Temat: Potrzebujemy wsparcia...
Xeniu,
w życiu byłam zmuszona pożegnać się z trzema cudownymi kociakami.
Gdybym mogła- nie pozwoliłabym im odejść.
Stanęłam jednak przed dylematem- czy pozwolić im zasnąć, gdy czują się kochane i bezpieczne? Czy pozwolić im cierpieć, podczas gdy nie rozumieją dlaczego i umrzeć w bólu?
Wybrałam to pierwsze.
Tadeusz i Majkuś mieli mocznicę. Nerki przestały pracować.Nie było żadnych objawów.
Po prostu- któregoś dnia przyszłam do domu, a kociak, który rano jadł, pił i skakał- nie umiał zrobić siusiu i stał się dziwnie chudziutki-jak gdyby wypompowano z niego wodę.Stawiałam go na nogi, a mu wtedy łepek drżał jak gdyby miał wysoką gorączkę, nóżki odmawiały posłuszenstwa.
Byłam przerażona - miałam nadzieje, że to zatrucie, z którego wyjdzie. Jednak badania krwi nie pozostawiły wątpliwości.
Misiak dostał kroplówkę, leki i nadzieje na ostatni dzien życia.Zabralismy go do domu, by dzien pozniej poddać eutanazji.
Mitka miała zaawasowane stadium raka sutków. Otwarte guzy- leczylimy ją rok. Codzienna zmiana opatrunków i zastrzyki przeciwbólowe. Kiedyś wstałam,spojrzałam na nia i powiedziałam- dość- ona nie rozumie dlaczego musi to znosić, zasługuje na coś więcej.
W takich momentac trzeba myśleć o zwierzaku, nie o sobie.
Człowiek rozumie chorobę i ból- zwierze nie.
Myślę sobie czasami, że Majkuś nie odszedł bez celu- bo po nim pojawiła się Daisy, która szukała bezskutecznie domu. Znalazła go u nas.