Temat: adopcje - czy nie za dużo wymagacie?
przeczytałam cały wątek i odnoszę wrażenie, że Panowie odbiegają od tematu. Powiało chęcią "dokopania" komuś za odmienne poglądy. Niesmak. Co za różnica czy przygarniemy zwierza z ulicy czy poprzez adopcję? Dla zwierzaka liczy się to, ze znalazł ciepły dom, miłośc i pełną michę. Dlaczego z uporem maniaka przekonujecie o wyższości Swiąt Bożego Narodzenia nad Swietami Wielkiej Nocy, czyli słuszności podpisywania umów adopcyjnych? Zgadzam się z Rogerem, ze najwazniejsze jest dobro zwierza a korowody proceduralne tylko zniechęcają do obrania tej własnie słusznej(?) drogi.
Powiało biurokracją. Niedługo w umowie znajdzie sie klauzula, ze zgodę na adopcję zwierzaka mogą otrzymac tylko pełne rodziny, Ci samotni nie będą mieli już szans. Wiem, ze trochę przerysowałam ale do tego się to sprowadza. Sama przygarnęłam kocią "bidę" z ulicy. Borysek został odebrany z rąk dzieci - sadystów. Obyło sie bez umowy adopcyjnej i kociak zyje sobie jak pączek w maśle. Do tego ma towarzysza - kota rezydenta:)
Czy nie o to w tym wszystkim chodzi?
I jeszcze jedno. Każdy sądzi wg siebie. Nie zakładajmy zatem , że większość społeczeństwa to sadyści. Owszem zdarzają sie i takie egzemplarze ale wątpię czy przed nimi jest w stanie uchronic umowa lub/i tzw. wywiad. A co do powtarzających sie wizyt Pan z fundacji to juz totalne kuriozum. Zwykłe nachodzenie i brak poszanowania prywatności. Rozumiem jedną wizytę ale wielokrotne nachodzenie wieje kuratelą.