konto usunięte
Temat: Andrzej Duda to fenomen - Pompa i festyny to ewidentnie...
[b]Na miejsca, gotowi, start!... Nikt nie rusza. Wszyscy tkwią, jak tkwili przez ostatnie lata. Buksują niemal bezgłośnie. A do tegorocznych wyborów prezydenckich zostały cztery miesiące.Piątka jest już na starcie. A patrząc na kandydatów, którzy się zgłosili, trudno nie odnieść wrażenia, że tylko czas nie stanął jeszcze w miejscu.
Robert Biedroń, Andrzej Duda, Szymon Hołownia, Małgorzata Kidawa-Błońska i Władysław Kosiniak-Kamysz. Szósty istotny gracz, kandydat Konfederacji, wyłania się pracowicie na kolejnych konwencjach regionalnych.[/;b]
Ktokolwiek nim będzie, najprawdopodobniej nie wejdzie do drugiej tury, ale to nie znaczy, że żaden kandydat radykalnej prawicy nie może namieszać kąsając centroprawicę. Może jeszcze jakiś siódmy, ósmy, dziewiąty kandydat wyskoczy, jak Filip z konopi, ale będzie to już raczej czysty polityczny folklor, niż część wartej uwagi rozgrywki o władzę w Polsce.
Jeżeli coś te prezydenckie wybory różni od poprzednich, to opieszałość kampanii. Z mającej znaczenie szóstki na razie wyłącznie Szymon Hołownia robi wrażenie człowieka, który chce coś zdobyć. Pozostali najwyraźniej chcą tylko nie stracić tego, co już mają.
Andrzej Duda nie chce stracić urzędu z nadania Prezesa. Lubi swoją robotę. To widać. Jest to pierwszy powojenny prezydent, którego ewidentnie cieszy BYCIE prezydentem. Prezydent Jaruzelski chciał szybko oddać władzę w Polsce. Prezydent Wałęsa bardzo chciał Polską rządzić. Prezydent Kwaśniewski chciał Polskę urządzić. Prezydent Kaczyński chciał zmienić. Prezydent Komorowski chciał pilnować - jak strażnik. A prezydent Duda chce BYĆ. Konkretnie: być prezydentem. Innych intencji trudno się w jego urzędowaniu dopatrzeć.
Andrzej Duda to fenomen
Dwie rzeczy zdają się w sferze publicznej Andrzeja Dudę pochłaniać całkowicie. Trwanie i przemawianie. Reszta zdaje się go nudzić i irytować.
Żaden poprzednik Dudy nie przemawiał tak chętnie, obficie i na dowolny temat. Lech Kaczyński też lubił sobie pogadać, a prywatnie był nawet gawędziarzem, ale Duda przegonił swego mistrza o niezliczone długości.
"Dwie rzeczy zdają się w sferze publicznej Andrzeja Dudę pochłaniać całkowicie. Trwanie i przemawianie. Reszta zdaje się go nudzić i irytować"
Jak wskoczy na jakiegoś konika, to pędzi falsecikiem het na sam kraj stepu, aż ludziom nogi wrastają. Bo szczególnie lubi przemawiać do stojących słuchaczy. Z siedzącymi ma za jakąś przyczyną wyraźnie gorszy kontakt. Blado wypada na partyjnych kongresach, w sejmie, w ONZ-ecie, a rozkwita na rynkach miasteczek i podczas pomp w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego.
Pompa i festyny to ewidentnie są jego żywioły. Duda nie chce ich stracić. W maju będzie ich bronił jak niepodległości. Poza tym specjalnych ambicji najwyraźniej nie ma.
Małgorzata Kidawa-Błońska, główna kontrkandydatka prezydenta Dudy, też chyba chce być prezydentem. Ale w tym przypadku kluczowe wydaje się "chyba", a nie "być". Walka o prezydenturę i jej zdobywanie w przypadku pani marszałek są trudne do wyobrażenia.
Przyblakła legenda Biedronia
Z trzecim w rankingach, Robertem Biedroniem, sprawa jest bardziej złożona. Bo to zdecydowanie nie jest ten sam Robert Biedroń, który wygrywał w Słupsku, a potem jako legenda wrócił do większej polityki.
Choć największą gwiazda lewicy jest Adrian Zandberg (z lewej), to w wyborach prezydenckich wystartuje Robert Biedroń
Pod względem charyzmy Biedroń, którego Lewica postanowiła wystawić w wyborach prezydenckich, jest cieniem Biedronia, który zakładał Wiosnę. Teraz nie jest specjalnie ważne, jak do tego doszło. Ważne, że bardzo trudno będzie ten proces odwrócić, bo wielką nadzieją lewicowych wyborców, na którą z respektem patrzy cała klasa polityczna, stał się Adrian Zandberg.
Jeżeli Robert Biedroń nie zdoła szybko nadrobić tego, co stracił przez ostatni rok, część wyborców Lewicy może poprzeć marszałek Kidawę-Błońską. Ale dla PO nie musi to być specjalnie dobra wiadomość. Bo jakaś część tej grupy może też zostać w domu i pogorszyć łączny wynik opozycji, a część - którą w lewicy uwiodła antysystemowość "Razem" - poprze inną antysystemową ofertę. Na przykład Konfederację.
Atakować PiS czy się sprzymierzyć - problem Bosaka
Dla pierwszej tury wynik kandydata lewicy nie ma specjalnego znaczenia. Ale w drugiej turze, kiedy lewicowy kandydat zapewne wezwie wyborców, by poparli kandydatkę PO, wszystko może zależeć od tego, jakim kapitałem będzie dysponował. Jeżeli Biedroń zbierze solidne poparcie, Kidawie Błońskiej będzie się opłacało przesunąć trochę w lewo, a może nawet ogłosić jakiś udział lewicy w jej przyszłej kancelarii. Na ile by to było skuteczne, zależy jednak od tego, jaki wynik osiągną kandydaci PSL i Konfederacji.
Proporcja wyników Biedronia i Kosiniaka-Kamysza zadecyduje najprawdopodobniej o tym, w którą stronę po pierwszej turze wyborów przesunie się kandydatka PO. Jeśli Biedroń będzie zdecydowanie górą, PO pójdzie symbolicznie w lewo - np. deklarując, że szefową nowej kancelarii zostanie Barbara Nowacka.
A jeśli lepiej wypadnie kandydat PSL, to PO pójdzie raczej na prawo. Może nawet wracając do starych pomysłów ustrojowych w rodzaju jednomandatowych okręgów wyborczych oraz referendum obligatoryjnego i rozstrzygającego, które Platforma dzieliła z Kukizem.
Największą niespodzianką będzie jednak rola Konfederacji. Najbardziej prawdopodobny zwycięzca prawyborów, czyli Krzysztof Bosak, ma przed sobą strategiczną decyzję: co jest ważniejsze, jego jak najlepszy wynik, czy jak najbardziej skuteczne uniemożliwienie partiom opozycji zdobycia prezydentury.
Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz
Jeśli Konfederaci zdecydują się na taki spektakularny manewr, to narzucą temat kampanii prezydenckiej. Andrzej Duda będzie się musiał jedną ręką bronić przed Unią nacierającą w sprawie praworządności, a drugą przed narodowcami domagającymi się wystąpienia z Unii. To nie będzie proste, może kosztować Dudę sporą część potencjalnych wyborców i w II turze utrudni transfer głosów Konfederacji do PiS.
Może dziś brzmi to nieco dziwnie, ale wynik tegorocznych wyborów prezydenckich w największym stopniu zależy od strategii Konfederacji, a w niewielkim od tego, co zrobią inne środowiska i ich kandydaci. O ile jednak środowisko każdego partyjnego kandydata może jakoś na tych wyborach skorzystać, o tyle stojące za Szymonem Hołownią łagodnie konserwatywne środowiska katolickie i grupy biznesu mogą tylko stracić.
...
https://magazyn.wp.pl/opinie/artykul/na-miejsca-gotowi-ups