisiejsze życie. I powroty, i pożegnania, i to, że tylu nas nie wróci. Potem Krukowski. Płyną piosenki w zasłuchaną salę. I o dziewczynie, i o wierzbach, partyzanckie, okupacyjne, powstańcze. Aż się radują ci spod Racławic, Olszynki i Pieskowej Skały. Tacy sami przecież. Tacy, jak my. Czeski skrzypek, powstaniec, gra przy akompaniamencie „Wawy” (...) z naszego batalionu. (…) Rozbrzmiewa muzyka. I będzie rozbrzmiewała na przekór wybuchom za oknami auli, na przekór śmierci i zbrodniom. Teraz, kiedy jesteśmy, i wtedy, kiedy nas nie stanie. Śpiew przenosi nas wszystkich poza dymiące pogorzelisko, w środku którego tkwimy. Przypomina się dzieciństwo, dom, najbliżsi. Oczy zachodzą mgłą. Trudno patrzeć. Po skończonym koncercie wstajemy z krzeseł, jakby zbudzeni z głębokiego snu.”
Janusz Kozłowski, W Baonie „Odwet”, Dziennik Powstańca, Czytelnik, Warszawa 1970

27.08.1944 - „Po południu ma być koncert. Będzie grał Ekier. W programie tylko Chopin. (…) Aula jest jeszcze pusta. Koło fortepianu siedzi „Roman” i z ożywieniem rozmawia. Przysiadamy się i po ceremoniach powitania słuchamy tego, co mówi prof.Ekier. Opowiada właśnie, jak to w mieszkaniu, które stało się jego sierpniowym azylem, kwaterowali powstańcy. Któregoś dnia wrócili z odcinka, po kilkunastogodzinnej walce, kompletnie wyczerpani. Było im już wszystko jedno. Zwalili się spać, gdzie kto mógł. Dosłownie po czterdziestu minutach przychodzi rozkaz: ”Z powrotem na pozycję, szkopy atakują”. Nie można się było chłopców dobudzić. Zaś obudzeni wręcz powiedzieli, że nie pójdą, że mają dosyć. I wtedy Ekier zagrał im etiudę rewolucyjną. Zerwali się i poszli. To wygląda na fantazję i bajkę, ale tak było. Chopin podziałał jak wojenna pobudka. Ekier siada do fortepianu. Nadchodzi spora grupa chłopców i dziewcząt naszego batalionu. Zwabia je muzyka, choć do koncertu jeszcze dużo czasu. (...)- A teraz posłuchajcie – mówi profesor Sierpiński – ta pieśń stanie się hymnem powstania, ręczę wam. Jej tytuł „Marsz Mokotowa.” Wspaniała melodia i wspaniałe słowa. Po kilkunastu minutach śpiewaliśmy ją wszyscy. A był już prawie komplet słuchaczy. Krótka przerwa. Pianista wychodzi na chwilę z auli. W tym czasie zdążam przegrać sobie nowego marsza. Gdy Ekier wraca, ja gram, sala śpiewa. Koncert rozpoczyna się polonezem A-dur. Potem mazurki, parę preludiów, scherzo b-moll, polonez c-moll i na zakończenie rewolucyjna. Wstajemy z miejsc. Brawa i okrzyki. Na bis polonez As-dur. Chopin dziwnie inaczej brzmi przy akompaniamencie wybuchów i drżeń szyb. Takim go nie słyszałem. Bo własne wykonanie inaczej się odbiera. Tu indywidualność pianisty zatraciła się zupełnie. Została tylko czysta treść chopinowskiej muzyki, tym bardziej poruszająca i wstrząsająca, że odpowiada warunkom, w jakich jej słuchamy. Setki młodych trwały w zasłuchaniu, zdumione mocą dźwięków.”
Janusz Kozłowski, W Baonie „Odwet”, Dziennik Powstańca, Czytelnik, Warszawa 1970
Koncerty ojca Tomasz Roztworowskiego – „Tu, w szkole na Barokowej panował smutek. Siedzieli pod ścianami otępiali opatrując rany i słuchając komunikatów radiowych. I wtedy zjawił się ojciec Tomasz (…) Jego pogodny uśmiech i radość życia natychmiast zmieniły nastrój wśród żołnierzy. Kiedy kapłan zasiadł do fortepianu, czekali już w skupieniu na koncert. I stało się… Najpierw była Etiuda rewolucyjna Chopina, a potem znane piosenki z konspiracji i Powstania. Kapelan grał i śpiewał. Wtórowała mu cała sala. Wkrótce rozeszła się po całej dzielnicy wiadomość o koncertach ojca Tomasza Roztworowskiego. A przecież pełnił on przede wszystkim służbę kapelana w powstańczych szpitalach, niosąc często ostatnie słowa pociechy konającym”
Stanisław Kopf, Muzy tamtych dni, Wydawnictwo ASKON, Warszawa, 1998

„Od paru dni (…)przechodząc przez podwórze naszego bloku, słyszę odgłosy muzyki. Ktoś na bardzo dobrym instrumencie gra Couperina, Rameau, Glucka, Scarlattiego. Dziś nie wytrzymałem. Poszedłem na drugie piętro. Zapukałem. Otworzyła mi siwowłosa pani o spokojnym, rozumnym spojrzeniu. (…)
- Przepraszam – powiedziałem – od paru dni słyszę dobiegająca stąd muzykę, dobrą, starą muzykę. Czy to pani gra?
-Tak.
Chwila wyczekiwania.
-Bo widzi pani, brakuje mi instrumentu. Sam tez trochę gram. Czy nie można by czasem?
-Ależ proszę, naturalnie. Niech pan przyjdzie pograć. Może i pańscy koledzy także? Bardzo proszę.
Uradowany popędziłem na kwatery. Po południu stukaliśmy do gościnnych drzwi. Była nas spora gromadka. Właścicielka mieszkania dyskretnie siadła w głębi pokoju. Grałem. Reszta śpiewała. Młode głosy roznosiły wprost ściany pomieszczenia.
Słowa piosenek banalne i piękne, nieprawdziwe i naiwne wzruszały i wywoływały dreszcz zapału. Pomyślałem sobie, że wojenna piosenka, to tuszowanie prawdziwego obrazu wojny, to świadome kłamstwo ukrywające ohydę czasów, w których powstaje. Czy naprawdę kiedykolwiek ludzie szli na śmierć „z ochotą”, „radością” lub „zapałem”. Szli, bo taki był ich obowiązek wobec napadniętej ziemi, wobec braci, rodziców i dzieci, których chciano wymordować. Szli, bo ich nauczono, że trzeba, że się powinno. Można cieszyć się, śmiać i nawet dokazywać w przerwach walki, gdy nie grozi bezpośrednie niebezpieczeństwo, ale nikt nie potrafi tego dokonać, gdy groźba zagłady wisi tuż, tuż, nad głową. Chyba, że jest zalany w drobny mak. Wtedy mu i tak wszystko jedno.
Może beznadziejnie kochasz
I po nocy tęsknisz, szlochasz,
Tę piosenkę, tę jedyną,
Śpiewam dla ciebie, dziewczyno.
Pieśń brzmiała dalej. Nasze twarze promieniały radością i zachwytem. Potem, niepostrzeżenie przeszedłem do Chopina, Griega, Czajkowskiego. Słuchali w skupieniu, choć większość z nich uwielbiała lekką muzykę, a krzywiła się na poważną. Przestałem grać. Natchnienie uleciało.
Siwa pani uniosła się z fotela.
-Moi drodzy, mam trochę kartofli i nieco tłuszczu. Może chcielibyście usmażyć sobie placki kartoflane?
-O rany! – „Bosak” zawył z zachwytu. Podniosła się wrzawa radosnych głosów. Ruszyliśmy hurmem do kuchni. Jedni obierali kartofle, inni je tarli, jeszcze inni rozpalali pod płytą. Dziewczęta nakrywały do stołu. W mig placki były gotowe. Pochłonęliśmy je w mgnieniu. Pachniały olejem, były świeże i chrupiące. Jak w domu. W pokoju zrobiło się niebieskawo od papierosowego dymu. Siwa pani także paliła. Potem błagaliśmy ją, żeby nam zagrała. Właśnie tę swoją ulubioną stara muzykę, której prostota i wykwint tak do niej pasowały. Poszliśmy spać wypełnieni muzyką i kartoflanymi plackami.”
Janusz Kozłowski, W Baonie „Odwet”, Dziennik Powstańca, Czytelnik, Warszawa 1970
Ewa Żmudzka

Ewa Żmudzka nauczyciel, Zespół
Szkół
im.K.K.Baczyńskiego

Temat: Koncerty Powstania Warszwskiego

Agnieszka Cubała:
Koncerty Powstania Warszawskiego
Miejscem występów były podwórka, klatki schodowe, piwnice, szpitale polowe, kwatery i gospody żołnierskie. Najważniejszy był sam kontakt z artystami, chwile wzruszeń, oderwanie się od otaczającej rzeczywistości, trochę uśmiechu i lepsze samopoczucie żołnierzy i ludności cywilnej powstańczej
Artyści m.in. Mira Zimińska-Sygietyńska, Tadeusz Sygietyńśki, Mieczysłąw Fogg, Jan Ekier...i wielu innych...
Tak, to wspaniałe, ze obok walki od razu powstawały przestawienia, które ją uwieczniały czy komentowały. Poza tym piosenka była nieodłącznym towarzyszem żołnierzy - ona dodawała im sił. K.K.Baczyński mówił, że w tych czasach najważniejsza jest własnie piosenka. Ostatnio byłam na śpiewaniu (nie)zakazanych piosenek w Warszawie i spotakłam powstańca z grupy Chrobry II. Z pozoru zwyczajny staruszek, ale gdy zabrzmiały pierwsze dźwięki "Szturmówki", zobaczyłam młodego chłopaka. Po prostu ubyło mu lat, znów był w roku 1944, znów czuł ten sam poryw serca. Śpiewał z e wszystkimi przez całą godzinę i gdy romawiałam z nim, widać było, że jest po prostu szczesliwy.A wtedy te koncerty musiały być jeszcze wazniejsze...
Były nawet występy teatrzyku kukiełkowego dla dzieci. Aktorzy przenosili na plecach elementy dekoracji i w kamienicach czy na podwórkach dawali występ.

Następna dyskusja:

Fenomeny Powstania




Wyślij zaproszenie do