Temat: kontrol, swetr, proszę panią!
Maria C.:
Aha, i jeszcze "pozwany WSTAWIŁ SIĘ w sądzie"
A propos sadu: kiedys ja zostalam michalem w warszawskim Sadzie Rodzinnym...
Jako mlode dziewcze odeslano mnie na praktyki do Sadu, gdzie pracowalam w sekretariacie i protokolowalam rozprawy. Rozprawy w wiekszosci dotyczyly rozwodow i alimentow, ustalania i zaprzeczania ojcostwa. Nie wiem jaka niemoc umyslowa mnie ogarnela gdy wypisywalam wezwania na stawienie sie w roli swiadka. Wezwalam powodke (matke dziecka), pozwanego (meza, ktory nie byl biologicznym ojcem), i swiadkow: biologicznego ojca dziecka i... rzeczone dziecko.
Potem wypadlo tak, ze protokolowalam te rozprawe. Wchodzi kobieta z becikiem. Sedzia mowi, ze dzieciom nie wolno przebywac na sali rozpraw. Kobieta na to; "ale ja mam wezwanie dla dziecka" i podaje sedzi dowod mojego zacmienia umyslowego. Sedzia spojrzala na podpis, na mnie i o malo nie udusila sie ze smiechu. Mi do smiechu bylo troche mniej.
Praktyki mialy trwac jeszcze kilka tygodni, a ja bylam chyba najbardziej sumienna pracownica sekretariatu: trzy razy sprawdzalam komu wypisywalam wezwania!