Temat: Masaż Tybetański Kurs
Anatol Gromadzki:
Anatol, mój komentarz był przede wszystkim od strony osoby która korzystała z zabiegów. Wiem że czasem trudno ludziom zrozumieć, że bywamy także po drugiej stronie, jako zwykli klienci, pacjenci:) I komentujemy od tej właśnie strony, czyli jak masaż odbieramy.
Idąc na zabieg mnie akurat interesuje nie tylko metoda, ale także osobowość ludzi. Dla mnie jako pacjenta, jest mniej istotne czy są to metody wschodnich tradycji czy zachodnich. To są zresztą duże uproszczenia, ale akurat z tybetańskim masażem mam dobre doświadczenia i tyle.
Podczas przygody edukacyjnej w USA, mogłem sobie chodzić do dowolnego gabinetu na każdy masaż świata :) tu był gabinet szeroko pojętego masażu chińskiego, tu masaż tajski, czasem shiatsu. W innym gabinecie (raczej centrum) był osiągalny tybetański, a w jeszcze innym polinezyjski itd.
Ale akurat najgłębiej zapadł mi w "pamięci" zabieg, wykonywany przez terapeutkę, pracującą jak to określiła według zachodniego kanonu. Wtedy spodobało mi się to pojęcie po raz pierwszy, jako zwykła, prosta informacja, że nie jest to po prostu masaż oparty na wschodnich metodach.
Jak pierwszy raz spotkałem się z masażem chińskim, też lekarze rozmawiali o tradycji według kanonu takiego czy innego regionu. Nie mam na myśli filarów masażu, ale regionów. Począwszy od masażu w ayurwedzie czy masażu tybetańskiego słyszymy także o masażu według kanonu rodzinnego. Tak rodzinnego, ponieważ w dobie ucisku, wiele tradycji przetrwało pielęgnowanych według rodzinnych tradycji. Miałem kiedyś ciekawy masaż wietnamski, także koreański, regionalne odmiany. Tu także masażysta informował mnie o rodzinnym kanonie. Podobnie jest z masażem tajskim jest północna i południowa szkoła lub jak inni mówią kanon.
No i wracając do meritum sprawy, masażu tybetańskiego. Tu jak najbardziej jest zrozumiałe jeśli ktoś przykładowo powie że wykonuje masaż według kanonu kumye czy jeszcze innego. Będzie to zwykłą informacją która coś wytycza, a niekoniecznie dzieli.
Masażyści mają sporo metod do wyboru, to że ktoś skupia się przede wszystkim dajmy na to na masażu szwedzkim, czy metodach powięziowych, a nie wykonuje masażu tybetańskiego, nie oznacza że umniejsza jego znaczenie.
Dlatego Anatol, myślę że nie ma sensu tłumaczyć się dlaczego ktoś preferuje w masażu tybetańskim kanon kumnye, a nie preferuje masażu misami. Podobnie dlaczego ktoś praktykuje masaż shiatsu, a nie cierpi np dźwięku fletu shakuhachi. To normalne, po prostu preferencje, odczucia.
Mnie jako potencjalnego klienta, pacjenta interesuje to, że więcej osób pozna masaż tybetański. Inne odmiany, metody, nurty czy jak kto woli kanony są dziś na każdym rogu.
Jak rozpoczynałem prace jako masażysta jedyne co mogłem to sobie pomarzyć że kiedyś poznamy tak dalekie odmienne metody, tworzące jednak wspaniałą mozaikę ludzkich doświadczeń w temacie masażu. Dziś kiedy mamy to w zasięgu ręki, zaczynają się dziwne waśnie.
Dla mnie tym bardziej obce, ponieważ pierwszym pytaniem które zadałem masażystom kiedy mogłem wpłynąć w jakiś sposób na promowanie masażu w Polsce było pytanie, czy możemy zorganizować konferencję w duchu Wschód-Zachodowi, Zachód-Wschodowi, ale ile można się powtarzać:)
Ufam, że za jakiś czas pójdę sobie na masaż tybetański jako pacjent, albo klient, ot tak dla relaksu na masaż w kanonie kumnye. Czy się mylę?
Pozdrawiam Piotr
Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 20.02.12 o godzinie 11:11