konto usunięte
Temat: Pociąg Kiedyś Przyjedzie czyli jak to jest w PKP.
Za gazeta.pl:Kolejny niechlubny rekord pobity. Pasażerowie pociągu z Kielc do Kołobrzegu dotarli na miejsce po 21 godzinach, bo w połowie drogi okazało się, że w PKP zabrakło maszynisty i lokomotywy.
- To chyba jakaś kpina. Mamy XXI wiek, a PKP nie ma wystarczającej liczby lokomotyw? - denerwuje się Marek Starościak, którego córki tym właśnie pociągiem jechały na kolonie nad morze.
W ostatni piątek pociąg wyjechał z Kielc zgodnie z planem o godz. 20.13. Do celu dotarł tuż przed godz. 18 następnego dnia, a więc po 21 godzinach podróży.
Problemy zaczęły się już w Skarżysku Kamiennej. Nawałnica, która w tym czasie przeszła przez województwo, uszkodziła sieć trakcyjną. Naprawa trwała prawie pięć godzin. Mocno opóźniony pociąg dojechał do Warszawy Wschodniej. Tam poinformowano zdezorientowanych podróżnych, że pociąg zakończył bieg, kierownik i konduktorzy po prostu wyszli, lokomotywę odłączono.
Nikt nie udzielał informacji
- Córki nie wiedziały, co robić. Nikt nie udzielał żadnych informacji. Bały się oddalić się od pociągu, bo przecież w każdej chwili mógł ruszyć. W pewnym momencie chciałem nawet wsiąść w samochód i do tego Kołobrzegu je zawieźć, ale były z grupą przyjaciół i wszystkich nie byłem w stanie zabrać - opowiada Starościak.
Okazuje się, że jadący z Kielc pociąg miał się połączyć w Dęblinie z taborem jadącym z Lublina. Nie zrobił tego, bo PKP zdecydowało, że ten lubelski czekać nie musi.
- Nie wiedzieliśmy, jak długo potrwa naprawa uszkodzonej przez wichurę sieci. Dlatego po godzinie zdecydowaliśmy, że nie będziemy dodatkowo jeszcze opóźniać pasażerów z Lublina. Wybraliśmy opcję, w której ucierpi mniej podróżnych - tłumaczy Paweł May z biura prasowego PKP Przewozy Regionalne.
Maszynista skończył pracę i wrócił do domu
Maszynista i obsługa pociągu jadącego z Kielc, dowieźli więc podróżnych do Warszawy i skończyli pracę.
- Nie było kadry ani dodatkowej lokomotywy. Musieliśmy czekać, aż współpracująca z PKP firma dostarczy nam maszynę. Przez chwilę zastanawialiśmy się też nad transportem zastępczym, ale byłoby to bardzo kosztowne, a podróżni niekoniecznie dojechaliby wcześniej - informuje May.
Jak to możliwe, że kolei nie była przygotowana na awaryjną sytuację? - Nie mamy problemów, ani z ludźmi ani ze sprzętem, ale w tym konkretnym przypadku i na konkretnym dworcu nie mieliśmy dodatkowej lokomotywy i trzeba ją było sprowadzić z innego miejsca w kraju. Są wakacje i w przewozach mamy szczyt. Uruchomiliśmy 130 pociągów, codziennie wyjeżdża ich już 3,5 tysiąca - zapewnia Łukasz Kurpiewski, rzecznik prasowy PKP Przewozy Regionalne.
Marek Starościak komentuje to krótko: - Zdecydowałem się wysłać dzieci koleją, bo byłem przekonany, że tak będzie szybciej i wygodniej. Przeliczyłem się.
Jak to czytam i - niestety - czasem czuję na własnej skórze, to jestem za likwidacją PKP. Od ponad 1.5r mieszkam w Czechach - tutaj Ceske Drahy na cos takiego normalnie sobie nie pozwola... bo juz dawno byliby zasypani pozwami.