Ewa N.

Ewa N. Warszawa

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Nasze Dzieci - są w różnym wieku i trzeba je przygotować do funkcjonowania na nowym, szybko zmieniającym się rynku pracy, gospodarki czy w społeczeństwie. Czy sami jesteście coachami dla swoich dzieci? A może Wasze dzieci mają swoich coachów w szkole, a może uczycie swoje dzieci korzystania z porad psychologa lub doradcy zawodowego?
Osoby, które nie mają swoich dzieci też zapraszam - dzielcie się obserwacjami ze swoich środowisk. Miłego dnia:)

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Nie tylko coachem, ale i:
- opiekunem,
- przewodnikiem,
- nauczycielem,
- mentorem,
- sponsorem (i wcale tu nie chodzi o pieniądze :))
- inspiratorem

A to o czym piszę jest związane z poziomami neurologicznymi Roberta Diltsa, współtwórcy NLP.

opiekunem i przewodnikiem na poziomie środowiska (czyli m.in. naszego fizycznego otoczenia)
coachem - na poziomie zachowań
nauczycielem - na poziomie możliwości i umiejętności
mentorem - na poziomie przekonań i wartości
sponsorem - na poziomie tożsamości
a
inspiratorem - na poziomie celów i misji życiowej

Uważam, że to genialne podejście sprawdza się również w wychowaniu dzieci. Gdy dziecko jest coraz starsze stopniowo zmienia się też rola rodzica i dochodzą kolejne czynniki. Oczywiście jest to wszystko bardzo płynne i indywidualne.
Przykładowo trudno jest rozmawiać z czterolatkiem o misji życiowej, ale już od czterech lat jest się dla niego opiekunem i przewodnikiem, od np. trzech – coachem, czy nauczycielem i powoli zaczyna się być mentorem.

A gdy dziecko ma lat kilkanaście – to już wszystkie powyższe :)
przy czym dopasowane do wieku (czyli opiekun ale już inaczej, bo nastolatek już wie jak się przechodzi przez ulicę, i że się nie dotyka gorących naczyń :), aha a wracając do kilkulatka – on jeszcze nie wie co to jest dyskoteka :) podczas gdy nastolatek już to wie bardzo dobrze, czasem lepiej od rodziców ;)

Pozdrowienia
Tomasz Faber
Ewa N.

Ewa N. Warszawa

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Witaj Tomku, bardzo dziękuję za wypowiedź. A jakie jest Twoje zdanie w kwestii, takiej: Czy pojęcie Coach, którym się tutaj posługujemy nie łączy w sobie tych wszystkich ról razem? No właśnie: jakie jest rozumienie pojęcia coach? Czy różni się w odniesieniu do dorosłych i młodzieży? Czy aż tak jak napisałeś?

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Napisałem o podejściu wynikającym z NLP, a konkretnie o podejściu stworzonym przez Roberta Diltsa.
Myślę, że zawsze będzie względność w określaniu definicji coachingu i będzie ona wynikała z przyjętych kryteriów podziału, czy też kontekstu.
na marginesie ;) podam przykład:
Które pojęcie jest szersze "prezentacja", czy "autoprezentacja"?
...są dwie prawidłowe odpowiedzi ;)
1 - jeśli mówimy o menedżerze, który dba o wizerunek np. podczas spotkań bizensowych, to w ramach autoprezentacji używa on technik prezentacyjnych
2 - jeśli mówimy o prezentacji publicznej, wystąpieniach itp, to autoprezentacja jest wtedy częścią całej prezentacji, czy wystąpienia (bo prezenter jest jej elementem)
koniec marginesu ;)

Wracając do coachingu... Kryteriów podziału i kontekstów też jest kilka. Np. do kogo jest skierowany, co jest celem, w jakiej dziedzinie itd. Poziomy neurologiczne to też jedno z kryteriów.
Więc tak ogólnie można całość nazwać coachingiem jeśli pracuje się z daną osobą, ale gdyby odnieść to do firmy albo grupy ludzi, to wtedy np. na poziomie budowania wartości zespołowych będzie to np. mentoring :)))) (a przedszkolaki na wycieczce będą pod opieką przewodnika-nauczyciela a nie mentora :)

W naszej firmie przyjęliśmy podział na coaching dla handlowców (szeroko rozumianych) i coachig dla menedżerów. A wynika to z faktu, że mamy 3 grupy szkoleń: handlowe, umiejętności osobiste i zarządzanie miękkie. A co do coachingu to liczy się cel, jaki określa klient, lub potrzeby jakie my dostrzegamy w całym projekcie. A czy ten cel będzie osiągany taką czy inną formą coachingu, czy tez nazwiemy to mentoringiem, czy inspiracją to już sprawa na drugim planie.

Co do wieku i nie tylko wieku, moje zdanie jest takie, że narzędzia maja być adekwatne do osoby, celu, potrzeb i kontekstu. A ostatecznym ich miernikiem jest skuteczność i działanie dla dobra wszystkich zainteresowanych stron.
A jak klient (lub coach ;))) poczuje się lepiej kiedy usłyszy, że to jest właśnie executive coaching, to trzeba mu o tym powiedzieć ;)))

Czy odpowiedź jest zadowalająca :)) ?

Pozdrowienia
TomekTomasz Faber edytował(a) ten post dnia 03.04.07 o godzinie 15:23
Ewa N.

Ewa N. Warszawa

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

woow!:))

konto usunięte

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Tomasz F.:
Napisałem o podejściu wynikającym z NLP, a konkretnie o podejściu stworzonym przez Roberta Diltsa.
Myślę, że zawsze będzie względność w określaniu definicji coachingu i będzie ona wynikała z przyjętych kryteriów podziału, czy też kontekstu.
na marginesie ;) podam przykład:
Które pojęcie jest szersze "prezentacja", czy "autoprezentacja"?
...są dwie prawidłowe odpowiedzi ;)
1 - jeśli mówimy o menedżerze, który dba o wizerunek np. podczas spotkań bizensowych, to w ramach autoprezentacji używa on technik prezentacyjnych
2 - jeśli mówimy o prezentacji publicznej, wystąpieniach itp, to autoprezentacja jest wtedy częścią całej prezentacji, czy wystąpienia (bo prezenter jest jej elementem)
koniec marginesu ;)

Wracając do coachingu... Kryteriów podziału i kontekstów też jest kilka. Np. do kogo jest skierowany, co jest celem, w jakiej dziedzinie itd. Poziomy neurologiczne to też jedno z kryteriów.
Więc tak ogólnie można całość nazwać coachingiem jeśli pracuje się z daną osobą, ale gdyby odnieść to do firmy albo grupy ludzi, to wtedy np. na poziomie budowania wartości zespołowych będzie to np. mentoring :)))) (a przedszkolaki na wycieczce będą pod opieką przewodnika-nauczyciela a nie mentora :)

W naszej firmie przyjęliśmy podział na coaching dla handlowców (szeroko rozumianych) i coachig dla menedżerów. A wynika to z faktu, że mamy 3 grupy szkoleń: handlowe, umiejętności osobiste i zarządzanie miękkie. A co do coachingu to liczy się cel, jaki określa klient, lub potrzeby jakie my dostrzegamy w całym projekcie. A czy ten cel będzie osiągany taką czy inną formą coachingu, czy tez nazwiemy to mentoringiem, czy inspiracją to już sprawa na drugim planie.

Co do wieku i nie tylko wieku, moje zdanie jest takie, że narzędzia maja być adekwatne do osoby, celu, potrzeb i kontekstu. A ostatecznym ich miernikiem jest skuteczność i działanie dla dobra wszystkich zainteresowanych stron.
A jak klient (lub coach ;))) poczuje się lepiej kiedy usłyszy, że to jest właśnie executive coaching, to trzeba mu o tym powiedzieć ;)))

Czy odpowiedź jest zadowalająca :)) ?

Pozdrowienia
TomekTomasz Faber edytował(a) ten post dnia 03.04.07 o godzinie 15:23


bardzo cenne informacje.

mam inne pytanie - jak otworzyć nastolatka na zmiany? jak sprawić, żeby nie tylko słuchał, ale i zechciał wcielić w życie uwagi, żeby zrozumiał, że cenne uwagi to nie krytyka tylko dobrodziejstwo.

Czarek
Adam Dariusz Świderski

Adam Dariusz Świderski Deputy Sales
Director, HBO POLSKA

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Przede wszystkim to danie nastolatkowi wolności.
Większość złapie się za głowę ?
Wolność ? I tak mają jej za dużo!...

Ale wolność to przyjęcie odpowiedzialności.
Nie odrobiłeś lekcji - Ty dostałeś pałę.
Za późno wstałeś - pójdziesz do szkoły głodny.
Wróciłeś zbyt późno - będziesz nie wyspany...
Itp.
Problemem jest , że kiedy zbytnio koncetrujemy się na dzieciakach i chcemy je odpowiednio ukierunkować, to zapominamy o daniu im odpowiedzialności.
Zbytnia opiekuńczość nie jest wskazana.

Ponadto - być coachem dla swojego dziecka...
Ważny jest autorytet.
I to nie ten przypisany z racji wieku, z tytułu bycia rodzicem.
Coach bez autorytetu ? Nie istnieje.
Zauważcie , że w świecie dorosłych, autorytet taki można łatwiej zbudować poprzez:
stanowisko
konieczność wypadnięcia przez szkolącego się na szkoleniu/coachingu dobrze (aby coach nas dobrze ocenił, więc nie będę sobie strzelał w kolano)
przyświecają inne cele (pomyślcie jakbyście zareagowali gdyby coach kazał Wam wracać do domu o 20.00 i myć zęby przed pójściem spać - czy wtrącał by się Wam do prywatnego życia).

Nie jest to więc takie proste, jak w przypadku dorosłych.
I moim zdaniem darujmy sobie bezpośrednie porównania dzieci z handlowcami itp. bo to jest bez kompletnie sensu. To czysta teoria, którą można sprzedawać sobie na półkach w EMPIKu.

Punktem wyjścia by być coachem - jest autorytet, co jest trudne, bo my się starzejemy, dziecko rośnie w siłę, zmienia otoczenie, dowiaduje się o wielu rzeczach znacznie szybciej niż możemy to sobie wyobrazić i jest BACZNYM OBSERWATOREM.

Bez autorytetu, cała "szkoła zarządzania nastolatkami" zda się psu na budę...Adam Dariusz Świderski edytował(a) ten post dnia 09.04.07 o godzinie 10:51
Ewa N.

Ewa N. Warszawa

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?


bardzo cenne informacje.

mam inne pytanie - jak otworzyć nastolatka na zmiany? jak sprawić, żeby nie tylko słuchał, ale i zechciał wcielić w życie uwagi, żeby zrozumiał, że cenne uwagi to nie krytyka tylko dobrodziejstwo.

Czarek

Ja uważam, że trudno jest otworzyć "Nastolatka" na zmiany. Gdy jest nastolatkiem to już machina poszła w ruch i zaczyna działać to o czym udało nam się (lub nie) z nim porozmawiać wcześniej - od najmłodszych lat dziecięcych.

Ale jest jeden malutki sposób na to, żeby ten młody człowiek chciał z nami rozmawiać i nawet słuchać rad: dużo wspólnego śmiechu, mówienie tym samym "slangiem" - co jest powodem do śmiechu nie tylko dla nastolatków ale i dla nas. I jeszcze to o czym wszyscy wiemy ale nie zawsze używamy: akceptacja, wrażliwość i wsparcie w sprawach, których mają kłopot - (bez poczucia winy ze strony rodzica.)

To jet dopiero wyzwanie dla coacha!

A nagroda przychodzi sama - a jest nią możliwość uczestnictwa z naszymi młodzikami w ich sprawach (druga młodość?;))Ewa Najdenow edytował(a) ten post dnia 09.04.07 o godzinie 17:48
Adam Dariusz Świderski

Adam Dariusz Świderski Deputy Sales
Director, HBO POLSKA

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Ewa N.:

bardzo cenne informacje.

mam inne pytanie - jak otworzyć nastolatka na zmiany? jak sprawić, żeby nie tylko słuchał, ale i zechciał wcielić w życie uwagi, żeby zrozumiał, że cenne uwagi to nie krytyka tylko dobrodziejstwo.

Czarek

Ja uważam, że trudno jest otworzyć "Nastolatka" na zmiany. Gdy jest nastolatkiem to już machina poszła w ruch i zaczyna działać to o czym udało nam się (lub nie) z nim porozmawiać wcześniej - od najmłodszych lat dziecięcych.

Ale jest jeden malutki sposób na to, żeby ten młody człowiek chciał z nami rozmawiać i nawet słuchać rad: dużo wspólnego śmiechu, mówienie tym samym "slangiem" - co jest powodem do śmiechu nie tylko dla nastolatków ale i dla nas. I jeszcze to o czym wszyscy wiemy ale nie zawsze używamy: akceptacja, wrażliwość i wsparcie w sprawach, których mają kłopot - (bez poczucia winy ze strony rodzica.)

To jet dopiero wyzwanie dla coacha!

A nagroda przychodzi sama - a jest nią możliwość uczestnictwa z naszymi młodzikami w ich sprawach (druga młodość?;))Ewa Najdenow edytował(a) ten post dnia 09.04.07 o godzinie 17:48

I tu widzisz się z Tobą do końca nie mogę zgodzić.
Piszesz:
"żeby ten młody człowiek
chciał z nami rozmawiać i nawet słuchać rad: dużo wspólnego śmiechu, mówienie tym samym "slangiem" - co jest powodem do śmiechu nie tylko dla nastolatków ale i dla nas. I jeszcze to o czym wszyscy wiemy ale nie zawsze używamy: akceptacja, wrażliwość i wsparcie w sprawach, których mają kłopot - (bez poczucia winy ze strony rodzica.)..."

Otóż nie jest to podstawą działania.
Jeszcze raz wrócę , że celem jest by być dla dziecka autorytetem.
Jeśli ktoś potrafi budować autorytet mówiąc "slangiem" nastolatka - niech buduje, jeśli ktoś buduje to poprzez śmiech - niech buduje... itp.
Ale zawsze musi budować autorytet.
Czemu ?
A bo rodzice , którzy nie będą mieli autorytetu, a będą się śmiali i będą wrażliwi i będą mówili"slangiem" i tak zostaną : "starymi", "zgredami", "wapniakami" itp.

Dlatego należy najpierw się zastanowić - JAK BUDOWAĆ AUTORYTET - CO JEST POTRZEBNE DO JEGO BUDOWANIA - (JAKIE NARZĘDZIA) I TO KOŃCA ŻYCIA DZIECKA I NALEŻY TO WPROWADZIĆ.

Wiemy też skądinąd, że okres bycia nastolatkiem - to trudny okres. Ale pamiętajmy , że nie jedyny.
Przecież rodzicem się jest do końca swego życia - co z tego, że dziecko dorasta i odchodzi.
Czy to znaczy, że już nie powinniśmy być autorytetami ?
Tylko proszę tzw. pojęcia autorytetu nie mylić z pojęciem autokratyzmu i despotyzmu :)
Adam Dariusz Świderski

Adam Dariusz Świderski Deputy Sales
Director, HBO POLSKA

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

I jeszcze jedno, wsparcie nastolatka w jego trudnych sprawach i chwilach - jest oczywiste. Akceptacja też, co prawda trzeba umieć rozróżniać akceptację dla działań i akceptację dla człowieka.

Ważny jest sposób udzielania wsparcia.
Ale to zupełnie oddzielne zagadnienie, które jest na tyle szerokie, że może stanowić kompletnie oddzielny wątek.
Dorota S.

Dorota S. przełamuję
stereotypy,
nauczyciel
przedsiębiorczości
ZSGD...

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Ewa N.:
Nasze Dzieci - są w różnym wieku i trzeba je przygotować do funkcjonowania na nowym, szybko zmieniającym się rynku pracy, gospodarki czy w społeczeństwie. Czy sami jesteście coachami dla swoich dzieci? A może Wasze dzieci mają swoich coachów w szkole, a może uczycie swoje dzieci korzystania z porad psychologa lub doradcy zawodowego?
Osoby, które nie mają swoich dzieci też zapraszam - dzielcie się obserwacjami ze swoich środowisk. Miłego dnia:)
mam to szczęście, że jestem mamą, nauczycielem, doradcą zawodowym i uczę sie coachingu. Dzieci nawet jak nie mówią to się komunikują. Mama najlepiej wie czego noworodek potrzbuje. Jak to robi? Obserwuje i słucha, tak jak coach. Jesteśmy świetnie skonstruowani: dwoje oczu, dwoje uszu i tylko jedne usta. To daje do myślenia, może o to chodzi aby dwa razy więcej obserwować i słuchać niż mówić.
Dorota S.

Dorota S. przełamuję
stereotypy,
nauczyciel
przedsiębiorczości
ZSGD...

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

i dawać przykład
Ewa N.

Ewa N. Warszawa

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Otóż nie jest to podstawą działania.
Jeszcze raz wrócę , że celem jest by być dla dziecka autorytetem.

Adam

Adam, a jak Ty budujesz swój autorytet?
Adam Dariusz Świderski

Adam Dariusz Świderski Deputy Sales
Director, HBO POLSKA

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Ewa N.:
Otóż nie jest to podstawą działania.
Jeszcze raz wrócę , że celem jest by być dla dziecka autorytetem.

Adam

Adam, a jak Ty budujesz swój autorytet?

Hm... to trudne...aby tutaj to napisać, bo musiałbym napisać książkę.
Mam dwójkę dzieciaków, z czego jeden ma już 9 lat.
To wyzwanie. Były ciężkie chwile, ale nie chcę o tym pisać , jak ja i mój synek obaj dostaliśmy w "tyłek" od życia :))Wiele musiałem się nauczyć.
Teraz jest dobrze. Zobaczymy co będzie za kilka lat. Na razie trenujemy razem karate, ale mój chłopak wie, że za kilka lat to on będzie lepszy.
Nie ma to jednak znaczenia, bo budowa autorytetu nie polega na tym kto jest lepszy.

Napiszę tyko, że należy odróżniać krótkoterminową budowę autorytetu od długoterminowej.
Krótkoterminowa jest dobrana bycie opiekunem obozu młodzieżowego itp.
Długoterminowa - to własne dzieci i to jest trudne... bo wymaga konsekwnecji w stosunku do samego siebie, bo oceniać nas bedzie własne dziecko, które przypomni Ci w każdej chwili:
"zaraz , zaraz, a przecież zupełnie co innego mówiłeś/aś w zeszłym roku!", "przecież obiecałeś!"
i ono roliczy nas z każdego słowa.

Sposobów na budowanie autorytetu mogą być setki i mogą one zależeć od sytuacji.
Ale punktem wyjścia jest to, aby traktować nastolatka ze świadomością konsekwencji naszych czynów i słów, patrzeć w teraźniejszość i przyszłość.
Poza tym musi być czas. Bez poświęcenia czasu nie będziemy stanie rozpoznawać sygnałów wysyłanych przez dziaciaka.
Umysł otwarty i niestety, nie można założyć , że zjedliśmy wszystkie rozumy i że na wszystko mamy tzw."patent". Krótko mówiąc - pokora wobec życia.
Reszta powinna przyjść sama.
Dorota S.

Dorota S. przełamuję
stereotypy,
nauczyciel
przedsiębiorczości
ZSGD...

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Spójność pomiędzy tym co mówię a tym co robię jest fundamentem budowania autorytetu. Dzieci są doskonałymi obserwatorami i świetnie nas naśladują. To tak jak z ziarnem, co siejesz to zbierasz.Dorota Skiba edytował(a) ten post dnia 10.04.07 o godzinie 09:41
Małgorzata G.

Małgorzata G. Mistrz Feng Shui i
astrologii Ba Zi (4
Filary
Przeznaczenia)

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Witam,

Ciekawa dyskusja :o)
Ja osobiście jestem mamą dwóch nastolatków (starszy - prawie 16 :o) Nigdy nie czytałam żadnych poradników na temat wychowywania dzieci. Myślę zresztą, że teraz niektórzy rodzice zbyt wielką uwagę przywiązują do teorii i do ciągłego "przymierzania" dzieci do wzorców książkowych. I to od niemowlęctwa prawie :o) Przykładem są walki o korzystanie z nocnika. Niektórzy wpadają w panikę, bo ich dziecko jeszcze czasem się zmoczy w wieku 4 lat, albo w nocy korzysta jeszcze z pieluchy mając 6 czy 7 lat. A ja pytam: i co z tego, że jeszcze ma tą pieluszkę? Po prostu rozwija się w swoim tempie. Później mówi? No i co z tego?

Jestem także wrogiem wszelkiego przyspieszania, robienia czegoś na siłę. Swojego czasu w szkole moich dzieci modne były treningi szybkiego uczenia się. A ja uznałam, że nie chcę wybiórczo przyspieszać jednego "fragmentu", bo dziecko jest całością. Jeżeli będzie miało motywację i pasję, samo będzie dążyć do zdobywania wiedzy. A przyspieszanie procesu uczenia się na etapie szkoły podstawowej - moim zdaniem - może "wejść w drogę" rozwojowi emocjonalnemu, zbyt podkreśli jakieś oczekiwania wobec dziecka. W związku z tym moi synowie byli jedynymi dziećmi w swoich klasach, które nie przystąpiły do tego kursu. W tej chwili, w gimnazjum, starszy syn został laureatem olimpiady chemicznej i ma indywidualny tok nauczania z informatyki, daleko wyprzedzając tych wszystkich, którzy mieli posiąść niby ową zdolność szybkiego uczenia się. W podstawówce miał problemy - jak wszystkie dzieci - z ortografią i z matematyką.
Ale zawsze staraliśmy się aby to dzieci przejęły odpowiedzialność za swoją naukę. One są świetnymi obserwatorami. Co chcesz robić w życiu? Chcę pisać programy. No to musisz brachu skończyć studia. A co będzie jak się nie będę uczyć? Ano, nam rodzicom będzie przykro, ale to ty będziesz kopać rowy zamiast pisać programy.Hmmm :o)

Jeszcze jedna uwaga: autorytet jest niezwykle ważny. Można by rzec że to jest podstawa sukcesu w wychowaniu. Trzeba być absolutnie spójnym w tym co się mówi i w tym co się robi. Jeśli matka czy ojciec bez przerwy wszystko i wszystkich krytykuje naokoło, a sama czy sam postępuje podobnie jak ci krytykowani - autorytet w gruzach :o) Poza tym każdą swoją decyzję trzeba umieć uzasadnić, a w razie pomyłki przyznać się do błędu. Proste?

Poza tym wielu ludzi nie docenia znaczenia środowiska, w jakim dziecko dorasta. Jest to dieta i działanie otoczenia (projekt pokoju, kierunek ustawienia biurka i łóżka, kolory).
Jeśli dziecku ograniczy się cukier w diecie, jego umysł zaczyna pracować jaśniej. Sprawdzone. Wszelkie barwniki sztuczne i konserwanty...To jest chemia, która w niezbadany jeszcze sposób może wpływać na wrażliwy system neurologiczny dziecka. Kolory? Cóż, na mojego starszego syna zieleń wpływa mobilizująco (obliczone z wykresu żywiołów :o) Ustawienie biurka? Dokładnie w określonym kierunku. To jest wykorzystanie naturalnych wpływów środowiska, aby nie stwarzać dziecku przeszkód.

Ale się rozpisałam...:o)

Pozdrawiam
Małgosia
Adam Dariusz Świderski

Adam Dariusz Świderski Deputy Sales
Director, HBO POLSKA

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Dzięki Gosia,
ja też parę lat temu, jak pisałem wcześniej , odkryłem , że najważniejszy jest autorytet.
Spotkałem się też z wieloma psychologami, których nauki były zaiście książkowe - teoretycznie doskonałe, a w praktyce nic nie dające.

Tylko dzięki temu, że bierze się pod uwage praktykę i nie trzyma się nosa zdartego do góry, ma się pokore wobec życia, można coś dobrego zrobić z dziećmi.
Jak na razie mi się udaje i cieszę się , że Tobie też.
Ewa N.

Ewa N. Warszawa

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Być autorytetem... Jak budujecie swój autorytet? Skąd wiecie, że jesteście autorytetem dla swojego dziecka?

Mam szesnastoletniego syna i trochę doświadczenia. Każdy dzień towarzyszenia mu w jego rozwoju to dla mnie wspaniała przygoda. Nie mam recept dla wszystkich i nie uważam się za alfę i omegę w tej materii, bo każde dziecko i rodzic jest inny, mój sposób to tak jak napisałam dużo wspólnych rozmów, radości, akceptacji.

Adam wcześniej napisałeś, ze akceptacja to oczywistość. Czy zawsze? Ilu jest rodziców, którzy na siłę kształtują młodego człowieka na swój wymarzony obraz?

I zadam jeszcze jedno kontrowersyjne pytanie? Czy Wasze dzieci są dla Was autorytrtem?
Dorota S.

Dorota S. przełamuję
stereotypy,
nauczyciel
przedsiębiorczości
ZSGD...

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Ewa N.:
I zadam jeszcze jedno kontrowersyjne pytanie? Czy Wasze dzieci są dla Was autorytrtem?

Mam osiemnastoletnią córkę i czternastoletniego syna.
Niejednokrotnie są godne naśladowania, ale czasami ich pomysły sa zbyt szalone i wymagaja przedyskutowania. Są momenty że wypowiedzi dzieci w swojej szczerości do bólu palą jak ogień . Uczymy się od siebie nawzajem stawać w prawdzie i tak dzień po dniu budujemy swoje autorytety. Dzieci sa fantastyczne do momentu kiedy my dorośli nie stłamsimy w nich wyobraźni, radości i ufności.

Dorota
Leszek Zawlocki

Leszek Zawlocki coaching, szkolenia,
zarządzanie,
mentoring,
superwizja

Temat: Być coachem dla swojego dziecka...?

Ups, zrobiłem mały rachunek sumienia: byłem coachem dla mojego dziecka. A ostatnio... hmmm... jak to mówią "zapracowany jestem".
Dzięki za przypomnienie o tym, co najważniejsze :)

Ucząc się aktywnego słuchania w praktyce, często w trójkę (ja, moja żona i syn) rozmawialiśmy w konwencji coachingu - odkrywając swoje potrzeby, dzieląc się emocjami i szukając wspólnych rozwiązań.
A co do autorytetów, mogą być dwa rodzaje:
1. Oparty na strachu - stosunkowo łatwo go wypracować, karząc dziecko , strasząc i wzbudzając w nim lęk. ("Rodzic jest autorytetem, bo jest silniejszy i stanowi dla mnie zagrożenie, boję się go")
2. Oparty na szacunku - kiedy pokazujemy dziecku nowe możliwości, dajemy bezpieczeństwo, budujemy poczucie pewności siebie i spokój. ("Rodzic jest autorytetem, bo kocham go i wiem, że on kocha mnie, i mogę znaleźć w nim oparcie")
Ten drugi rodzaj szacunku wymaga otwartości i dostępności, zbudowania dobrych relacji, spędzania czasu z dzieckiem, itd. Uwielbiam te momenty, kiedy mój syn zmienia swój stan emocjonalny podczas rozmowy ze mną (np. z frustracji w radość) i wiem, że w tym momencie jestem dla niego autorytetem i coachem.



Wyślij zaproszenie do