Temat: adopcje - czy nie za dużo wymagacie?
Roger Zacharczyk:
Izabela Korzińska:
Znam tyle osób, które mają w nosie, że ich dziecko męczy domowego zwierzaka.
A ja nie znam nikogo takiego. I czego do dowodzi? Zupełnie niczego. Podobnie zresztą, jak Twoje doświadczenia.
Roger, na Twoim miejscu już bym sie nie zajmowała tym "dowodzeniem". Najpierw dowodziłeś "chamstwa pracownic fundacji":
1. tym, co ja piszę (nie jestem z fundacji)
i
2. tym, że jakaś kobieta nie odpisała na maila, o czym już w końcu sam napisałeś, że nie jest chamstwem.
Teraz dowodzisz czegoś w stylu "jeśli Iza zna sporo osób, które mają w nosie, że ich dziecko męczy domowego zwierzaka, a Roger nie zna ich wcale, to nie znaczy, że istnieje szansa, że taka osoba może chcieć adoptować zwierzę". Moim zdaniem takie prawdopodobieństwo istnieje chociażby dlatego, że wspomniane przeze mnie osoby mają zwierzę w domu, więc skądś je wzięły. A są to dachowce i kundelki.
Nieodpowiedzialni ludzie istnieją - zapewniam Cię, że nie są to jednostkowe przypadki. Zapewniam Cię również, że na wymagania typu: wizyta przedadopcyjna, zabezpieczenie balkonu, nieuchylanie okien podczas nieobecności, zobowiązanie się do zwrotu kotka w razie, gdyby jednak nie chciało się go zatrzymać, zapewnienie mu opieki weta, jeśli będzie chory, kupowanie lepszej karmy, niż whiskas, a nawet wysłanie raz w roku foty zwierzaka mailem zgodzi się każdy, kto:
1. chce przygarnąć zwierzaka dla dobra tego zwierzaka
2. kocha zwierzęta i rozumie, że komuś, kto je uratował i z nimi mieszka może zależeć na tym, aby trafiły w dobre ręce
3. nie jest typem człowieka, który obrazi się za byle drobiazg.
W każdej grupie są różnorodne charaktery i wśród pań z fundacji na pewno zdarzy sie kilka znacznie przesadzających osób. Ale całe mnóstwo z nich to osoby, które traktują przyszłych właścicieli kota standardowo, nie stosując przesady.
Z paniami z fundacji Michał ma złe doświadczenia, parę innych osób ma złe - i czego to dowodzi? - niczego ;)))