Witold
F.
Magazyn
"Kontrateksty",publi
systa,dziennikarz,cz
asem urzę...
Temat: W czim interesie?
Sytuacja hipotetyczna zatem, by oprzeć się o jakiś konkret:Pełnomocnik urzędu administracji publicznej - radca prawy - występuje w procesie w imieniu pozwanego urzędu. Pełnomocnictwa udziela mu organ urzędu, który z kolei musi mieć właściwe umocowanie prawne, by takiego pełnomocnictwa mógł udzielić.
Tymczzasem przed sądem radca prawny wprawdzie wykazuje się udzielonym mu pelnomocnictwem przez organ, ale z kolei organ wykazuje swoje umocowanie prawne kopią dokumentu, który - na pierwszy rzut oka - wzbudza wątpliwości, co do jego prawdziwości.
Zgodnie z KPC, kopia umocowania pełnomocnika może byc poświadczona za zgodność z oryginałem przez samego adwokata lub radcę prawnego. Jednocześnie kopia umocowania prawnego mocodawcy - organu urzędu - tez powinna być poświadczona za zgodność z oryginałem.
Zamiast takiego poświadczenia, pełnomocnik dołącza drugi dokument jako uprawdopodobnienie prawdziwości kopii dokumentu umocowania prawnego mocodawcy - organu urzędu. Zakwestionowanie przez strone przeciwną mocy dowodowej tak prezentowanej kopii niczego nie zmienia i pełnomocnik nie sygnuje jej poświadczeniem "za zgodność".
Przed II instancją występuje już dwóch pełnomocników, innych, poprzedniego juz nie ma i nadal, mimo kwestionowania przez stronę przeciwną dowodu umocowania prawnego mocodawcy, nie poświadczają "za zgodność" sami, tylko uzyskują poświadczenie urzędnika z innego urzędu "za zgodność".
Żądanie strony przeciwnej dostarczenia do sądu oryginału pisma powoduje wyjatkowo nerwowe reakcje pełnomocników urzędu i uchylanie się od wykonania takiego żądania na wszelkie sposoby.
Ergo: istnieje uzasadnione podejrzenie, że dokument, a ściśej kopia jest kopią dokumentu przerobionego lub podrobionego. Przez ponad trzy lata oryginału nikt na oczy nie ujrzał, a pełnomocnicy - przed kolejną rozprawą (wkrótce) wnioskują o...odrzucenie wniosków dowodowych w zakresie przedstawienia sądowi oryginału dokumentu.
Tak, w skrócie, wygląda stan faktyczny, a żeby było zabawniej, to ów sporny dokument w istocie i tak nie jest właściwym dokumentem, który stanowi umocowanie prawne organu urzędu. Jest jedynie informacją - dla innego urzędu - że rzekomo takie umocowanie prawne miało miejsce.
Na tle powyższego, czy są podstawy do podejrzewania, iż ów dokument w istocie nie istnieje lub istnieje jakaś podróbka, a pełnomocnicy, zdając sobie z tego sprawę usilują fakt ów ukryć? To znaczy, w konsekwencji, starają się ukryć brak faktycznego umocowania lub - co za tym idzie - fałszerstwa dokumentu urzędowego, którego kopii - za żadne skarby nie chcą poświadczyć swoimi podpisami "za zgodność z oryginałem"?