Temat: Potrzebujemy wsparcia...
Uschi, opcja b do mnie przemawia:)
Aniu, współlokatorka nie jest miłośniczką kotów. Wprowadziła się do mieszkania, w którym był jeden Makaron - spokojny, nienahalny, niegalopujący koci arystokrata. Zgodziła się na Parmezana, którego nie polubiła. Zaczęły się harce, nocne potupaje, naparzanki i prychania, jeszcze jak na złość na ogół pod jej samymi drzwiami. Wstawała w nocy, żeby chować brzęczące myszki, zabawki, piłeczki i ewidentnie czuła się niekomfortowo. Makaron przestał być taki przytulaśny - stał się częścią kociego stada. Ja kochałam oba urwisy, więc mi nic nie przeszkadzało, nawet okrutna smrodliwość Parmiego. Widać też było, że ona boi się, czy my nie zarazimy się od chorego Parmiego. Lubię i cenię moją współlokatorkę i chciałabym, żeby czuła się dobrze u nas w domu, a jednocześnie bardzo chę powiększyć stado. Do tego ona chwilowo nie pracuje i to ona przyjmuje cały impet kocich wybryków... To ona zbierała glisty z Parmezana... I jak tu ją przekonać, że nie będzie powtórki z rozrywki?