Temat: Artykuł: Nauczycieli jest za dużo - Metro 28.10.2010
"Lekcje zadawane "do odrobienia w domu" oznaczają, że szkoła część procesu edukacyjnego przerzuca na rodzinę. To automatycznie zmniejsza szanse dzieci rodziców gorzej wykształconych czy takich, którzy z braku czasu nie mogą codziennie odrabiać lekcji."
Nie jestem zwolenniczką zadawania jak to nazywasz "lekcji do odrobienia w domu" choć mi się to zdarza. Powód jest prosty - dziś dla ucznia brak zadania niestety oznacza "nie muszę się uczyć". Dla jasności nie myślę o licealistach, a o niższych etapach edukacyjnych.
Piszesz Magdo "Poza tym dzieciaki miałyby mniej czasu na głupie pomysły - nie oszukujmy się większość z nich pozostaje w ciągu dnia bez żadnego nadzoru."
To bardzo szczytne to o czym piszesz ... i prawdziwe. Tylko, że popełniasz jeden podstawowy błąd ... nauczyciel nie ma zastępować rodzica w jego obowiązkach. I nie jestem gołosłowna. Znam przypadki gdy rodzic przysyła dziecko do szkoły o godz. 6.35, jest ono na świetlicy, idzie na lekcje i potem wraca na świelicę. Jest tam do godz. 16.00 pod warunkiem, że rodzic przyjdzie na czas, a nie jeden raz zostawało takie dziecię u mnie w gabinecie do 17.00, a nawet 17.30..., bo ktoś kto miał odebrać zapomniał to zrobić.
Często my nauczyciele w trosce o dobro dziecka zapominamy, że ma ono rodziców, a oni mają obowiązki wobec swego dziecka. Niestety wielu rodziców wie bardzo mało o swoich dzieciach, o tym co lubią, co się z nimi dzieje, jak funkcjonuje w grupie rówieśniczej.
Nie traktuj moich słow jako próbę ucieczki przed obowiązkami. Bardzo często w ciągu tygodnia jestem w szkole po ponad 10 godz. dłużej aby przygotować uczniów do konkursu lub dać szansę na nadrobienie zaległości i od czasu do czasu ogarnia mnie wściekłość, bo po 2 godz. czekania na "delikwentów" pojawia się jedna osoba.
Zgadzam się również z Anną, nasze szkoły nie są przygotowane organizacyjnie i technicznie na pracę własną nauczycieli. Myślę natomiast, że pewnym krokiem w tym kierunku, od którego nalezałoby zacząć to kwestia zwykłego ewidencjonowania czasu pracy nauczycieli. Dopiero na bazie tego można rozpocząć prace nad 40 godzinnym pobytem nauczyciela w szkole. I jeszcze jedna rzecz, nauczyciele oprócz tego, że przygotowują się do zajęć to biorą udział w szkoleniach, najczęściej po godzinach pracy, tak by nie tracili uczniowie. Jeżeli nauczyciele pojada na szkolenia w ramach 40 godzin, to zajęcia z uczniami nie odbędą się. Podobnie jeżeli pojedzie w sobotę lub niedzielę.
Pewne jest jednak to, że zmiany w mentalności części nauczycieli i dużej grupy społeczeństwa muszą nastąpić.