Temat: Zimne MPK
Autobus żółto-czerwony po ulicach mego miasta mknie, mija bloki, sklepy, domy i na koniec kopci się…
Parafraza piosenki pasuje jak ulał do porannej przygody. W pędzie “ku pracy” człowiek czasem korzysta z komunikacji miejskiej, bo to ekologiczniej jak 15 osób jedzie jednym autem niż piętnastoma. Dlatego też i ja postanowiłem w taki, a nie inny sposób do pracy mej dotrzeć. Meta była zaplanowana na 6.00, ale “gdy człowiek zaczyna układać plany, Bóg zaczyna pękać ze śmiechu”. Nie inaczej było i w moim przypadku. Ale po kolei.
Styczeń jest i nadeszła zapowiadana fala mrozów. Według prognoz dziś o poranku miało być -16. Według mnie było -20. Tym bardziej więc ucieszył mnie (po dziesięciu minutach stania na przystanku) widok autobusu. “Na szczęście nie Ikarus, ale ten z ogrzewaniem” – pomyślałem i czym prędzej zapakowałem się do środka. Starym zwyczajem bilet wsunąłem do kasownika, rach ciach i pewny o transport do pracy usiadłem na siedzeniu. Długo nie trwałem w tej błogości, bo w autobusie z każdym przejechanym metrem coraz bardziej czuć było swąd palonej gumy. I masz. Następny przystanek na Warszawskiej i autobus się zatrzymał, a jego silnik zgasł. “Dalej nie pojedziemy” – rzucił kierowca. W sumie to kierownica, bo to kobieta była.
Wygnani na siarczysty mróz pasażerowie komunikacji miejskiej w Kielcach zaczęli komentować zaistniałą sytuację, a pani kierownica czym prędzej zaczęła polewać wodą kopcące się przednie prawe koło. “Niezłe te nowoczesne autobusy” – rzucił pan w średnim wieku. “Kiedy będzie jakaś podmiana?” – pytały dwie panie z bractwa moherowego. Ja wyciągnąć aparat postanowiłem i z zaciekawieniem wsłuchiwałem się w komentarze. “Podmiana już jedzie” – zakomunikowała kierownica po polaniu koła i zaszyła się w kabinie odgradzając się od marznącej gawiedzi drzwiami. “No tak, ona się grzeje, a my marzniemy” – posypało się z przystanku. “Kto to widział, taki nowy autobus” – znów pan w średnim wieku zaczął jojczyć. A tu widać klocki hamulcowe pani w autobusie linii 46 “przyłapało na mrozie” i tak tarło, że aż dym się zaczął unosić i w nozdrza nas – pasażerów – wdzierać.
Wspomniana podmiana przyjechała po około 15 minutach i trzech różnych stwierdzeniach typu “spóźnię się do pracy”. Powinna podjechać jeszcze 15-tka, bo jak twierdził pan w średnim wieku “zawsze była 5 minut po tym” i tu brodą wskazał przyczynę zamieszania, czyli autobus oklejony w żółto-czerwone barwy Korony. Jednak o losach 15-tki może ktoś inny na innym blogu napisał.
Na szczęście każdy chyba do pracy zdążył, no – może z lekkim poślizgiem. Ja zdążyłem. A autobus? No nad kołem widniało mu zdjęcie kibiców z flagami. Ten dym na sektorze puszczony z nad koła może i do tego obrazka pasował, ale do wizerunku firmy, która ma aspiracje wozić kielczan to raczej nie przystoi. Mróz mrozem, a kontrole stanu technicznego to co? Pikuś? Pan Pikuś?
Howgh.
teks wkleiłem tu z bloga:
krisowy.wordpress.comKrzysztof Żołądek edytował(a) ten post dnia 24.01.10 o godzinie 00:29