konto usunięte

Temat: "Walka o ogień" Felieton Marka Janowskiego

5 minut nonkonformizmu



Walka o ogień

Trudno mówić że odkryło się coś, co ludzkość znała niemal od początku swego istnienia. W tym przypadku jednak, należy poczynić wyjątek. Nowoczesne społeczeństwo przypomina bowiem, chorego na Alzhaimera, który chodząc po swoim mieszkaniu na nowo musi poznawać znaczenie jego wyposażenia.


Ostatnio na warsztatach z chórem, dokonaliśmy zbiorowo ciekawego odkrycia - dotyczy ono ognia i jego prosopołecznych właściwości. W zasadzie owo odkrycie powinno się wziąć w cudzysłów, gdyż trudno mówić że odkryło się coś, co ludzkość znałą niemal od początku swego istnienia. W tym przypadku jednak, należy poczynić wyjątek. Nowoczesne społeczeństwo przypomina bowiem, chorego na Alzhaimera, który chodząc po swoim mieszkaniu na nowo musi poznawać znaczenie jego wyposażenia.

Wracając do naszego odkrycia. Około trzystuletni dom, w którym przebywaliśmy, był wyposażony w kominek na parterze, oraz piec kaflowy na piętrze. Wokół tych dwóch miejsc w chwilach wolnych od wydawania dzwięków, spotykaliśmy się ochoczo i gromadnie. Rozleniwiające i relaksujące ciepło, stwarzało niefrasobliwy nastrój i prowokowało gawędziarskie poczynania. Płynęły zatem różne historie rodzinne; o ciotkach co lubiły kalambury i kapelusze, o wujkach co szaleli w równym stopniu za ciotkami, co za kartami, o pradziadkach którym udało się wychować dwanaścioro dzieci…

Historie długie i krótkie, poważne i zabawne przeplatały się z niekłopotliwą ciszą, której akompaniował cichutki mruk tańczących płomieni. Można było po prostu usiąść, być blisko siebie. Nie myśleć, nie gonić, nie uciekać.

Oczywiście o ogień trzeba było dbać. Podtrzymywanie go, czuwanie przy nim prawie jak przy dziecku, wyzwoliło na nowo prastare instynkty. Przemieniły one chłopców w mężczyzn, którzy rąbali drwa, układali je przy piecu, wstawali w nocy by dorzucić do ognia - słowem dbali o pokój i bezpieczeństwo domostwa.

W tym niezwykłym skoku w przeszłość, w dwa dni zblizyliśmy się do siebie bardziej niż w czasie ostatniego roku wspólnych prób i koncertów. Odkryliśmy nowe twarze osób, zdawałoby się już dobrze znanych, zaskakiwaliśmy siebie nawzajem. I pomyśleć, że to wszystko uczynił zwyczajny ogień, o którym człowiek już zapomniał, a o który znów trzeba mu walczyć aby żyć.

P.S.

Obiecałem sobie że w ostatnim teksćie przed 24 grudnia, nie znajdą się takie słowa, jak choinka, święta, świąteczeny nastrój. Chciałem opowiedzieć o magii świąt bez tego plastikowo-mrugającego szablonu z supermarketu. Mam nadzieję, że ostatnie minuty udało wam się chociaż „posiedzieć” obok tego co w świętach najważniejsze- bycie razem tu i teraz. Co najmniej takich doświadczeń, w ciągu tych kilku dni wokół zielonego drzewka z lampkami, osobiście życzę każdemu z was.

Marek Janowski