Temat: Kupiłam dziś...
Karolina K.:
Tomasz K. M.:
Takie są wymagania, żeby ostrzec uczulonych na orzech przed możliwością znalezienia się śladowych ilości orzechów nawet w pełnomlecznej czekoladzie BEZ ORZECHÓW. Przecież w produkcji takiej przykładowej czekolady wszystko jest możliwe.
Rozumiem, że są wymagania. Nie rozumiem za to umieszczania rozbieżnych informacji. Zwłaszcza, że to było na puszcze pomidorów, do których nie dodaje się opcjonalnie orzechów - jak do czekolady na przykład. Ale nie o czepianie się etykietek mi chodziło, tylko o "etykietkowe kfiatki" :)
1. Produkt nie zawiera orzechów - czyli nie spodziewaj się w nich orzechów.
2. Żeby wyprodukować coś co nie zawiera nawet śladowych ilości orzechów na całej linii produkcyjnej nie może zaistnieć nawet odrobinka orzechów.
Pracowałam w firmie, która miała dwie oddzielne linie produkcyjne - łącznie z wózkami widłowymi, które mogły się poruszać tylko w określonej strefie - orzechowej, bądź bezorzechowej. Z bezorzechowej do orzechowej można było przejść, odwrotnie - wykluczone.
Nawet jeśli spotkaliście się z pomidorami w puszce, to widocznie w tej samej hali produkcyjnej były wykorzystywane maszyny do produkcji czegoś co stykało się z orzechami. A reżim sanitarny coś takiego wyklucza, żeby można było mówić o "braku nawet śladowych ilości orzechów".
A z doświadczenia moich znajomych pamietam sytuację, jak ich dziecko po zjedzeniu batonika bez orzechów (a specjalnie kupili takiego, żeby ich dziecko nie zareagowało jakimś gwałtownym atakiem) zaczęło się tak potwornie nagle dusić, że natychmiast pojechali z nim na pogotowie. Po powrocie do domu wyciągnęli opakowanie po batoniku ze śmietnika i doczytali na samiuuuutkim końcu maleńkimi literami... co? Ano oczywiście "zawiera śladowe ilości orzechów".