konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ada S.:
Ida K.:
Po prostu nie chcemy, bo czujemy, że nie chcemy. I to wystarczy. Trzeba zaraz po to grupę zakładać? :>

Ida, na tej samej zasadzie, czujemy, że chcemy, i to wystarczy - trzeba zaraz po to grupę zakładać? ;) Że tak odbiję piłeczkę.
>
Powtarzam - nie znam takiej grupy. Grupy dla mam czy dla ciężarnych nie służą argumentowaniu "jak dobrze jest mieć dziecko", a raczej na dzieleniu się konkretami związanymi z porodem czy wychowaniem. To coś innego.
Szczerze mówiąc, poziom tej grupy, nawet, jeśli jest kiszeniem się we własnym sosie, jak to określasz, bardziej mi odpowiada, niż poziom grup, na których gromadzą się setki kobiet jeszcze-przed-ciążą, już-w-ciąży, lub wreszcie-po-ciąży. I to jest dopiero kiszenie się we własnym sosie i pełen kurnik!

Nie zgadzam się.
Stan nieposiadania dziecka, gdy ma się związek, jest dla mnie optymalny. Absolutnie.

No i super. Dla mnie też, ale do czasu :)

[...]

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ida K.:
Nie znam na GL żadnej grupy, gdzie się to wałkuje. Nie znam grupy, która służy tylko temu, by roztkliwiać się nad niemowlętami i zachwycać dziećmi dla samego zachwycania.

Na GL może nie, ale tutaj: http://www.bobasy.pl/

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Marcin Zawadzki:
Ida K.:
Nie znam na GL żadnej grupy, gdzie się to wałkuje. Nie znam grupy, która służy tylko temu, by roztkliwiać się nad niemowlętami i zachwycać dziećmi dla samego zachwycania.

Na GL może nie, ale tutaj: http://www.bobasy.pl/

Cóż, uważam, że to grupa niemal równie irytująca, jak ta ;P

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Dobra, jeszcze se popiszę i spadam.
Marcin Zawadzki:
Monika Bielecka:
Wiecie co, tak jeszcze się wtrącę...
przyznam się, że kiedyś też sceptycznie podchodziłam do dzieci, ale z umiarem oczywiście :) i dłuuuuugo nie zamierzałam mieć dzieci, nawet po ślubie, ale wyszło inczej i wiem, że to był strzał w dziesiątkę.

Czasem zastanawiam się, na ile jest to rzeczywista zmiana w kwesti chęci posiadania dzieci, a na ile niejako wymuszenie przez sytuację życiową w postaci niezaplanowanego, niespodziewanego dziecka. Gdy już się je ma, to nawet wypada polubić tę sytuację - Raczej nie da się wyrzucić go do kosza i zapomnieć.

Zastanawia mnie też często, na ile wpływ na akceptację sytuacji posiadania niechcianego dziecka, w przypadku kobiety (meżczyźni w tym momencie mają zupełnie inaczej), ma zmiana jej gospodarki hormonalnej i sam instynkt macieżyński - Domyślam się, że natura wyposażyła młode matki w mechanizm stymulacji uczuć w kierunku dziecka, tak na wszelki wypadek gdyby właśnie one go nie chciały.

Moniko, to nie jest w żadnym wypadku do Ciebie, tylko zupełnie luźne dywagacje w temacie.

Czyli zakładasz, że mało prawdopodobne jest zaakceptowanie faktu macierzyństwa "ot tak", mimo początkowej niechęci? Piszesz, że „wypada” polubić tę sytuację. A co to znaczy „wypada”?
Poza tym, zdaje mi się, sugerujesz, że hormony i instynkt macierzyński są czymś sztucznym, oddzielonym od człowieka, jakąś, hmm, machlojką natury? :)
Przecież to jest właśnie część macierzyństwa. Część bycia człowiekiem, który ma też ciało, nie tylko ostry jak brzytwa umysł, który mówi „dzieciom-nie!”. Gdyby nie one - kto wie, może matki porzucałyby swoje dzieci zaraz po porodzie...
Ale to jeszcze nie znaczy, że te hormony, instynkty i inne srynkty to coś, co bruździ nam w naszych świadomych decyzjach.

A "polubienie" swojej sytuacji, w przypadku np. wpadki też nie musi być czymś na pokaz (taki przekaz przebija przez Twoje słowa). To nie zawsze jest tak, że ktoś nie chciał mieć dziecka, a teraz je, cholera, ma, więc musi jakoś zachować twarz przed ludźmi i mówi, że jest zajebiście, choć najchętniej by to dziecko wyrzucił na pierwszym peronie?

Nie zastanawialiście się nad tym, że ta akceptacja może wynikać po prostu z nagłego oczarowania nową sytuacją życiową? Że mimo wszystko okazuje się, ze nasze dziecko to nie jest "każde dziecko, które mnie doprowadza do szału", tylko ktoś, kogo zaczynamy kochać - i wtedy przestajemy żałować tego, że "się przytrafiło"?

Znam kilka matek, które zaszły w niechcianą ciążę. Często buntowały się długo. Teraz są szczęśliwe i nie żałują. Na pokaz? Nie sądzę. Jasne, ze mają kłopoty. Ale mają też coś, co je rekompensuje.
Joanna Żymła

Joanna Żymła Consolidations &
Reporting Accountant

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ida K.:

A kto napisał, że jest czymś złym? Ja? Ja napisałam tylko, że jest - chyba nie zaprzeczysz?

Nie napisałaś wprost, ale zasugerowałaś, że piszący w grupie wątpią o stałości swoich poglądów, ponadto w pytaniu o samoakceptację wyczułam ironię. A ironia też jest częścią wypowiedzi. Często nie trzeba tak wykładać wszystkiego wprost,żeby myśl przekazać.

I nie wystarczy, że uzasadni to sam sobie? Potrzebuje "grupy wsparcia"? Ma potrzebę wytłumaczenia się? Ale po co? Przecież z tego nie trzeba się tłumaczyć
>

W normalnych warunkach wystarczy. Proszę przeczytaj post założycielki wątku. To miał być wątek "typu katharsis". Mieli tu pisać członkowie grupy. Jednak zaczęły tu pojawiać się osoby "z zewnątrz", które nie poprzestawały na wyrażeniu swoich poglądów, ale atakowały w sposób nieprzyjazny. Jeśli moja wypowiedź podpisana imieniem, nazwiskiem i opatrzona zdjęciem jest atakowana, mam prawo się bronić. I tyle. Nie gadam o tym, że nie chcę dzieci, jeśli ktoś mnie nie pyta, nie obraża itp.
>

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ida K.:
Czyli zakładasz, że mało prawdopodobne jest zaakceptowanie faktu macierzyństwa "ot tak", mimo początkowej niechęci? Piszesz, że „wypada” polubić tę sytuację. A co to znaczy „wypada”?
Poza tym, zdaje mi się, sugerujesz, że hormony i instynkt macierzyński są czymś sztucznym, oddzielonym od człowieka, jakąś, hmm, machlojką natury? :)
Przecież to jest właśnie część macierzyństwa. Część bycia człowiekiem, który ma też ciało, nie tylko ostry jak brzytwa umysł, który mówi „dzieciom-nie!”. Gdyby nie one - kto wie, może matki porzucałyby swoje dzieci zaraz po porodzie...
Ale to jeszcze nie znaczy, że te hormony, instynkty i inne srynkty to coś, co bruździ nam w naszych świadomych decyzjach.

A "polubienie" swojej sytuacji, w przypadku np. wpadki też nie musi być czymś na pokaz (taki przekaz przebija przez Twoje słowa). To nie zawsze jest tak, że ktoś nie chciał mieć dziecka, a teraz je, cholera, ma, więc musi jakoś zachować twarz przed ludźmi i mówi, że jest zajebiście, choć najchętniej by to dziecko wyrzucił na pierwszym peronie?

Nie zastanawialiście się nad tym, że ta akceptacja może wynikać po prostu z nagłego oczarowania nową sytuacją życiową? Że mimo wszystko okazuje się, ze nasze dziecko to nie jest "każde dziecko, które mnie doprowadza do szału", tylko ktoś, kogo zaczynamy kochać - i wtedy przestajemy żałować tego, że "się przytrafiło"?

Znam kilka matek, które zaszły w niechcianą ciążę. Często buntowały się długo. Teraz są szczęśliwe i nie żałują. Na pokaz? Nie sądzę. Jasne, ze mają kłopoty. Ale mają też coś, co je rekompensuje.

Przeprowadziłaś być może za daleko idącą analizę mojej wypowiedzi :)

Zgadzam się z faktem, że każdy może zmienić swoje nastawienie i każdemu, pomimo wcześniejszej niechęci, może nawet spodobać sięfakt posiadania dzieci.

Chciałem jedynie zwrócić uwagę, że gdy już się ma te niechciane wcześniej dziecko, to nie ma się za dużego wyboru - Wyrzucenie takiego dziecka jest prawnie karalne, porzucenie jest społecznie nieakceptowalne, porzucenie formalne jest zbyt formalne by je w prosty sposób przeprowadzić, nie wspominając już o własnych rozterkach, sumieniu i uczuciach.

Wobec powyższego, najłatwiejszym co pozostaje, to wmówić sobie, że to dobrze, że w końcu to dziecko się pojawiło, że to jest "odpowiedni czas" etc. Znam wiele młodych matek, zarówno sprzed okresu ciąży, jak i po i miałem okazję obserwować proces akceptowania nieakceptowalnej wcześniej rzeczywistości i stąd też moja następująca opinia: Większość kobiet, które nie chciały wcześniej potomstwa, a które niespodziewanie je mają, we własny umyśle, jak też przy pomocy otoczenia (rodzice, etc), wmawiają sobie akceptację nowej dla nich rzeczywistości.

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Zgadzam się z tobą, Marcin, w 100%.

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Można zrzec się praw rodzicielskich i przeznaczyć dziecko do adopcji. Nie widzę problemu.

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ida K.:
Agnieszka Wiacek:
po co przychodzą tu osoby, które chcą tylko krytykować innych!
to jest forum o "zaletach niemania dzieci" ok? ;) - a nie o wadach
proponuję zapisać się na forum dla miłośników dzieci, a nie innych "edukować"!


Ale to znaczy, że wolicie kisić się we własnym sosie niż podyskutować.
Dlaczego? Chwiejność poglądów? Obawa, że ktoś wytrąci nie-chcących-mieć-dzieci z ich ciepłego kojca samoakceptacji?

Ja też, podobnie jak Irena, uważam, że niechęć do rozmnażania się to nic złego, pod warunkiem, że nie zbieramy sobie tysiąca argumentów przeciw dzieciom. Bo po co? Aż tak musimy utwierdzać się w przekonaniu, że one są paskudne, śmierdzące i nieodpowiadające naszemu wysublimowanemu poczuciu estetyki oraz potrzebie intelektualnej rozmowy?

Po prostu nie chcemy, bo czujemy, że nie chcemy. I to wystarczy. Trzeba zaraz po to grupę zakładać? :>

Ja to muszę mieć taką grupę wsparcia, bo niczego w życiu nie jestem pewna, a jak ktoś mi tylko powie że to dobrze, to nie żałuję. Np. gdy kupię sobie drogi ale ładny ciuch.

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ida K.:
Można zrzec się praw rodzicielskich i przeznaczyć dziecko do adopcji. Nie widzę problemu.

Nie znam zagadnienia.
Da się to zrobić w ciągu 1 dnia? Podpis na kilku dokumentach i już?
Znając biurokrację mam podejrzenia, że nie jest to takie proste.

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Marcin Zawadzki:
Ida K.:
Można zrzec się praw rodzicielskich i przeznaczyć dziecko do adopcji. Nie widzę problemu.

Nie znam zagadnienia.
Da się to zrobić w ciągu 1 dnia? Podpis na kilku dokumentach i już?
Znając biurokrację mam podejrzenia, że nie jest to takie proste.

Nie wiem, czy w ciągu jednego. Jak się wytrzymało 9 miesięcy, to może można się poświęcić jeszcze kilka dni? Zakładam, że jeśli ktoś totalnie nie akceptuje tego dziecka, wybierze takie rozwiązanie niż udawanie przed całym światem, że jest cudownie.

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ida K.:
Można zrzec się praw rodzicielskich i przeznaczyć dziecko do adopcji. Nie widzę problemu.

Ja widzę.
Wyobrażasz sobie sytuację, że dowolna jednostka, mająca dom, pracę, rodziców i teściów, jakieś rodzeństwo i sporo znajomych, absolutnie nie chce dziecka, ale jest przeciwna aborcji. I co, wyprowadzić się chyba na 9 miesięcy do Australii, bo inaczej społeczność zeżre żywcem. No chyba, że się nawciska wszystkim, że zmarło po urodzeniu.

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ida K.:
Nie wiem, czy w ciągu jednego. Jak się wytrzymało 9 miesięcy, to może można się poświęcić jeszcze kilka dni? Zakładam, że jeśli ktoś totalnie nie akceptuje tego dziecka, wybierze takie rozwiązanie niż udawanie przed całym światem, że jest cudownie.

Idealistka... ;)
Joanna Żymła

Joanna Żymła Consolidations &
Reporting Accountant

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Marcin Zawadzki:
Ida K.:
Czyli zakładasz, że mało prawdopodobne jest zaakceptowanie faktu macierzyństwa "ot tak", mimo początkowej niechęci? Piszesz, że „wypada” polubić tę sytuację. A co to znaczy „wypada”?
Poza tym, zdaje mi się, sugerujesz, że hormony i instynkt macierzyński są czymś sztucznym, oddzielonym od człowieka, jakąś, hmm, machlojką natury? :)
Przecież to jest właśnie część macierzyństwa. Część bycia człowiekiem, który ma też ciało, nie tylko ostry jak brzytwa umysł, który mówi „dzieciom-nie!”. Gdyby nie one - kto wie, może matki porzucałyby swoje dzieci zaraz po porodzie...
Ale to jeszcze nie znaczy, że te hormony, instynkty i inne srynkty to coś, co bruździ nam w naszych świadomych decyzjach.

A "polubienie" swojej sytuacji, w przypadku np. wpadki też nie musi być czymś na pokaz (taki przekaz przebija przez Twoje słowa). To nie zawsze jest tak, że ktoś nie chciał mieć dziecka, a teraz je, cholera, ma, więc musi jakoś zachować twarz przed ludźmi i mówi, że jest zajebiście, choć najchętniej by to dziecko wyrzucił na pierwszym peronie?

Nie zastanawialiście się nad tym, że ta akceptacja może wynikać po prostu z nagłego oczarowania nową sytuacją życiową? Że mimo wszystko okazuje się, ze nasze dziecko to nie jest "każde dziecko, które mnie doprowadza do szału", tylko ktoś, kogo zaczynamy kochać - i wtedy przestajemy żałować tego, że "się przytrafiło"?

Znam kilka matek, które zaszły w niechcianą ciążę. Często buntowały się długo. Teraz są szczęśliwe i nie żałują. Na pokaz? Nie sądzę. Jasne, ze mają kłopoty. Ale mają też coś, co je rekompensuje.

Przeprowadziłaś być może za daleko idącą analizę mojej wypowiedzi :)

Zgadzam się z faktem, że każdy może zmienić swoje nastawienie i każdemu, pomimo wcześniejszej niechęci, może nawet spodobać sięfakt posiadania dzieci.

Chciałem jedynie zwrócić uwagę, że gdy już się ma te niechciane wcześniej dziecko, to nie ma się za dużego wyboru - Wyrzucenie takiego dziecka jest prawnie karalne, porzucenie jest społecznie nieakceptowalne, porzucenie formalne jest zbyt formalne by je w prosty sposób przeprowadzić, nie wspominając już o własnych rozterkach, sumieniu i uczuciach.

Wobec powyższego, najłatwiejszym co pozostaje, to wmówić sobie, że to dobrze, że w końcu to dziecko się pojawiło, że to jest "odpowiedni czas" etc. Znam wiele młodych matek, zarówno sprzed okresu ciąży, jak i po i miałem okazję obserwować proces akceptowania nieakceptowalnej wcześniej rzeczywistości i stąd też moja następująca opinia: Większość kobiet, które nie chciały wcześniej potomstwa, a które niespodziewanie je mają, we własny umyśle, jak też przy pomocy otoczenia (rodzice, etc), wmawiają sobie akceptację nowej dla nich rzeczywistości.

Oczywiście takie zjawisko występuje i w psychologii nazywane jest redukcją dysonansu poznawczego.

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Anita L.:
Ida K.:
Można zrzec się praw rodzicielskich i przeznaczyć dziecko do adopcji. Nie widzę problemu.

Ja widzę.
Wyobrażasz sobie sytuację, że dowolna jednostka, mająca dom, pracę, rodziców i teściów, jakieś rodzeństwo i sporo znajomych, absolutnie nie chce dziecka, ale jest przeciwna aborcji. I co, wyprowadzić się chyba na 9 miesięcy do Australii, bo inaczej społeczność zeżre żywcem. No chyba, że się nawciska wszystkim, że zmarło po urodzeniu.

A fakt, niewesoło.
Ale zawsze masz wybór - "polubić" sytuację; udawać, że się polubiło i codziennie wstawać z "kurwa!" na ustach; nie polubić i wmówić, że zmarło (fakt, średni sposób :D); nie polubić i zrobić to, o czym pisałam, a co potem, to już zależy od siły psychiki - olać wszystkich, nie olać i wyjechać; zdziczeć i chodzić we fioletowym kapeluszu z piórem... :D

Generalnie: jeśli ktoś decyduje się na cierpiętnicze przyjęcie sytuacji, która nam nie leży (ciągle zakładamy, że jest to osoba, której instynkta rodzicielskie się nie imały i nie imają i która traktuje swoje dziecko jak paskudnego intruza, zesłanego za karę), to widocznie jest to dla niego jednak z jakichś powodów wyjście lepsze niż oddanie i narażenie się na odium społeczne.

Anyway, współczuję temu dziecku.

Celem moich poprzednich wypowiedzi było jednak wskazanie na to, że - moim zdaniem - odsetek osób o takim właśnie podejściu jest mimo wszystko znikomy.
Joanna Żymła

Joanna Żymła Consolidations &
Reporting Accountant

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ida K.:

Ale zawsze masz wybór - "polubić" sytuację; >

Czy można polubić coś na siłę? Zawsze myślałam, że albo coś lubię, albo nie...
Celem moich poprzednich wypowiedzi było jednak wskazanie na to, że - moim zdaniem - odsetek osób o takim właśnie podejściu jest mimo wszystko znikomy.

Ilość krzywdzonych dzieci, bitych, poniżanych słownie, molestowanych, zaniedbanych emocjonalnie i materialnie każe mi sądzić wręcz odwrotnie. Bo skąd w ludziach biorą się skłonności do takich zachowań, jeśli nie z frustracji?Joanna Żymła edytował(a) ten post dnia 08.04.09 o godzinie 11:45

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ida K.:
Celem moich poprzednich wypowiedzi było jednak wskazanie na to, że - moim zdaniem - odsetek osób o takim właśnie podejściu jest mimo wszystko znikomy.

Trudno to zmierzyć w jaki kolwiek wiarygodny sposób, tylko dlatego może wydawać Ci się to zjawisko jako znikome.

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Redukcja dysonansu, Iduś, redukcja dysonansu.
Tak samo jak z każdą inną sytuacją, której nie można zmienić, albo zmienić ją trudno.

A jaki jest odsetek, to diabli wiedzą. Mało która kobieta się przyzna publicznie, że dostaje na głowę, np dlatego że jej egzemplarz spać nie daje albo że nie wytrzymuje monotonii codziennych, początkowo identycznych i upierdliwych obowiązków związanych z hodowlą i pielęgnacją. A jak się przyznaje, to słyszy, że chyba niepoważna była, gdzie miała głowę decydując się na dziecko i że zapewne jest pustą imprezową laską, której dziecko przeszkadza w uprawianiu radosnego shoppingu.. A co dopiero się przyznać, że owszem, dziecko się ma, ale się żałuje i lepiej było bez.Anita L. edytował(a) ten post dnia 08.04.09 o godzinie 11:52

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Joanna Żymła:
Ida K.:

Ale zawsze masz wybór - "polubić" sytuację; >

Czy można polubić coś na siłę? Zawsze myślałam, że albo coś lubię, albo nie...

To a propos ironii, o której pisałaś nie tak dawno?...
To Marcin pisał o "polubieniu" w sensie pogodzenia się. Ja o tym piszę z rezerwą, bo nie podoba mi się takie stawianie sprawy.
Celem moich poprzednich wypowiedzi było jednak wskazanie na to, że - moim zdaniem - odsetek osób o takim właśnie podejściu jest mimo wszystko znikomy.

Ilość krzywdzonych dzieci, bitych, poniżanych słownie, molestowanych, zaniedbanych emocjonalnie i materialnie każe mi sądzić wręcz odwrotnie. Bo skąd w ludziach biorą się skłonności do takich zachowań, jeśli nie z frustracji?

Wiesz, poprzednia wymiana zdań nie zahaczała o patologię społeczną.
Przypominam:
Monika napisała:
Monika Bielecka:
Wiecie co, tak jeszcze się wtrącę...
przyznam się, że kiedyś też sceptycznie podchodziłam do dzieci, ale z umiarem oczywiście :) i dłuuuuugo nie zamierzałam mieć dzieci, nawet po ślubie, ale wyszło inczej i wiem, że to był strzał w dziesiątkę.

A Marcin, zacytowawszy ją, odpowiedział:
Czasem zastanawiam się, na ile jest to rzeczywista zmiana w kwesti chęci posiadania dzieci, a na ile niejako wymuszenie przez sytuację życiową w postaci niezaplanowanego, niespodziewanego dziecka. Gdy już się je ma, to nawet wypada polubić tę sytuację - Raczej nie da się wyrzucić go do kosza i zapomnieć.

Nie mówię więc o patologiach, tylko o ludziach, którzy mówią, że ich dziecko, mimo tego, ze na początku go nie chcieli, było "strzałem w dziesiątkę" (a niektórzy sugerują, że oni naprawdę tak nie myślą... :))

konto usunięte

Temat: za co nie lubimy dzieci?

Ida K.:
Nie mówię więc o patologiach, tylko o ludziach, którzy mówią, że ich dziecko, mimo tego, ze na początku go nie chcieli, było "strzałem w dziesiątkę" (a niektórzy sugerują, że oni naprawdę tak nie myślą... :))

Idusia, a Ty wierzysz, że ludzie zawsze mówią to, co myślą? :D



Wyślij zaproszenie do