Anna F.

Anna F. Specjalista ds.
nieruchomości

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

[author]I kiedy widzę tę radosną minę pyszczka wskakującego na balkon, też sie cieszę. Nie mogłabym jej tego odmówić, tak jak siebie nie mogłabym zamknąć w czterech ścianach, by czuć się bezpiecznie.

Aniu, jeśli balkon jest zabezpieczony to twoja kotka może po nim radośnie i bezpiecznie hasać. U mnie spacerki są dozowane, pod moja opieką w ogrodzonym ogródku. Natomiast uważam, że moje koty są niewychodzące ponieważ nie wypuszczam ich samodzielnie, nie biegają same po okolicy i nie muszę obawiać się, że np. wpadną pod samochód lub ktoś poczęstuje je trutką. Moje koty są bardzo ufne, nie spotkało je nic złego ze strony ludzi lub psów więc nie unikałyby kontaktu z przedstawicielami obu gatunków.
Anna N.

Anna N. www.trzebamarzyc.org

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Kotka hasa nie tylko po balkonie. Wychodzi na zewnątrz kiedy chce, najczęściej wraca lub pokazuje się na wołanie. Też jest ufna, ale wolę jej dać wolność i widzieć jaka jest wtedy szczęśliwa. Jeździ z nami na działkę, biega po ogrodzie moich rodziców i póki co tylko dwa razy ściągaliśmy ją z drzewa poza tym ekscesów nie było.

konto usunięte

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Człowiek wie, że samochód jest śmiercionośny, zwierzę nie.
Człowiek wie, że lepiej nie podchodzić do pijaka z łopatą, zwierzę nie. Szczególnie, jeśli od ludzi nic go jeszcze złego
nie spotkało.

Wiem, ze nie przekonam przekonanych. Tylko zwierząt potem żal...

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=75337

Ale łatwiej nie wejść na ten wątek i być przekonanym o własnej "lepszej wiedzy", prawda?

:((((

Anno, "póki co" też się kiedyś kończy...Uschi Pawlik edytował(a) ten post dnia 09.05.08 o godzinie 15:00

konto usunięte

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Anna Niedźwiecka:
Kotka hasa nie tylko po balkonie. Wychodzi na zewnątrz kiedy chce, najczęściej wraca lub pokazuje się na wołanie. Też jest ufna, ale wolę jej dać wolność i widzieć jaka jest wtedy szczęśliwa. Jeździ z nami na działkę, biega po ogrodzie moich rodziców i póki co tylko dwa razy ściągaliśmy ją z drzewa poza tym ekscesów nie było.

Powodzenia do czasu:)

Mam 3 koty. Dwa stacjonarne ponieważ od urodzenia są w domu i za żadne pieniądze tego świata nigdy bym ich nie wypuściła oraz trzecigo przybłędę, który niestety wychodził.

Od tygodnia nie wychodzi ponieważ jeden z sąsiadów wyrwał mu noge.
Czekamy na operacje kolana,w którym kociak ma zerwane wszytskie ścięgna kości przesunięte i nigdy już nie bedzie chodził normalnie.

Nikt mnie nie przekona, że kot powinien wychodzić! NIGDY!!!

Zwłaszcza jeśli ma się za sąsiadów podludzi bo inaczej nie moge nazwać człowieka, który notorycznie krzywdzi poprawka nie krzywdzi tylko MORDUJE koty.
A Panowie Inspektorzy z TOZ-u nie raczą ruszyć czterech liter, żeby zobaczyć co się dzieje tylko chcą żeby im dowód oprzynieść na tacy.

pozdrawiam

Sylwia
Anna F.

Anna F. Specjalista ds.
nieruchomości

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

U mnie okolica spokojna, do uliczki kawałek, ale wiem, że sąsiad ma koty "wymienne". Kiedyś zachwycałam sie jak ładnie żyje w zgodzie jego pies (w typie bullteriera) z czarną kotką. Pan stwierdził, że ona wszystkie jego koty akceptuje, a ma obecnie właśnie tą bo co jakiś czas kotka ginie pod samochodem. Pan i jego rodzina lubi czarne koty i za każdym razem bierze czarnego. Sugestie o niewypuszczaniu kotów lub zaprzestaniu przygarniania kolejnych spotkały sie ze zdziwieniem, przecież on lubi koty...
BTW kotek nie sterylizuje bo "psuje im sie charakter" a on zawsze opchnie komuś kociaki.Anna P. edytował(a) ten post dnia 09.05.08 o godzinie 15:07
Rafał Szanser

Rafał Szanser Studio Rafał Szanser

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

No coz moje Panie. Kretynow nie trzeba siac, sami sie rodza.
Niestety. Smutne to. Pozdrawiam i wspanialego weekendu.
Anna F.

Anna F. Specjalista ds.
nieruchomości

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Ja wychodzę z założenia, że nie każdy właściciel kota rodzi się z wiedzą na temat odpowiedniej opieki i traktowania zwierząt, ale jeśli chce mieć zwierze powinien być odpowiedzialny i dla jego dobra pogłębiać swoją wiedzę, a nie zamykać sie na nowe informacje i obstawać przy zasłyszanych prawdach.
Rafał Szanser

Rafał Szanser Studio Rafał Szanser

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Masz racje. W niektorych przypadkach wystarczy zdrowe myslenie
i obserwacja tego co sie dookola nas dzieje. Dlugo nie trzeba
myslec, zeby wyciagnac odpowiednie wnioski. A jak sie jeszcze
samemu widzialo kilka drastycznych sytuacji, to odpowiedz moze
byc tylko jedna, jezeli sie kocha swoje zwierzaki. Moje koty
nie beda wychodzic. Nie poznaly wolnosci i jej nie poznaja.
Niemcy z DDRu nie wychodzili z klatki przez 40 lat i do tej pory nie moga dojsc do siebie po uzyskaniu wolnosci.

Paskudne porownanie. Przepraszam. Kotki sa przeciez takie mile.
Anna P.:
Ja wychodzę z założenia, że nie każdy właściciel kota rodzi się z wiedzą na temat odpowiedniej opieki i traktowania zwierząt, ale jeśli chce mieć zwierze powinien być odpowiedzialny i dla jego dobra pogłębiać swoją wiedzę, a nie zamykać sie na nowe informacje i obstawać przy zasłyszanych prawdach.
Rafal Schanzer edytował(a) ten post dnia 09.05.08 o godzinie 16:23
Anna F.

Anna F. Specjalista ds.
nieruchomości

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Rafal Schanzer:
Niemcy z DDRu nie wychodzili z klatki przez 40 lat i do tej pory nie moga dojsc do siebie po uzyskaniu wolnosci.
Paskudne, ale trafne ;) Idę stąd na drugi wątek ogłaszać małe rudaski do adopcji http://www.goldenline.pl/forum/wlasciciele-kotow/10143...
Anna N.

Anna N. www.trzebamarzyc.org

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Uschi Pawlik:
Człowiek wie, że samochód jest śmiercionośny, zwierzę nie.
Człowiek wie, że lepiej nie podchodzić do pijaka z łopatą, zwierzę nie. Szczególnie, jeśli od ludzi nic go jeszcze złego
nie spotkało.

Wiem, ze nie przekonam przekonanych. Tylko zwierząt potem żal...

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=75337

Ale łatwiej nie wejść na ten wątek i być przekonanym o własnej "lepszej wiedzy", prawda?

:((((

Anno, "póki co" też się kiedyś kończy...Uschi Pawlik edytował(a) ten post dnia 09.05.08 o godzinie 15:00

Ani ja ani moje zwierzęta nie będą żyły wiecznie. Mamy inne spojrzenie na wartość w życiu.
Masz dzieci?
Ich też nie wypuścisz z domu, dopóki nie będą wiedziały, że do pijaka się nie podchodzi? A co jeśli wszystkiego nie zdołasz ich nauczyć? Zycie jest ryzykowne - każde.
Zamykanie kogokolwiek bez możliwości wdychania świeżego powietrza, stąpania po trawie i grzania się w promieniach słońca moim zdaniem nie jest dobre. Ale każdy ma prawo decydować o sobie, swoich dzieciach i zwierzętach.

Sylwia, bardzo mi przykro z powodu Twojego kotka. Takiemu sąsiadowi bym sama chętnie wyrwała nogę. Trafiłam chyba na normalnych sąsiadów, z których większość ma zwierzęta.

konto usunięte

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

nie rozumiem tego ataku na Uschi
i znowu nieporozumienie, kot to nie czlowiek a czlowiek to nie kot

dzieci tez sie samych z domu nie wypuzcza o ile sie dobrze orientuje
no chyba ze ktos ma wlasne dzieci w glebokim powazaniu
tez sie zdarza

swieze powietrze moje koty maja na balkonie
osiatkowanym
jakos zyja
i wygladaja na calkiem zadowolone
a ten polamaniec ktorego najprawdopdobniej poturbowal samochod
to na balkon sie az tak bardzo nie garnie
jakos lepiej mu w domu
dziwne prawda?
Anna F.

Anna F. Specjalista ds.
nieruchomości

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=75337 do poczytania i przemyślenia
Anna N.

Anna N. www.trzebamarzyc.org

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Barbara �.:
nie rozumiem tego ataku na Uschi
i znowu nieporozumienie, kot to nie czlowiek a czlowiek to nie kot

dzieci tez sie samych z domu nie wypuzcza o ile sie dobrze orientuje
no chyba ze ktos ma wlasne dzieci w glebokim powazaniu
tez sie zdarza

swieze powietrze moje koty maja na balkonie
osiatkowanym
jakos zyja
i wygladaja na calkiem zadowolone
a ten polamaniec ktorego najprawdopdobniej poturbowal samochod
to na balkon sie az tak bardzo nie garnie
jakos lepiej mu w domu
dziwne prawda?

to nie miał być atak, tylko spojrzenie z innej strony.
A co do kotów potrąconych przez samochód nie zgadzam się. U moich rodziców mieszka kotka, która miała spotkanie z samochodem i następnego dnia znowu chętnie poszła na dwór - nadal wychodzi codziennie, samochody omija z daleka i nie ma zwyczaju przebiegania tuż przed nimi.
Co kot to charakter.
Ja nie lubię żyć ze świadomością ograniczeń czterech ścian, dlatego pozwalam mojemu kotu wychodzić z pełną świadomością ryzyka - tak wygląda życie.

PS nie mieszkam blisko ruchliwej ulicy, może gdybym mieszkała, to bym się zastanawiała nad kocim bezpieczeństwem.Anna Niedźwiecka edytował(a) ten post dnia 09.05.08 o godzinie 20:49

konto usunięte

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Anna Niedźwiecka:
Uschi Pawlik:
Człowiek wie, że samochód jest śmiercionośny, zwierzę nie.
Człowiek wie, że lepiej nie podchodzić do pijaka z łopatą, zwierzę nie. Szczególnie, jeśli od ludzi nic go jeszcze złego
nie spotkało.

Wiem, ze nie przekonam przekonanych. Tylko zwierząt potem żal...

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=75337

Ale łatwiej nie wejść na ten wątek i być przekonanym o własnej "lepszej wiedzy", prawda?

:((((

Anno, "póki co" też się kiedyś kończy...Uschi Pawlik edytował(a) ten post dnia 09.05.08 o godzinie 15:00

Ani ja ani moje zwierzęta nie będą żyły wiecznie. Mamy inne spojrzenie na wartość w życiu.
Masz dzieci?
Ich też nie wypuścisz z domu, dopóki nie będą wiedziały, że do pijaka się nie podchodzi? A co jeśli wszystkiego nie zdołasz ich nauczyć? Zycie jest ryzykowne - każde.
Zamykanie kogokolwiek bez możliwości wdychania świeżego powietrza, stąpania po trawie i grzania się w promieniach słońca moim zdaniem nie jest dobre. Ale każdy ma prawo decydować o sobie, swoich dzieciach i zwierzętach.

Sylwia, bardzo mi przykro z powodu Twojego kotka. Takiemu sąsiadowi bym sama chętnie wyrwała nogę. Trafiłam chyba na normalnych sąsiadów, z których większość ma zwierzęta.

Aniu mieszkam w centrum Krakowa. Moi sąsiedzi to bardzo porządni i spokojni ludzie sami mieli kiedyś kota i psa, którym szczuli koty.
Kiedy zwróciłam uwagę ich synowej którą przez przypadek nakryłam jak szczuje kota - ona odpowiedziała, że najwyżej pies zostanie podrapany.
To nie są ludzie zmarginesu tylko statystyczna polska rodzina z dwójką dzieki, z którymi jak byłam mała bawiłam sie na tym samym podwórku na którym teraz mordują koty.
Żeby było śmieszniej pełno szczurów jest wokolicy, i ani jednego kota. Koty są pożyteczne a ci podludzie nie wiem czemu tego nie rozumieja.

pozdrawiam

ps szkoda, że mój futrzak nie będzie mieć możliwości biegania po trawie... niestety mam nadzieje, że uda się operacja i przynajmniej ocali się łapkę.
Sylwia Małgorzata S.

Sylwia Małgorzata S. Zarządzanie,
projekty społeczne,
administracja
samorządowa.

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Anna Niedźwiecka:
A co do kotów potrąconych przez samochód nie zgadzam się. U moich rodziców mieszka kotka, która miała spotkanie z samochodem i następnego dnia znowu chętnie poszła na dwór - nadal wychodzi codziennie, samochody omija z daleka i nie ma zwyczaju przebiegania tuż przed nimi.

A mówią, że należy uczyć się na błędach..
Ręce opadają!
Jak dziecko zostanie potrącone przez samochód, bo wybiegnie za piłką na ulicę, a po rehabilitacji znowu wyjdzie na dwór bez nadzoru, to też jest to NORMALNE??
Co kot to charakter.
Przebieganie kota przed samochodami nijak się nie ma do jego charakteru, a jedynie do sposobu percepcji.
Kot to nie człowiek - nie rozejrzy się w lewo, w prawo i jeszcze raz w lewo - jak to uczą w szkołach, tylko ocenia odległość do przebycia. Niestety - nie jest w stanie ocenić prędkości nadjeżdżającego samochodu.
Ja nie lubię żyć ze świadomością ograniczeń czterech ścian, dlatego pozwalam mojemu kotu wychodzić z pełną świadomością ryzyka - tak wygląda życie.

A jak się to życie nagle skończy to powiesz: "tak wygląda śmierć"?
Racja, życie zawsze kończy się śmiercią, to przecież takie oczywiste!
Tak samo jak oczywiste jest to, że kot może żyć kilkanaście lat, a może kilka miesięcy - zależy, czy mu pozwolimy na "spotkania z samochodami" i do ilu razy sztuka..

PS nie mieszkam blisko ruchliwej ulicy, może gdybym mieszkała, to bym się zastanawiała nad kocim bezpieczeństwem.
Przy nastawieniu, że raz kot wpadł pod samochód - żyje i ma się świetnie - szczerze watpię, aby ruchliwość ulicy miała tutaj jakiekolwiek znaczenie.

konto usunięte

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

no widzisz
kota miala szczescie
moj tymczas przelezal dwa tygodnie z pogruchotaną miednicą w schronie
zanim go nie wyciagneli wolontariusze i zorganizowali operacje
tak wiec
rozne sa potracenia
bywają nawet smiertelne
o czym nalezy pamietac
wolę widziec moje koty na balkonie niz zbierac smetne resztki z ulicy
no jakos tak mam
Anna N.

Anna N. www.trzebamarzyc.org

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"


ps szkoda, że mój futrzak nie będzie mieć możliwości biegania po trawie... niestety mam nadzieje, że uda się operacja i przynajmniej ocali się łapkę.

3mam kciuki i współczuję sąsiadów, tacy są najgorsi, bo wydaje im się, że wszystko im wolno bezkarnie i często niestety tak właśnie jest.
Anna N.

Anna N. www.trzebamarzyc.org

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Sylwia Małgorzata S.:
A mówią, że należy uczyć się na błędach..
Ręce opadają!
Jak dziecko zostanie potrącone przez samochód, bo wybiegnie za piłką na ulicę, a po rehabilitacji znowu wyjdzie na dwór bez nadzoru, to też jest to NORMALNE??
Zanim zaczniesz komentować może przeczytaj dokładnie wypowiedzi, a najlepiej jeszcze raz cały wątek.
Ten przykład miał dowieść, że nie jest prawdą, że kot po wypadku nie będzie chciał już nigdy wychodzić.
Dramatyzujesz tu swoim przykładem.
Nie zamierzam pozwalać moim dzieciom na zabawę przy ulicy, ale też nie zamierzam trzymać ani ich ani zwierząt pod kloszem, bo i tak nie uda mi sie ich ochronić przed każdym niebezpieczeństwem, tak samo jak siebie. Przynajmniej się nie oszukuję i patrzę na to realnie. Nie bronię nikomu trzymać swojego sierściucha w domu i chciałabym, żeby tak samo traktowano moje podejście.
Ja nie lubię żyć ze świadomością ograniczeń czterech ścian, dlatego pozwalam mojemu kotu wychodzić z pełną świadomością ryzyka - tak wygląda życie.

A jak się to życie nagle skończy to powiesz: "tak wygląda śmierć"?
Racja, życie zawsze kończy się śmiercią, to przecież takie oczywiste!
Tak samo jak oczywiste jest to, że kot może żyć kilkanaście lat, a może kilka miesięcy - zależy, czy mu pozwolimy na "spotkania z samochodami" i do ilu razy sztuka..

Pozwolimy... Jak zginiesz w wypadku samochodowym, to też powiesz, że sobie na to pozwoliłaś?

PS nie mieszkam blisko ruchliwej ulicy, może gdybym mieszkała, to bym się zastanawiała nad kocim bezpieczeństwem.
Przy nastawieniu, że raz kot wpadł pod samochód - żyje i ma się świetnie - szczerze watpię, aby ruchliwość ulicy miała tutaj jakiekolwiek znaczenie.

Znowu to powiem: przeczytaj wypowiedź dokładnie zanim zaczniesz komentować!
Może Ci podpowiem: pisałam o dwóch różnych kotach!
Sylwia Małgorzata S.

Sylwia Małgorzata S. Zarządzanie,
projekty społeczne,
administracja
samorządowa.

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

Przeczytałam już wcześniej dokładnie wątek i wyciągnęłam z tej lektury następujące wnioski:

1. Twoi rodzice mają kotkę, która (jak to eufemistycznie ujęłaś) miała "spotkanie z samochodem". Kotka ta, pomimo owego "spotkania" nadal jest kotką wychodzącą, ponieważ nie ma traumy powypadkowej.
Nie neguję tego, że kot CHCE wychodzić, pomimo wypadku. Kwestionuję jedynie ODPOWIEDZIALNOŚĆ ludzi za tego kota, a raczej piętnuję kompletny BRAK tejże odpowiedzialności!

Celowo przytoczyłam przykład z dzieckiem: dziecko po wypadku też wyjdzie na dwór. Logicznym wydawałoby się ustrzeżenie dziecka przed kolejnym wypadkiem, ale - jak wynika z Twojej wypowiedzi - nie należy dziecka "trzymać pod kloszem".
Dla mnie "trzymanie pod kloszem" a zapewnienie MINIMUM bezpieczeństwa to dwie różne rzeczy.
Jeśli Twoje dziecko wpadnie pod samochód odpowiadasz za to karnie, jako za niezapewnienie odpowiedniej opieki małoletniemu. To też chcesz zakwestionować?

2. "Pozwolimy... Jak zginiesz w wypadku samochodowym, to też powiesz, że sobie na to pozwoliłaś?"
Nic nie powiem, bo już raczej nie będę miała takiej możliwości.
Szczerze mówiąc - nie rozumiem sensu tego zdania.

Twoi rodzice wydają zgodę na "spotkania z samochodem" swojego kota poprzez brak nadzoru nad nim i nie wyciąganie wniosków z wypadku, jaki już miał miejsce.

3. Wiem, że pisałaś o dwóch różnych kotach (o kocie swoich rodziców i własnym) - jakie to jednak ma znaczenie?
Jeśli chodzi o Twoje postępowanie i logikę tegoż, to nie widzę różnicy w "ruchliwości ulicy" - jeśli jesteś w stanie ZAAKCEPTOWAĆ fakt, że kot po wypadku jest wypuszczany nadal, to co byłoby w stanie skłonić Cię do podjęcia innej decyzji?
--------------------------------------------------

A teraz prywata do Uschi i innych osób z miau: podziwiam i chylę czoła :) dla mnie wdawanie się w dyskusje na temat spraw tak oczywistych kojarzy się z orką na ugorze...
Kilka lat na miau robi swoje i trudno mi się przestawić teraz na takie "laickie" ;) rozmowy.
Życzę Wam powodzenia, bo mi ręce opadają, a cierpliwość mnie opuszcza przy każdym niemal poście...

konto usunięte

Temat: Jeszcze w sprawie kotów "wychodzących"

a wycieli cie kiedys na miau?
bo mnie tak
ale ja to chyba lubie ;)



Wyślij zaproszenie do