Temat: Zapas bezpieczeństwa
Maciej Marc:
to coś tu jest podejrzane : )
Oczywiście, pewnie od razu pojawią wpisy które de facto poza pozostałą treścią po raz kolejny powiedzą że „Excel” i że to „takie proste” ale proponuję zacznijmy od PLIKU a potem dyskusji.
A cóż tu jest takiego podejrzanego? Po pierwsze - na GL nie ma możliwości załączania plików. A po drugie Excel to tylko narzędzie, które trzeba dostosować do wymagań klienta, a każdy klient ma inne założenia, kryteria i oczekiwania. Nie ma więc uniwersalnego rozwiązania dla wszystkich firm na świecie.
Dla przykładu - jeśli dysponujemy prognozą popytu, a nasz zapas bezpieczeństwa określamy jako (znów dla przykładu) tygodniową sprzedaż, to nie bardzo nawet jest co liczyć.
Sprawa komplikuje się trochę, jeśli nasz system ma sam określić prognozę popytu na podstawie (po raz kolejny - dla przykładu) danych historycznych. Wtedy musimy posiłkować się jakimiś średnimi, powiedzmy kroczącymi, przy czym dobrze jest na to nakładać współczynniki uwzględniające sezonowość czy promocje, a wycinać "deale". Tu już kalkulator nie wystarczy, za to Excel poradzi sobie bez problemu.
Dalej można pokusić się o bardziej wyrafinowane podejście do samego zapasu bezpieczeństwa, uzależniając go nie od wielkości popytu, a od odchyleń od tej wartości, rzecz jasna z uwzględnieniem zakładanego poziomu jakości serwisu. Oczywiście to też tylko kolejna formuła statystyczna, czyli do zrobienia.
Często jednak końcowym efektem ma być nie sam zapas, a wygenerowanie zamówienia na towar. Takie zamówienie to w najprostszym przypadku różnica między obliczonym popytem i zapasem bezpieczeństwa, a faktycznie posiadanym stanem magazynowym. Z uwzględnieniem lead time'ów, towarów w drodze, rezerwacji, minimalnych wielkości zamówienia, krotności, pojemności środka transportu itd, itp sprawa znów się komplikuje, chociaż wciąż mówimy o wzorach matematycznych, czyli czymś, co jest podstawą Excela. Jeśli jednak mamy do czynienia z kilkunastoma lub kilkudziesięcioma tysiącami SKU to niestety arkusz kalkulacyjny nie wystarczy, potrzebny jest dedykowany system.
W każdym jednak przypadku należy zacząć od określenia co i w jaki sposób ma być liczone, a dopiero później dobieranie odpowiedniego narzędzia. Poszukiwanie jakiegoś "cudownego" pliku czy systemu, który sam z siebie zrobi wszystko, jest po prostu nieporozumieniem.