Temat: KDT - czyli realizacja polityki miłości rządu w praktyce ?
A widziałeś te umowę? Czytałeś jej zapisy? Słyszałeś o instytucji kary umownej za bezumowne korzystanie z lokalu? Takie postanowienia stosuje się bardzo często i nie chce mi się wierzyć, że miasto tej klauzuli nie wprowadziło. Wygląda to mniej więcej tak, iż do umowy wprowadza się zapis, iż po zakończeniu stosunku najmu, lokal należy opuścić z określonym terminie (tego samego dnia, 7 dni - różnie). Jeżeli zaś nie zostanie on opuszczony, najemca zobowiązany będzie zapłacić karę za bezumowne korzystanie z nieruchomości, w wysokości dotychczasowego czynszu lub jego krotności. Nie ma więc problemu z pobieraniem czynszu.
Chciałbym, żebyśmy wyjaśnili sobie jedną rzecz. Dyskusja ta, co z resztą często się zdarza, zeszła bardzo szybko na temat polityki i oceny rządzących. Ja wolałbym, żebyśmy zostawili politykę w spokoju i porozmawiali o tym, czy :
- miasto miało prawo eksmitować kupców z hali czy nie
- czy eksmisja została przeprowadzona zgodnie z prawem czy nie
Poruszajmy się proszę w sferze merytorycznej dyskusji, bo dotychczas było jej mało. Sympatie i antypatie polityczne są indywidualną sprawą każdego z nas, tak samo jak to, kto jaką telewizję ogląda, jakiego radia słucha i jakie gazety czyta. Przyjdą wybory, będzie czas podsumowań i rozliczenia obecnie rządzących.
Rozumiem, że nie każdy może znać na wylot procedury obowiązujące przy najmie, eksmisjach, itd. Posłuchajcie zatem proszę kogoś, kto ma o tym jakieś pojęcie. Nie twierdzę, że mam monopol na wiedzę. Jeśli usłyszę jakiś argument, pytanie, konkret, odnoszący się do tej sytuacji (vide: naliczanie czynszu po ustaniu najmu) będę mógł się do niego odnieść. Ale póki co, ta rozmowa zamieniła się w ocenę rządzącej opcji, jej sukcesów na polu PR, itd.
Pamiętacie Państwo demonstracje górników w Warszawie? Palone opony, rzucanie w okna kancelarii premiera, itd? Czy to jest waszym zdaniem sposób na rozwiązywanie problemów? Nie, to jest zachęcanie innych do stosowania niedopuszczalnych metod nacisku. Po co z kimś rozmawiać, skoro można zrobić zadymę w środku miasta. Po co respektować wyroki sądów? Jak będzie pozytywny dla mnie to niech żyje sąd, a jak negatywny to sąd siedzi w kieszeni rządzących i trzeba wyjść na ulicę. Czy sposobem na rozwiązywanie problemów jest barykadowanie się w hali, zabieranie do niej małych dzieci?
Nie rozumiem jednej rzeczy. Jeżeli wiem, że za ileś miesięcy skończy mi się umowa najmu, to szukam nowego miejsca, gdzie będę mógł działalność prowadzić. Trwanie w tym samym i liczenie na to, że jak przyjdzie komornik to się zabarykaduję i postawię na swoim nie wydaje mi się być rozsądną. Jak to się stało, że 100 osób opuściło halę dobrowolnie? Znaczy się można było. A co osiągnęli pozostali? Będą mieli teraz postępowania za utrudnianie egzekucji, napaść na policjantów, itd. Czy na prawdę wierzycie, że każda inna opcja rządząca siedziała by cicho i pozwoliła kupcom siedzieć w hali bez tytułu prawnego? A pamiętacie protesty pielęgniarek za czasów rządów PiS, Samoobrony i LPR? A protesty górników w latach poprzednich? Czy tak głaskano się po głowach? Nie. Jest pewna granica, której przekroczyć nie można, i za którą pojawia się zdecydowana interwencja władz. Ale tego wymaga porządek publiczny, niezależnie od tego, kto aktualnie rządzi. Czy chcielibyście mieć w Warszawie blokowane co tydzień ulice, bo jakaś grupa społeczna przyjechała akurat załatwić swoje sprawy, bo nie jest zadowolona z wyroku sądu?