Temat: adopcje - czy nie za dużo wymagacie?
Jerzy K.:
Widzę, że zadne, absolutnie zadne argumenty i to KILKU osób nie trafiają do Ciebie. By udowodnić swoją rację, zrobisz wszystko - za wypieraniem się własnych słów włącznie. Zarzucasz innym trolowanie i wycieczki osobiste, a sam to robisz (przypominasz w tym pewną partię i pewnego prezesa, notabene). Gdy brakuje Ci argumentów, zarzucasz innym ich brak. Na dodatek jestes niestabilny emocjonalnie, czego dowodem są Twoje wpisy.
To nie moja opinia, tylko kilku osob na tym forum - przykłady masz powyżej.
Nie jestes partnerem do dyskusji.
Jurku, ja mam podobne zdanie, jak Paweł i mam również wrażenie, że w tych 2 "frontach", które się tu wypowiadają jest podobna liczba osób. I żadna z tych osób nie zmieni swojego zdania, bo każda ma inne spojrzenie na kwestię tego, czym jest pomoc zwierzętom. Nie twierdzę, że któraś ma lepsze. Wizyt poadopcyjnych sobie nie wyobrażam, natomiast reszta wymogów do mnie trafia i zapewniam Cię, że mnie i wiele innych osób by one nie zraziły. Gdyby natomiast jakaś pani zaczęła mnie nachodzić, wyprosiłabym ją (za drugim razem) grzecznie i dałabym znać pozostałym osobom z fundacji, że babka przegina i ja sobie tego nie życzę. Jestem pewna, że nigdy więcej bym jej nie zobaczyła, bo to nie jest ani w umowie, ani nie jest normą w takiej fundacji.
Wiem natomiast co innego. Pod opieką tej rzeszy (głównie cbardzo kulturalnych osób) jest całe mnóstwo kotków, które bardzo skrzywdził los. Te zwierzaki potrzebują domów - i to jak najlepszych domów. I tak, jak pojedynczy "klienci" zostaną zniechęceni przez kilka narzucających się bab, tak dzięki Waszym głosom w tym wątku powstaje łatwy do wygooglania obraz psychodelicznych bab, które zatrują życie każdemu, kto się do nich zwróci. Jak myślisz (myślicie) - kto jest większą antyreklamą dla DT? - te znikome przypadki ześwirowanych babek, czy opisywane w necie szczegóły nietrafionych kontaktów z takimi, jak one?
Przykro mi, że Paweł nazwał Cię trollem - gaduła z Ciebie straszna, ale z mojego punktu widzenia, choć już sie kiedyś starliśmi, raczej nim nie jesteś. Za to Roger podchodzi pod tę definicję wręcz idealnie i już dawno wyczerpał moje chęci na jakąkolwiek dyskusję z nim.
Proponuję, aby już ten temat zamknąć. Został aż zanadto rozwinięty i wg mnie jest szkodliwy, bo jakby nie było z niektórymi osobami, których przypadki zostały tu przytoczone, to jednak ta reszta sobie nie zasłużyła na to, aby szkalować ich sposób działania i zniechęcać do nich ludzi. Te osoby robią coś bardzo dobrego - zapweniają zwierzakom warunki znacznie lepsze, niż są w schronisku, poświęcają swoją prywatność (wystarczy wpaść do mieszkania w bloku, w którym jest DT, czyli jakieś 10 sierści i będzie wiadomo, o co chodzi). I co najważniejsze - kochają te zwierzaki, co tutaj zostało całkowicie pominięte. One chcą jak najlepiej dla "prawie-swoich" sierści.
Czy ktoś z Was potrafiłby założyć DT? - Wątpię. Nawet dla mnie to by było zbyt wiele wyrzeczeń. Więcej zrozumienia dla osób, które te wyrzeczenia zaakceptowały, pliiis. To takie przykre, że się je tu opluwa :(