Adam Dariusz
Świderski
Deputy Sales
Director, HBO POLSKA
Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?
Leszek Z.:
Ups, zrobiłem mały rachunek sumienia: byłem coachem dla mojego dziecka. A ostatnio... hmmm... jak to mówią "zapracowany jestem".
Dzięki za przypomnienie o tym, co najważniejsze :)
Ucząc się aktywnego słuchania w praktyce, często w trójkę (ja, moja żona i syn) rozmawialiśmy w konwencji coachingu - odkrywając swoje potrzeby, dzieląc się emocjami i szukając wspólnych rozwiązań.
A co do autorytetów, mogą być dwa rodzaje:
1. Oparty na strachu - stosunkowo łatwo go wypracować, karząc dziecko , strasząc i wzbudzając w nim lęk. ("Rodzic jest autorytetem, bo jest silniejszy i stanowi dla mnie zagrożenie, boję się go")
2. Oparty na szacunku - kiedy pokazujemy dziecku nowe możliwości, dajemy bezpieczeństwo, budujemy poczucie pewności siebie i spokój. ("Rodzic jest autorytetem, bo kocham go i wiem, że on kocha mnie, i mogę znaleźć w nim oparcie")
Ten drugi rodzaj szacunku wymaga otwartości i dostępności, zbudowania dobrych relacji, spędzania czasu z dzieckiem, itd. Uwielbiam te momenty, kiedy mój syn zmienia swój stan emocjonalny podczas rozmowy ze mną (np. z frustracji w radość) i wiem, że w tym momencie jestem dla niego autorytetem i coachem.
Brać pod uwagę można oczywiście tylko ten drugi przypadek, choć znam wiele osób , które posługują się sposobem pierwszem na budowanie autorytetu, albo budują go na zasadzie wieku - "jestem starszy, więc mądrzejszy" (chyba nie ma nic głupszego).
Wskazałeś na "rachunek sumienia" - to ważne, bo często z uwagi na brak czasu o wielu rzeczach się zapomina.