Arkadiusz Jerzy Stawicki

Arkadiusz Jerzy Stawicki RCASS-Świętokrzyskie
Regionalne Centrum
Analiz i Studiów ...

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Witam,

chciałbym zaproponować swego rodzaju ćwiczenie intelektualne: poprosić o Wasze propozycje, sugestie rozwiązań i działań, które mogłyby poprawić, wzmocnić polską naukę i szkolnictwo wyższe.

Proponuję takie 4 pakiety:

I) Rozwiązania, które już funkcjonują
(jeśli widzicie u siebie na uczelni, w jednostce, ośrodku, otoczeniu jakieś działania, które zostało wdrożone i Waszym zdaniem realnie poprawiają funkcjonowanie nauki / szkolnictwa wyższego to podzielcie się nimi. Może gdzieś tego jeszcze nie ma, a po tym przykładzie ktoś pomyśli - a może zrobię to u siebie?)

II) Rozwiązania o których słyszeliście, że gdzieś funkcjonują i Waszym zdaniem są godne polecenia
(np. jakiś artykuł, może kolega Wam szepnął w instytucie, itp)

III) Wasze wymyślone propozycje, które przy niewielkim wysiłku są realne do wdrożenia
(jeśli krąży Wam gdzieś po głowie pomysł, który Waszym zdaniem może być strzałem w 10, ale z jakichś przyczyn nie może być wdrożony przez Was / w Waszym miejscu pracy. Może ktoś, gdzieś go podłapie)

IV) "Duże" pomysły
(rozwiązania, które wymagają dużych nakładów finansowych / ludzkich, itp, ale gdyby je wdrożono przyniosłyby naprawdę realne efekty)

Wątek ten zakładam z dwóch powodów:

- po pierwsze jestem ciekawy Waszych pomysłów i potencjalnej dyskusji jaka się wokół nich wywiąże
- po drugie szukam natchnień do działań Metropolii Akademickiej Kielce. A nóż okaże się, że coś z tego o czym ktoś z Was napisze spodoba mi się na tyle, że realnie spróbuję to ująć w ramach tej koncepcji (oczywiście, po konsultacji z pomysłodawcą ;)

Więc - coś Wam chodzi po głowach? Macie realne, własne pomysły? Podoba się Wam coś, co gdzieś zobaczyliście?
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Arkadiusz Jerzy Stawicki:
Witam...

I) Rozwiązania, które już funkcjonują
(jeśli widzicie u siebie na uczelni, w jednostce, ośrodku, otoczeniu jakieś działania, które zostało wdrożone i Waszym zdaniem realnie poprawiają funkcjonowanie nauki / szkolnictwa wyższego to podzielcie się nimi. Może gdzieś tego jeszcze nie ma, a po tym przykładzie ktoś pomyśli - a może zrobię to u siebie?)

przyjazny dziekanat. Wiem, brzmi jak oksymoron, ale jest faktem. Nawet prace licencjacka przyjeli mi w ostatni dzien skladania 10 minut po zamknieciu dziekanatu i panie nie krzyczaly tylko sie smialy, ze ledwo dysze bo bieglem kilometr z tramwaju ;). Poza tym 90% rzeczy dalo sie zalatwic od reki. W zwiazku z tym, ze warunek to byl przedmiot obowiazkowy na moim kierunku, to wprowadzili takie fajne formularze gdzie sie krzyzykiem zaznaczala opcje: prosze o warunek, zaliczenie roku, przedluzenie sesji, etc. Nie trzeba bylo zadnych podan pisac. Moze nie jest to wielkie cos, ale uprzyjemnia studiowianie.
Premie (z tego co pamietam ok. 1000 PLN) dla doktorantow (i tylko doktorantow) za publikacje za 32 punkty.
Kolejna drobna rzecza ktora u mnie na wydziale funkcjonuje to lista mailingowa dla doktorantow. Rewelacyjna sprawa. Mase rzeczy mozna zalatwic nie wychodzac z pokoju.
II) Rozwiązania o których słyszeliście, że gdzieś funkcjonują i Waszym zdaniem są godne polecenia
(np. jakiś artykuł, może kolega Wam szepnął w instytucie, itp)

Na dzien dzisiejszy nie kojarze.

III) Wasze wymyślone propozycje, które przy niewielkim wysiłku są realne do wdrożenia
(jeśli krąży Wam gdzieś po głowie pomysł, który Waszym zdaniem może być strzałem w 10, ale z jakichś przyczyn nie może być wdrożony przez Was / w Waszym miejscu pracy. Może ktoś, gdzieś go podłapie)

Calkowita informatyzacja biblioteki. Nie rozumiem sensu drukowania rewersow i jechania na drugi koniec miasta po to tylko zeby zlozyc zamowienie, skoro mozna by to samo zrobic za pomoca maila.

IV) "Duże" pomysły
(rozwiązania, które wymagają dużych nakładów finansowych / ludzkich, itp, ale gdyby je wdrożono przyniosłyby naprawdę realne efekty)

Wywalenie polowy administracji z uczelni - i tak nic nie robia, a pieniadze, ktore mozna w ten sposob zaoszczedzic sa na prawde kolosalne.
Likwidacja procedur przetargowych. Wszystkich. Zamiast tego albo otwarta licytacja, albo koniecznosc uzasadnienia z jakiego powodu wybralo sie zakup w danej firmie.
Wprowadzenie obowiazku wyplaty odsetek ustawowych za opoznienia w wyplatach.
Obnizenie pensji do minimow ustawowych, w zamian wprowadzenie sytemu premiowego, adekwatnego do danego typu badan prowadzonych w jednostce.
Wprowadzenie zasady, ze mozna realizowac magisterke teoretyczna lub praktyczna. Teoretyczna to klasyczny tryb studiow z egzaminami i praca dyplomowa w formie analizy teoretycznej jakiegos zagadanienia. W przypadku praktycznej student nie musi siedziec na zajeciach, ale realizuje wypasiona magisterke praktyczna + kilka dwumiesiecznych praktyk w innych intstyutach/zakladach.
Porzadne zajecia ze statystyki.

Tyle przychodzi mi na szybko do glowy.

konto usunięte

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Moje pomysły (chaotycznie i na szybko):

1. Zorientowanie na efekty. Uzależnienie wynagrodzenia pracowników uczelni od jakości dydaktyki (mierzonej ocenami studentów w anonimowych ankietach) i jakości pracy naukowej (mierzonej punktami za publikacje). Wynagrodzenie kierowników powinno zależeć od ściągniętej przez nich kasy oraz od efektów jednostek, które im podlegają. Zmniejszenie roli stopni naukowych, np. stawka za dydaktykę nie powinna zależeć od stopnia naukowego.

2. Jasne i wyższe niż obecnie kryteria przyznawania stopni naukowych (w połączeniu z pkt 2 dawałoby to im bardziej prestiżowy charakter), np. doktorat po zdobyciu 30..50 pkt w publikacjach, habilitacja=200..300 pkt.

3. Dziekani, rektorzy zatrudniani w ramach kontraktów, żadnych wyborów.

4. Za Michałem, likwidacja przetargów (przynajmniej do pewnej kwoty - na remonty za parę baniek mogą pozostać)

5. Za Michałem, redukcja etatów dla pracowników administracyjnych - elastyczne dopasowanie zatrudnienia do potrzeb, które w ciągu roku bardzo się zmieniają

6. W pełni elektroniczny obieg dokumentów wewnętrznych, brak konieczności biegania po podpisy. Zasada 24h odpowiadania na mejle, co w pierwszym kroku wymaga uruchomienia bezawaryjnej poczty elektronicznej pracownikom (u mnie bywa, że wiadomości giną).

konto usunięte

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Jeszcze parę ;)

* Usprawnienie działania NCN, tzn. skrócenie czasu rozpatrywania wniosków grantowych do 3 miesięcy i informowani o wynikach I etapu oceny po 6 tygodniach

* Bardziej surowe rozliczanie grantów. W przypadku nie wywiązania się z umowy, rozliczenie kilku grantów niemal identycznymi wynikami - zakaz startu w kolejnym konkursie/przez kilka lat/dożywotnio/kierowanie spraw do sądu (w zależności od wagi przewinienia)

* Odbieranie stopni naukowych w wyniku nieetycznych działań, np. dopisanie się szefa do nie swojej publikacji, plagiat, opublikowanie bardzo podobnych wyników w kilku czasopismach

* Szkolenie z uczciwości już od etapu studenckiego. Za ściąganie na egzaminie lub dawanie ściągnąć - automatyczne niezaliczenie przedmiotu i kosztowny warunek.

Ogólnie pewne z pomysłów wymagają dodatkowych nakładów, inne dają oszczędności. Wg mnie niepotrzebne (i niewskazane) jest globalne zwiększanie nakładów na naukę od razu.
Włodzimierz Zylbertal

Włodzimierz Zylbertal badacz, wynalazca,
doradca,
popularyzator,
nauczyciel, pu...

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Tu kamyczek z mojego ogródka, bom para-naukowy freelancer :-)
- stworzyć warunki do działania małych, a często bardzo twórczych placówek badawczych i badawczo-wdrożeniowych,
- pomyśleć o współpracy instytucjonalnej nauki z takimi placówkami,
Generalnie, w dobie internetu, zaczyna nabierać sensu organizacja nauki rozproszona, lub klastrowa. Najwcześniej zrozumiała to astronomia, zachęcając amatorów do podłączania kamerek ich teleskopów do wielkich sieci akademickich. Ja sam umiem sobie wyobrazić podobną organizację np. jakichś wymagających wielkiej ilości danych wejściowych badań lingwistycznych albo antropologicznych.
Ponadto takie małe placówki często nie boją się ryzyka i byłyby bezcenne na wczesnych etapach rozwoju wiedzy, gdy jej pozyskiwanie jest jeszcze tanie i nie przekracza możliwości finansowych i życiowych entuzjasty.
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Włodzimierz Zylbertal:
Tu kamyczek z mojego ogródka, bom para-naukowy freelancer :-)...

W Czechach cos takiego robia. Prosza amatorow ornitologow o nagrywanie na swoje japady i inne gadzety spiewu jakiegos gatunku. O dziwo sporo amatorow nadsyla swoje nagrania.

konto usunięte

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

- wyjść z wieży z kości słoniowej i zobaczyć, że poza akademią jest świat (biznes, sektor publiczny i społeczny), z którym należy współpracować, a nie tylko wpadać w samopodziw jacy to nie jesteśmy mądrzy, cudowni i otoczeni nimbem niesamowitości oraz (wątpliwym) etosem zawodu

- otworzyć naukę: wszystko co powstało za publiczne pieniądze, powinno być dostępne dla CAŁEGO społeczeństwa ZA DARMO

- wprowadzić profesjonalne zarządzanie projektami badawczymi w uczelniach m.in. poprzez zmuszenie administracji do wykonywania swoich zadań (papierologia stosowana w rękach pracowników administracyjnych a nie naukowców - każdy robi to, w czym jest najlepszy)
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Jeszcze jedna rzecz, która funkcjonuje u nas na wydziale. Cykliczne seminaria otwarte organizowane przez jeden z zakladów. Teoretycznie seminaria powinny dotyczyć ekologii behawioralnej ale w praktyce często pojawiają się inne interesujące tematy. W każdym roku akdademickim jest ok. 10 takich spotkań, na które zapraszani są naukowcy z Polski i z zagranicy. Na ZEB'y przyjeżdzają ludzie, którzy znają się na swojej robocie, dobrze publikują i opowiadają o swoich najnowszych projektach.
Włodzimierz Zylbertal

Włodzimierz Zylbertal badacz, wynalazca,
doradca,
popularyzator,
nauczyciel, pu...

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Tzw. kamyczek do ogródka: http://wyborcza.pl/1,86116,11633916,Mlodzi___zostalisc...
Krzysztof B.

Krzysztof B. Analytical Project
Leader

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Michał C.:
przyjazny dziekanat.
[...]
formularze gdzie sie krzyzykiem zaznaczala opcje: prosze o warunek, zaliczenie roku, przedluzenie sesji, etc. Nie trzeba bylo zadnych podan pisac.

Proste i genialne!
Premie (z tego co pamietam ok. 1000 PLN) dla doktorantow (i tylko doktorantow) za publikacje za 32 punkty.

Tylko za 32 punkty czy w/g przelicznika za punkt? Może się mylę, ale wydaje mi się, że są dziedziny w których nie ma tak wysoko punktowanych czasopism, co automatycznie eliminowało by pewną grupę doktorantów.
Calkowita informatyzacja biblioteki. Nie rozumiem sensu drukowania rewersow i jechania na drugi koniec miasta po to tylko zeby zlozyc zamowienie, skoro mozna by to samo zrobic za pomoca maila.

Na UWM w Olsztynie funkcjonuje biblioteka z dostępem przez WWW.
Likwidacja procedur przetargowych. Wszystkich. Zamiast tego albo otwarta licytacja, albo koniecznosc uzasadnienia z jakiego powodu wybralo sie zakup w danej firmie.

Dodał bym jeszcze - kwalifikacja dostawców zgodnie z jakimiś konkretnymi regułami np. ISO tzn. biorąc pod uwagę wiele parametrów wśród których cena jest najmniej istotnym.
Obnizenie pensji do minimow ustawowych, w zamian wprowadzenie sytemu premiowego, adekwatnego do danego typu badan prowadzonych w jednostce.

Problem z tym rozwiązaniem może pojawić się gdy twój szef uważa, że ma wystarczająco pieniędzy (pensja + wysługa lat + dodatki + może jakaś hałturka na boku) i zablokuje ci możliwość robienia badań i publikowania. Chyba, że za tym by też poszła likwidacja feudalnej hierarchii.
Porzadne zajecia ze statystyki.

Oraz filozofii nauki.
Włodzimierz Zylbertal

Włodzimierz Zylbertal badacz, wynalazca,
doradca,
popularyzator,
nauczyciel, pu...

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

No, to się odważę :-) Byłem dziesięć lat nauczycielem w szkołach średnich. Były to lata 90-te XXw, gdy w oświacie można było sporo eksperymentować, co też, wraz z przyjaciółmi-nauczycielami, robiłem. Efektem było kilka programów złożonych we Wrocławskim Ośrodku Metodycznym. Pochwalono nas, i nic z tego nie wynikło. Potem jeszcze bywałem na kilku niskobudżetowych konferencjach poświęconych reformie edukacji powszechnej. Wnioski bywały światłe, rzeczywistość edukacyjna jaka jest, każdy widzi ;-)
Ośmielony tedy toczącą się tu dyskusją nad jakością nauki i pamiętając, że porządna nauka wypływa z porządnej edukacji szczebli niższych, pozwalam sobie poddać pod nią wnioski, jakie mi narosły po niemal dwudziestu latach przygody najpierw z edukowaniem, a potem z samodzielną, acz nieinstytucjonalną działalnością naukową.

Tak zatem: Szkic do założeń reformy oświaty

Krok I: zasady finansowania oświaty
- bon edukacyjny o określonej wartości, finansowany z powszechnego podatku oświatowego, należny "z definicji" każdemu obywatelowi. Jego wartość powinna być skalkulowana tak, by pokrył koszty kształcenia na znośnym poziomie do matury. Jeśli inwestowałoby się w edukację dzieci na poziomie wyższym (droższym), to różnicę między ceną usług szkoły a wartością bonu pokrywaliby rodzice lub fundatorzy stypendiów. Jeśliby szkoła miała inne źródła finansowania prócz państwowego bonu, zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można by przeznaczyć np. na finansowanie studiów.
- Studia wyższe zasadniczo w całości płatne, jednak z naciskiem na finansowanie edukacji przez sponsorów; w systemie powinny działać stypendia wielorakich rodzajów: dla osób wybitnie uzdolnionych; dla ubogich, lecz mających motywację do nauki, etc.
- Państwo zamawia i finansuje badania podstawowe, ważne dla kutury narodowej i dla ciągłości pamięci zbiorowej; badania inne są finansowane przez zamawiających.
- Podoba mi się na studiach wyższych koncepcja roku selekcyjnego - powszechnie dostępnego, bezpłatnego, niewymagającego wielkich nakładów, a selekcjonującego studentów rzeczywiście zainteresowanych nauką.
Powinien też działać jakiś system wypatrywania i wspomagania oddolnych, obyatelskich inicjatyw naukowo-badawczych.

Krok II: zarządzanie oświatą
- należy wykształcić zupełnie nową klasę managerów: managerów oświaty, znających specyfikę jej działania i umiejących pozyskiwać środki na działalność oświatową. Tacy mogliby uczynić szkoły zintegrowanymi ośrodkami edukacji, gdzie oprócz kształcenia dzieci i młodzieży odbywałyby się np. komercyjne kursy językowe i inne. Na takie kursy można by organizować promocje, konkursy, etc. elementy działalności gospodarczej. Nauczyciele prowadzący kursy nie mogą jednak na nich zarabiać więcej niż w pracy podstawowej.
- Warto byłoby przemyśleć ideę zintegrowania szkoły, domu kultury, biblioteki i lokalnego medium (np. telewizji osiedlowej).
Z obecnej strukrury można z powodzeniem pozostawić kuratoria, jako nadzór państwowy, wymuszający jakość kształcenia (uprawnienia publiczne - zachować!), jednak główny nadzór nad placówkami oświatowymi powinny nadal sprawować ich organy założycielskie (samorządzy, stowarzyszenia oświatowe, przedsiębiorstwa). Ich rolą główną byłoby dofinansowywanie wartości bonu edukacyjnego poprzez lokalnych managerów oświatowych i bieżące administrowanie placówkami.
Oczywiście idiotyzmy branżowe w rodzaju Karty Nauczyciela nie miałyby racji bytu, jednak pod warunkiem, że nauczyciel nie pracuja z czterdziestoosobowymi klasami; optimum to 12-15 uczniów w klasie. Zachowalbym też prawo nauczyciela do półrocznego urlopu płatnego, jak dla mnie po minimum 20 latach pracy.
W szkole funkcjonującej z dala od większych ośrodków, gdzie często jest za mało dzieci, by utrzymać "pełną" szkołę), dopuściłbym wielfunkcyjność nauczycieli: byłby humanista (język ojczysty, historia powszechna, historia kultury, duchowość), byłby "ściślak" (matematyka, logika, filozofia), byłby językowiec, byłby przyrodnik (fizyka, chemia, gegrafia) i nauczyciel umiejętności praktycznych(obsługa komputera, majsterkowanie, gotowanie, szycie, etc). Komplet uzupełnialiby: nauczyciel w-f oraz psycholog szkolny. W ten sposób sześciu nauczycieli tworzyłoby kompletną szkołę podstawową.
- W szkolnictwie wyższym pożądane byłoby rodzielenie funkcji dydaktycznych od badawczych - bo nieczęsto wielki odkrywca jest równie dobrym dydaktykiem i na odwrót. Ważna byłaby też nieustająca właściwie i łatwo dostępna, z sercem i dowcipem robiona popularyzacja nauki i jej osiągnięć. A może pomyśleć o kształceniu w nowej specjalności - popularyzator nauki?

- Krok III: treści merytoryczne nauczania

zerówka:
czytanie, pisanie, liczenie, umiejętność posługiwania się myszką i klawiaturą.

podstawówka:
- techniki uczenia się,
- początki przygotowania do uczenia się permanentnego,
- wybrane elementy przyrodoznawstwa, humanistyki, nauk formalnych,
- język ojczysty, języki obce,
- podstawy obsługi komputera,
- początki przygotowanie do życia w demokracji,
- ewentualnie jakieś wprowadzenie w zagadanienie duchowości,
- początki przygotowania do uczestnictwa w kulturze (np. przez elementy edukacji artystycznej, historii powszechnej, wstępu do filozofii, etc)),
- wychowanie fizyczne,
- początki edukacji ekologicznej,
- przedmiot o roboczej nazwie nazwie "erudycja ogólna" dający podstawy do późniejszej szerokiej orientacji w świecie współczesnym.

gimnazjum:
- W większej częsci oddałbym je psychologom, bo nabuzowana hormonami młodzież gimnazjalna owszem, uczy się chętnie, ale zazwyczaj równo nie tego, co chcieliby jej wpoić Szacowni Edukatorzy. Tak zatem:
- treningi psychologiczne (asertywość, otwarcie, komunikacja, zdolność radzenia sobie z własnymi problemami emocjonalnymi, rozumienie siebie jako odrębnej jednostki i jako cząstki zbiorowości, kontrolowanie agresji, elementy nauki poztywnego myślenia, przygotowanie psychiczne do częstych zmian pracy i zawodu, treningi usprawniające pamięć i kojarzenie)
- poszerzenie przyrodoznawstwa, humanistyki, nauk formalnych,
- początek edukacji seksualnej,
- wiedza o świecie współczesnym,
- kontynuacja nauki języka ojczystego i obcych,
- blok przedmiotowy o nazwie roboczej "edukacja kulturalna": historia powszechna, historia kultury, sztuki, literatury i filozofii, wiedza o społeczeństwie)
- kontynuacja erudycji ogólnej,
- kontynuacja przygotowania do życia w demokracji,
- kontynuuacja poznawania zagadnień duchowości,
- wychowanie fizyczne.

liceum/technikum:
- bardziej zaawansowane kursy: historii powszechnej (z historią sztuki, nauki, idei, oraz historią polityczną i społeczną), przyrodoznawstwa, nauk formalnych, nauk społecznych,
- kontynuacja języka ojczystego i obcych,
- kontynuacja przygotowania do życia w demokracji
- kontynuacja erudycji ogólnej,
- kontynuacja wychowania seksualnego,
- zajęcia z rozpoznawania i zaspkajania własnych potrzeb duchowych.
- wychowanie fizyczne,
- przedmioty specjalizacyjne, lub autorskie,
- treningi psychologiczne (obliczone na usprawnienie przyswajania informacji i posługiwainia się nią),
- przedmiot o roboczej nazwie "wikipedia" :-), czyli nauka sprawnego nawigowania w infosferze,
- jakiś przedmiot o roboczej nazwie "przedsiębiorczość",
- elementy kultury prawnej.

Całość powinna być raczej integracyjna (nastawienie wychowania raczej na współpracę i odnalezienie swego miejsca w społeczności), niżli selekcyjna.

Co o tym sądzicie?

konto usunięte

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Krzysztof B.:
>
Michał C.:
Premie (z tego co pamietam ok. 1000 PLN) dla doktorantow (i tylko doktorantow) za publikacje za 32 punkty.

Tylko za 32 punkty czy w/g przelicznika za punkt? Może się mylę, ale wydaje mi się, że są dziedziny w których nie ma tak wysoko punktowanych czasopism, co automatycznie eliminowało by pewną grupę doktorantów.

Nie no, wtedy oczywiście maks. z danej dziedziny. U mnie jest kilka za 32, ale nie ma nic za 40 - zarezerwowane chyba tylko dla nauk o życiu...?

Pomysł świetny, ale:
- Czemu ograniczać go tylko do doktorantów? Premia powinna być dla każdego. Wiele wydziałów (w tym mój) nie uszczupliłoby swoich budżetów specjalnie :P.
- 1000 zł to malutko (oczywiście o wiele lepiej niż nic!), zważywszy na różnicę nakładu pracy. Dość często publikacja za 32 pkt różni się od tej za 9 wcale nie oryginalnością pomysłu, ale perfekcyjnym dopracowaniem metodologicznym i bardziej solidnym uzasadnieniem wniosków, co wymaga sporo czasu...
Likwidacja procedur przetargowych. Wszystkich. Zamiast tego albo otwarta licytacja, albo koniecznosc uzasadnienia z jakiego powodu wybralo sie zakup w danej firmie.

Dodał bym jeszcze - kwalifikacja dostawców zgodnie z jakimiś konkretnymi regułami np. ISO tzn. biorąc pod uwagę wiele parametrów wśród których cena jest najmniej istotnym.

A po co w ogóle uzasadnienie czy jakieś reguły kwalifikacji dostawców? Skoro rozlicza się człowieka z efektu badań, to będzie on starał się optymalnie wydać przyznane mu w ramach grantu pieniądze, czyż nie? Czy kogokolwiek powinno obchodzić jak kupi niezbędną aparaturę? Skoro sponsor projektu naukowego ufa, że ktoś przez dłuższy czas będzie rzetelnie wykonywał badania i płaci mu w ciemno sporo kasy na wynagrodzenie, to skąd brak zaufania co do zasadności zakupów?

Wnioskowałem o zakup oprogramowania. Najpierw były naciski, by kupić coś innego u dostawcy, z którym już była podpisana umowa. Wymagało to ode mnie nauki nowego narzędzia, więc odmówiłem. W związku z tym powołanie komisji przetargowej do prostego zakupu za 6k zł musiało stać się jednym z punktów na radzie wydziału, zająć czas kilku profesorów, a potem specjalisty od przetargów. Czekałem na zakup 4 miesiące (+6 na komputer wcześniej).

W przypadku sprzętu absurd jest tym większy, że przecież można napisać specyfikację jaką spełnia aparatura tylko jednego producenta, po czym dostać to czego się potrzebuje bez wymieniania nazwy tego producenta, za to z niezłym opóźnieniem. Oczywiście pod warunkiem, że jakaś firma widzi sens w masie papierologii, by opchnąć sprzęt za niewielką dla niej wartość.

Ktoś jest w stanie wyjaśnić sens istnienia przetargów?
Sławomir Żółkiewski

Sławomir Żółkiewski Naukowiec, inżynier,
akademik,
Politechnika Śląska

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Tomasz S.:
Ktoś jest w stanie wyjaśnić sens istnienia przetargów?

Kasa i stołki?

konto usunięte

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Tomasz S.:
Krzysztof B.:
>
Michał C.:
Premie (z tego co pamietam ok. 1000 PLN) dla doktorantow (i tylko doktorantow) za publikacje za 32 punkty.

Tylko za 32 punkty czy w/g przelicznika za punkt? Może się mylę, ale wydaje mi się, że są dziedziny w których nie ma tak wysoko punktowanych czasopism, co automatycznie eliminowało by pewną grupę doktorantów.

Nie no, wtedy oczywiście maks. z danej dziedziny. U mnie jest kilka za 32, ale nie ma nic za 40 - zarezerwowane chyba tylko dla nauk o życiu...?

Pomysł świetny, ale:
- Czemu ograniczać go tylko do doktorantów? Premia powinna być dla każdego. Wiele wydziałów (w tym mój) nie uszczupliłoby swoich budżetów specjalnie :P.
- 1000 zł to malutko (oczywiście o wiele lepiej niż nic!), zważywszy na różnicę nakładu pracy. Dość często publikacja za 32 pkt różni się od tej za 9 wcale nie oryginalnością pomysłu, ale perfekcyjnym dopracowaniem metodologicznym i bardziej solidnym uzasadnieniem wniosków, co wymaga sporo czasu...

Czasem nawet łatwiej się opublikować w wysoko punktowanym czasopiśmie niż w takim ze średniej półki. Możliwe, że większość osób wybiera "średniaki" i tam większy tłok jest. Ale popieram pomysł z premiami za publikacje (zwłaszcza, że czasem wiele osób nawet dokłada do publikacji płacąc za tłumaczenia itp.). W ogóle fajnie jakby w zespole była osoba od publikacji - pomaga w złożeniu tekstu, sprawdza język/tłumaczy, poprawia grafikę zgodnie z wymaganiami itd. To jednak sporo pracy zajmuje i pozwoliłoby odciążyć naukowców.

konto usunięte

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Piotr Fabijańczyk:
Czasem nawet łatwiej się opublikować w wysoko punktowanym czasopiśmie niż w takim ze średniej półki. Możliwe, że większość osób wybiera "średniaki" i tam większy tłok jest.
Pewnie zależy też od cyklu wydawniczego. W lutym złożyłem manuskrypt do kwartalnika (9 pkt) i podobno jest szansa, że w drugiej połowie roku będzie recenzja :/. A z dwutygodnika (32) dostałem recenzje już po 3,5 mies - i to wyjątkowo wnikliwe...
W ogóle fajnie jakby w zespole była osoba od publikacji - pomaga w złożeniu tekstu, sprawdza język/tłumaczy, poprawia grafikę zgodnie z wymaganiami itd. To jednak sporo pracy zajmuje i pozwoliłoby odciążyć naukowców.

Dokładnie, to kolejny powód, by płacić premię. Dobre wydawnictwa jak Elsevier czy Springer mają wysokie wymagania edytorskie. W recenzji miałem wyraźną sugestię, że tekst powinien być przeczytany przez native'a, bo chociaż język jest dobrej jakości, to jednak mylimy te nieszczęsne przedimki i są jakieś błędy gramatyczne. Wykresy mają być 1000 dpi, czcionka na nich zgodna z tą w tekście, itd., itp., masa roboty. Osoba za to odpowiedzialna zdecydowanie zasługuje na współautorstwo. A nie zasługuje na nie ktoś, kto tekstu na oczy nie widział, choćby był rektorem czy dziekanem.Tomasz S. edytował(a) ten post dnia 03.05.12 o godzinie 09:53

konto usunięte

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Jeszcze a propos nagród dla doktorantów. W 2009 dostałem zespołową nagrodę rektora za osiągnięcia naukowe. Laurka dla wszystkich plus nagroda pieniężna dla... wszystkich oprócz mnie. Bo nie byłem pracownikiem, tylko doktorantem i jakiś przepis nie pozwalał.

Mam dodawać kto napisał 80% najdłuższego rozdziału tej zespołowej pracy, kto 20%, a kto jest jego pierwszym współautorem, choć przy badaniach i tekście nie zrobił nic? Kiedyś nawet myślałem, by namówić jakiegoś utytułowanego profesora do zadania paru pytań pierwszemu autorowi, po czym jak ten zwróci się o pomoc w odpowiedzi, to go zbyć, skoro jest głównym wykonawcą :P.
Sławomir Żółkiewski

Sławomir Żółkiewski Naukowiec, inżynier,
akademik,
Politechnika Śląska

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Tomasz S.:
Jeszcze a propos nagród dla doktorantów. W 2009 dostałem zespołową nagrodę rektora za osiągnięcia naukowe. Laurka dla wszystkich plus nagroda pieniężna dla... wszystkich oprócz mnie. Bo nie byłem pracownikiem, tylko doktorantem i jakiś przepis nie pozwalał.

Mam dodawać kto napisał 80% najdłuższego rozdziału tej zespołowej pracy, kto 20%, a kto jest jego pierwszym współautorem, choć przy badaniach i tekście nie zrobił nic? Kiedyś nawet myślałem, by namówić jakiegoś utytułowanego profesora do zadania paru pytań pierwszemu autorowi, po czym jak ten zwróci się o pomoc w odpowiedzi, to go zbyć, skoro jest głównym wykonawcą :P.

Oj Tomek, nie przesadzaj, wszyscy płacimy frycowe. Tak działa ten system, Ci co są nad nami też musieli zapłacić, więc w zasadzie wszystko się wyrównuje. Twój przypadek to jeszcze jest łagodny, gorzej, gdy robisz na 10 współautorów, a żaden z nich nie ma nawet ochoty by Ci w czymkolwiek pomóc. Jednak mam osobiste wrażenie, że włożona praca prędzej czy później przyniesie zamierzony efekt i wtedy już tylko od nas będzie zależało czy będziemy tkwić w układzie, czy damy szansę swoim podopiecznym by pracowali tylko na swoje konto.
Włodzimierz Zylbertal

Włodzimierz Zylbertal badacz, wynalazca,
doradca,
popularyzator,
nauczyciel, pu...

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Kiedy szykowałem się do mojego niedoszłego doktoratu, niedoszły promotor, zlecając mi napisanie artykułu w redagowanym przez siebie periodyku, niby od niechcenia rzucił uwagę: "nie możesz tak całkiem otwarcie pisać na swoje tematy - jak będziesz profesor emeritus, i wszyscy będą ci mogli nagwizdać, wtedy proszę. Więc póki co napisz o (i tu temat).
Uczciwie jednak przyznać muszę, że, choć doktorat musiałby być, z Naszych Ukochanych Przyczyn Obiektywnych, "po linii i na bazie" (dlatego go sobie odpuściłem, nie aspirowałem do stanowiska na uczelni), to jednak w trakcie późniejszej współpracy ten sam człowiek przyjął do druku moje dwa artykuły na wcale kontrowersyjny temat. Podobno uzyskały nie najgorsze recenzje.
Wniosek z tego, że system mamy taki więcej z minionej epoki: jak się komu co spodoba, to "pa uważanju" idzie sporo zrobić. Nie musi to być złe, jeśli owi decydenci "pa uważanju" są - jak mój niedoszły promotor - ludźmi światłymi i odważnymi.Włodzimierz Zylbertal edytował(a) ten post dnia 03.05.12 o godzinie 17:38
Włodzimierz Zylbertal

Włodzimierz Zylbertal badacz, wynalazca,
doradca,
popularyzator,
nauczyciel, pu...

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

I jeszcze paradoks, jakiego często doświadczam jako para-naukowiec w "prawdziwych" naukowych środowiskach, przynajmniej w ich bardziej otwartej części: spotykam się przeważnie ze spora życzliwością dla swojej nietypowej działalności badawczej - i nieodmiennie prośbą w rodzaju: Panie Włodzimierzu, to, co pan robi wydaje się ciekawe, niech pan to ciągnie i jak najbardziej próbuje zbliżyć się do nauki, ale sam pan chyba rozumie, jakby się moi koledzy dowiedzieli, że ja się tym też interesuję, no, wicie-rozumicie, najlepiej, żeby ta rozmowa nie wyszła poza ten pokój.
Raz tylko miałem większa satysfakcję, na poświęconej dialogowi medycyny akademickiej i alternatywnej konferencji zorganizowanej w krakowskim Collegium Medicum: tamże pewien uczestnik, lekarz z tytułem doktora hab. nauk. medycznych, powiedział mi, oczywiście po cichu i w najciemniejszym kącie kuluarów: panie Włodzimierzu, ja panu trochę zazdroszczę. Pan co prawda nie ma porządnych funduszy, nie ma zapewne wielkich możliwości eksperymentalnych - ale ma pan coś, o czym ja mogę tylko marzyć: pełną swobodę badań.
Czyli, debatując o poprawie jakości nauki, postuluję przyznanie nowatorom-pasjonatom , jakich w nauce trochę jest, swobody badań i oszczędzenie im upokarzającego nieraz czekania latami na możliwość samodzielnej pracy twórczej, choć nie postuluję wykładania na to od razu wielkich pieniędzy. Takie małe (ale nie głodowe!) fundusze Szacownej Nauki nie zubożą - a mogą okazać się najlepiej zainwestowanymi w nią pieniędzmi.

konto usunięte

Temat: Dyskusja - propozycje rozwiazań mogących poprawić stan...

Sławomir Żółkiewski:
Oj Tomek, nie przesadzaj, wszyscy płacimy frycowe. Tak działa ten system, Ci co są nad nami też musieli zapłacić, więc w zasadzie wszystko się wyrównuje.

Znając środowisko uczelnianych mechaników mogę powiedzieć, że nie dziwię się, że tak samo jest u Ciebie. Ale nie wszędzie tak jest. Są miejsca (np. panowski CAMK, Nencki, IPPT), gdzie szef nie kradnie cudzych wyników przez dopisanie się do publikacji. Nikogo nie dziwi, że promotor jest za doktorantem w kolejności autorów ani nie dziwi fakt, że w ogóle nie jest współautorem, skoro tylko kierował pracą, ale sam nic nie zrobił.

To są zdrowe zasady i na szczęście sytuacja zmierza w tym kierunku. Nie ma co liczyć, że za 10 lat przyszli doktoranci pozwolą się d..ć i rachunek się wyrówna. Zresztą taki układ z natury jest obrzydliwy i ja to już zarzuciłem u siebie; najwyżej nie obronię zrecenzowanego już doktoratu :P



Wyślij zaproszenie do