Temat: Co dziś miłego Cię spotkało? :-)
Spotkanie na szczycie
- Nooooooo... jus myslalem, ze tu nie wejdzies - przywital mnie z radosnym usmiechem, na szczycie Piramidy.
- Troche pod gorke mialem - odpowiedzialem, z trudem lapiac powietrze.
- Bo ty jus staly jestes.
- Milo, ze mi to przypomniales. Nigdy bym na to nie wpadl.
- Hahahahaha - zasmial sie perliscie po swojemu, podskakujac i robiac miny.
- Uwazaj, bo zlecisz - upomnialem Go.
- Nie zlecem.
- Zlecisz.
- Nie zlecem.
- No dobra, nie zlecisz - poddalem sie. - Nie jest ci przypadkiem za goraco w tym sweterku?
- Nie e. Pseciez ja zawse mam ten swetelek. Cy jest zima cy lato. To ty mnie takim zapamientales.
- Ano ja...
Rzeczywiscie, trudno Mu nie przyznac racji. Z setek zdjec jakie mi pozostaly z dziecinstwa, w glowie utkwilo mi wlasnie to jedno. A wlasciwie fotomontaz dwoch. Jedno gdzies zgubilem... Juz nie do odzyskania... Juz sie zastanawialem, skad takie polaczenie, ale coz... odpowiedzi nie znalazlem. Zreszta czy to takie wazne?
- Co tutaj robisz? - wrocilem do konwersacji.
- Jestem - odpowiedzial krotko.
- To widze.
- Nie widzis.
Podnioslem brwi w niemym gescie zdziwienia.
- Nie widzis - podkreslil. - Patsys i nie widzis. Pale lazy to zauwazyles. Ze jestes. A to jest psecies najwazniejse na swiecie. Byc. Tak po plostu byc. Jesli cie nie ma to nie ma nic. Jesli nie zauwazas tego, ze jestes, to tak jakby ciebie nie bylo.
- Nie bardzo pojmuje o co Ci chodzi. Mozesz mi to wyjasnic?
- Ech... - westchnal. - Syscy dolosli som tacy sami. Odpowiec mi na jedno pytanie.
- No slucham Cie moj drogi.
Spojrzal na mnie w skupieniu a potem wypalil - Za co kochas Lafaela?
- Bo jest.
- A wujka Piotlka?
- Bo jest.
- A ciocie Asie?
- ... bo jest.
- A ciocie Tom Agnieske? Ciocie Ludom? Ciocie Hispanke? Wujka Delo? Ciocie Awonke? Smocyce? Ciocie Malenstwo i ciocie Ewcie? Ledcata? -wyliczyl jednym tchem.
- Raczej kk.
- A co on mysli ze jak napise kk., to jus nie bendem wiedzial, ze on jest Letcat? Zlestom niewazne. Za co kochas ich syskich?
- Bo sa, bo istnieja. Za nic wiecej.
- No wlasnie. Som. Istniejom. Kochas ich a wienc ich zauwazas. Widzis ich. Moze nie zawse jest supel, ale to psecies nie ma znacenia. Tylko ja jestem idealny.
Nie wytrzymalem i parsknalem smiechem.
- Ty sie tu gupio nie smiej. Jestem idealny, bo to ty mnie wymysliles. Sysko co lobie dobze albo co lobie zle ty tes wymysliles.
- Czyli co? Jestes takim troche ograniczonym idealem?
- Sam jestes oglanicony - rzucil spokojnie. - Mam twoje ocy, plawda?
- Prawda.
- Ale ja mam dokladnie twoje ocy! Jus mi nie chodzi o to, ze oba mamy zielone.
- Obaj - poprawilem odruchowo.
- Nie pseskadzaj - znow mi zwrocil uwage. - Ale obaj mozemy zobacyc to samo. I widzimy. Tyle tylko, ze ty nie widzis.
- Troche namotales. To w koncu widzimy, czy nie?
- Jus ci to tlumace. Ja widzem sysko twoimi ocami. Tak jak widzialem Zlotego Aniola na Lambli. Ale ty nie widzis moimi.
- Bo... - probowalem sie wytlumaczyc.
- Nie pseskadzaj mi - rzucil surowo. - Ja wiem, ze ja jestem maly, ze ja jestem dzieckiem i ze dolosli nie tlaktujom dzieci powaznie. Zawse slysalem, ze dzieci i lyby glosu nie majom. A to nieplawda.
- Przeciez ja Cie nie ignoruje - powiedzialem zaskoczony.
- Moze i mnie nie i..glolujes - kontynuowal. - Ale mnie nie zauwazas. A to na jedno wychodzi. Ale nie o tym kcialem mowic. Kce powiedzic, ze mozemy zobacyc to samo, ale widzimy dwie lozne zecy.
- Niby wiem...
- Guzik wies. Ja nie komplikuje sobie splawy. Sysko jest albo ploste albo za tludne. Jak jest za tludne, to sie nie ma co nad tym zastanawiac, bo i tak nic na to nie poladze. Lozumies o co mi chodzi?
- Chyba tak.
- Skolo tak mowis, to znacy, ze nie lozumies. Ech... jak ci to wytlumacyc...
- Najlepiej prosto.
Spojrzal na mnie z ukosa, a po chwili wzial gleboki oddech.
- Jus wiem! Pamientas tego Dziadziunia z Babuniom w tlamwaju?
- Oczywiscie, ze pamietam, przeciez pisalem o Nich.
- No wlasnie! - zachwycil sie nagle. - I pienknie napisales. Bo patsyles na Nich moimi ocami. Cules a nie tylko patsyles. Kiedy cujes to nie kombinujes. Po plostu to, co cujes jest plawdziwe. A kiedy zacynas kombinowac, to wtedy klamies.
- Staram sie nie klamac.
- Nie o to mi chodzi. Ja wiem, ze mowis plawde, ale takie psekombinowane zecy som tloche klamstwem. Na psyklad Zloty Aniol. Ja tem moze i jestem maly, ale nie gupi. Ja wiem, ze ta pani jest pseblana. Ale jak pienknie! I te jej sksydla! I cala jest ze zlota! I pamientas, jak ci dala ten plezent?
- No, pamietam.
- I co ci wtedy powiedziala?
- Ze to ma mi przyniesc szczescie.
- A ty co jej odpowiedziales?
- Ze jestem tu, aby byc szczesliwy. I ze jestem szczesliwy.
- No wlasnie! A cules to? Cules, ze jestes scensliwy, kiedy to mowiles?
- Tak.
- Ja wiem, ze tak. Bylem tam psecies. No wienc widzis. Jesli pises, mowis to co cujes, to wtedy nie klamies. A ty nie kces klamac psed samym sobom.
- Nie chce.
- Ja jus nie mowiem, ze znowu spotkales aniola na swojej dlodze. Co sie stalo to sie nie odstanie i jus o tym obaj zapomnielismy. Telas dziejom sie nowe zecy i one som dla nas wazne. Psecies wazne jest to, co cujemy! I ze jestesmy a.. a.. - zajaknal sie.
- Autentyczni?
- No wlasnie! A tak swojom dlogom, to po co tu wlazles?
- Musialem troche odsapnac.
- I po to sie mencyles?
- Poza tym wiedzialem, ze tu bedziesz.
- Hahaha! Ale ja wcale nie wsedlem tu po to samo, co ty.
- Tylko po co?
- No bo stond mam widok plawie taki sam jak z mojej wiezy.
- To juz ja zbudowales?
- Zgupiales? - spojrzal na mnie rozbawiony. - Takom wieze buduje siem cale zycie! Za kazdym lazem tloske wyzej i wyzej. I za kazdym lazem jest inny widok, mimo, ze siem wydaje, ze taki sam. Poza tym to jest nasa wieza.
- Nie chcialem byc niegrzeczny, wiec Ci tego nie wypominalem. Duzo juz jej mamy?
- Jestesmy w polowie wysokosci do okna.
- A co Mama na to?
- Plawie nic.
- Prawie? - znowu unioslem brwi.
- No. Powiedziala mi tylko, ze jak Jej sie piasek bendzie sypal do kuchni, to mnie pseswienci.
- Hahahaha! I co wtedy?
- Wtedy sie bendem maltwil. A telas usiondz tu obok i popats. Co widzis?
- Wszystko, co chce zobaczyc.
- No... A co cujes?
- Spokoj.
- I co jesce?
- Nie wiem, ale mnie to nie martwi jakos.
- No, nalescie jestesmy znowu lazem.
- Chyba powinienem tu wejsc juz jakis czas temu.
- Zawse jest odpowiedni cas dla loznych zecy.
- No ale...
- Zamknij sie wlescie - przerwal obcesowo.
- Co?
- Zamknij sie wlescie i zacnij znowu sluchac. Sluchaj co cujes. Mozes nawet zamknonc ocy. Nie som nam potsebne, zeby widziec.
Paweł Dolatowski edytował(a) ten post dnia 28.03.09 o godzinie 23:08