Adam Dariusz Świderski

Adam Dariusz Świderski Deputy Sales
Director, HBO POLSKA

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Leszek Z.:
Ups, zrobiłem mały rachunek sumienia: byłem coachem dla mojego dziecka. A ostatnio... hmmm... jak to mówią "zapracowany jestem".
Dzięki za przypomnienie o tym, co najważniejsze :)

Ucząc się aktywnego słuchania w praktyce, często w trójkę (ja, moja żona i syn) rozmawialiśmy w konwencji coachingu - odkrywając swoje potrzeby, dzieląc się emocjami i szukając wspólnych rozwiązań.
A co do autorytetów, mogą być dwa rodzaje:
1. Oparty na strachu - stosunkowo łatwo go wypracować, karząc dziecko , strasząc i wzbudzając w nim lęk. ("Rodzic jest autorytetem, bo jest silniejszy i stanowi dla mnie zagrożenie, boję się go")
2. Oparty na szacunku - kiedy pokazujemy dziecku nowe możliwości, dajemy bezpieczeństwo, budujemy poczucie pewności siebie i spokój. ("Rodzic jest autorytetem, bo kocham go i wiem, że on kocha mnie, i mogę znaleźć w nim oparcie")
Ten drugi rodzaj szacunku wymaga otwartości i dostępności, zbudowania dobrych relacji, spędzania czasu z dzieckiem, itd. Uwielbiam te momenty, kiedy mój syn zmienia swój stan emocjonalny podczas rozmowy ze mną (np. z frustracji w radość) i wiem, że w tym momencie jestem dla niego autorytetem i coachem.

Brać pod uwagę można oczywiście tylko ten drugi przypadek, choć znam wiele osób , które posługują się sposobem pierwszem na budowanie autorytetu, albo budują go na zasadzie wieku - "jestem starszy, więc mądrzejszy" (chyba nie ma nic głupszego).

Wskazałeś na "rachunek sumienia" - to ważne, bo często z uwagi na brak czasu o wielu rzeczach się zapomina.
Małgorzata G.

Małgorzata G. Mistrz Feng Shui i
astrologii Ba Zi (4
Filary
Przeznaczenia)

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Dorota S.:
Ewa N.:
I zadam jeszcze jedno kontrowersyjne pytanie? Czy Wasze dzieci są dla Was autorytrtem?

Mam osiemnastoletnią córkę i czternastoletniego syna.
Niejednokrotnie są godne naśladowania, ale czasami ich pomysły sa zbyt szalone i wymagaja przedyskutowania. Są momenty że wypowiedzi dzieci w swojej szczerości do bólu palą jak ogień . Uczymy się od siebie nawzajem stawać w prawdzie i tak dzień po dniu budujemy swoje autorytety. Dzieci sa fantastyczne do momentu kiedy my dorośli nie stłamsimy w nich wyobraźni, radości i ufności.

Dorota


Dorotko,

Pięknie ujęte!
Ja właśnie też tak to czuję. Przecież dziecko to nie kopia nas samych - to jest jednak inny człowiek :o) I z zachwytem obserwuję, jak się ten człowiek rozwija, jak szlifują się jego poglądy na różne sprawy. Grunt to nie przeszkadzać mu w rozwoju. Oczywiście trzeba też czasem zareagować, gdy sprawa może pójść w zdecydowanie złym kierunku :o) Dyskusja jest wtedy najlepszym sposobem. Trzeba pokazać dziecku złe i dobre strony jego decyzji. I może przede wszystkim - nigdy, przenigdy nie zawieść jego zaufania. U nas jest tak, że gdy "młode" o coś pytają, radzą się nas, my mówimy jakie jest nasze zdanie. Jeśli to zdanie różni się od oczekiwanego przez dziecko, jest konsternacja i chwila zastanowienia. Ostatnio myślałam, że padnę z wrażenia..."Starszy młody" stwierdził, że choć się nie zgadza z naszą decyzją, to jednak ufa nam, że tak będzie dla niego lepiej...Czy to jest autorytet? Bo ja wiem, może. Ale faktem jest, że nigdy naszych dzieci nie okłamaliśmy ani nie robiliśmy z nich balonów (np. skąd się biorą dzieci :o) Zawsze traktowaliśmy dzieci z szacunkiem, jeśli można tak to nazwać. Tak, to chyba to - wzajemny szacunek. Gdy dziecko zrozumie, że nakazy i zakazy są dla jego dobra, a nie mają wcale na celu stłamsić osobowości, to już pół sukcesu, bo dziecko się nie buntuje bez sensu :o) Nie ma nacisku, nie ma buntu.
Gdy się dziecko traktuje jak partnera i wysłucha jego racji, nie uwierzycie jak takie nastolatki mogą mieć fajnie poukładane w głowach :o) Oczywiście mają inne poglądy na niejedno, ale na tym polega cała rzecz - otwartość i tolerancja. Dialog.

I jeszcze czas. Gdy ja mam pilną pracę i chodzę prawie na rzęsach, a przychodzi któreś z dzieci z jakimś "smutkiem" - rzucam wszystko, aby wysłuchać. On potrzebuje pomocy tu i teraz, potem problem może się stać za duży. Ale to działa też w drugą stronę. Jak nam coś "wypadnie" pilnego, jakaś zmiana planów, to i dzieci rzucają wszystko i ruszają na pomoc. To takie proste. Bez książek, bez poradników. Po prostu.

Pozdrawiam
Małgosia
Dorota S.

Dorota S. przełamuję
stereotypy,
nauczyciel
przedsiębiorczości
ZSGD...

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Bez książek, bez poradników. Po prostu.

Szkoła bogatszego człowieczeństwa

w książkach też o tym piszą:
Familiaris Consortio : "Wszyscy członkowie rodziny, każdy wedle własnego daru, mają łaskę i odpowiedzialny obowiązek budowania dzień po dniu komunii osób, tworząc z rodziny "szkołę bogatszego człowieczeństwa". Dokonuje się to przez łaskę i miłość wobec dzieci, wobec chorych i starszych; poprzez wzajemną służbę wszystkich; poprzez dzielenie sie dobrami, radościami i cierpieniami.
Podstawowym czynnikiem w budowaniu takiej komunii jest wymiana wychowawcza między rodzicami i dziećmi, w której każdy daje i otrzymuje"
Dorota S.

Dorota S. przełamuję
stereotypy,
nauczyciel
przedsiębiorczości
ZSGD...

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

I kto by pomyślał, że słowa Jana Pawła II zakończą tak ciekawy wątek. Czy nie mamy już nic do powiedzenia w tej kwesti, czy raczej przywołanie autorytetu Jana Pawła II w tym miejscu jest nie na miejscu?
Ewa N.

Ewa N. Warszawa

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Wspaniały cytat. No proszę, nie sądziłam, ze jestem tak blisko tej idei:)

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Witam

z budowniem autorytetu zgadzam się w 100% niemniej jednak co do coachingu z dzieckiem nie do końca

patrzac na nasza profesje możemy rozpatrywac to w dwojaki sposób

1. Wiemy , rozumiemy , jestesmy wyczuleni na słowa , zachowania , mimike , przewidujemy czesto reagujemy bo widzimy , słyszymy to czego bez znajomosci technik , narzedzi , sposobów , obycia , wytrenowania na sobie bysmy nie dostrzegali według mnie troche to nie pomaga w naturalnym rozwoju pociech

2. Z grugiej strony mozemy reagowac i podswiadomie wiem ze czasem mi to pomaga w byciu ojcem

coaching rezerwuje dla klientów nie dla moich najblizszych choc i tak zadaje pytania ale staram sie kontrolowac

Tomek

konto usunięte

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Moim zdaniem tu najlepiej stosować styl mieszany. Czysty coaching nie ma sensu. To nie ta systuacja, co w biznesie. Mogę się podzielić moimi doświadczeniami z pracy z moimi Bliźniakami. Czysty coaching kompletnie by się nie sprawdził. Pomijam fakt, że bym też nie chciał... :-)

Pozdrawiam,

Z
Eliza K.

Eliza K. zenCO coaching

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Jezeli uznamy, ze jednymi z najważniejszych rzeczy w coachingu jest umiejętność słuchania z jak najmniejszą ilością naszych filtrów i pryzmatów,całkowite skupienie się na drugiej osobie, bez narzucania swojej wizji świata to myślę, że coaching jest cudownym "wynalazkiem" to jak wszystko inne, które uczy nas otwierać się na drugiego człowieka (co z tego, że mniejszego, ale do czasu..) bez uprzedzeń.. z szacunkiem dla jego odmienności... Jako podręcznik dla "coachów" polecam Thomasa Gordona Wychowanie bez porażek (tytułu nie jestem pewna).. :), który zresztą stał się podstawą do różnych programów typu "no violent communication" czy tez "transforming communication" używanych w negocjacjach pomiędzy walczącymi stronami konfliktów różnych....

mama 9letniej córki z charakterkiem

konto usunięte

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Gordon - doskonała książka (a raczej książki). Po raz pierwszy wpadła mi w ręce na początku lat '90. Na wskroś praktyczna. Także polecam. Również pozostałe książki Gordona, począwszy od "Wychowanie bez porażek szefów, liderów, przywódców".

Ojciec niespełna 3-letnich bliźniaczek :-)

Pozdrawiam,

Z



Wyślij zaproszenie do