Arkadiusz Jerzy
Stawicki
RCASS-Świętokrzyskie
Regionalne Centrum
Analiz i Studiów ...
Temat: Podpisz petycje, uratuj dostep do boiska...
Nowe boisko zamknięte dla dorosłych(za GW Kielce)
Teraz będą mogły grać tam tylko dzieci, i to zaledwie przez kilka godzin. Urząd miasta wprowadził zakaz, bo ugiął się pod presją mieszkańców.
Żeby potwierdzić tę informację, dzwonimy do Kazimierza Mądzika, dyrektora Zespołu Szkół Informatycznych, który administruje obiektem.
- Czy możemy w sobotę wynająć na kilka godzin boisko, przyjechać z grupą i trochę pograć? - pytamy.
- Nie - stanowczo odpowiada dyrektor i dodaje: - Mieszkańcy się skarżą, że piłka zbyt często przelatuje przez ogrodzenie. Podniosłem je nawet, ale to nie pomaga. Dlatego tylko dzieci mogą grać, starsi nie, bo kopią za wysoko.
Boisko przy ul. Wrzosowej jest jednym z dwóch, które powstały w Kielcach w ramach rządowego programu "Blisko boisko", i jednym z niewielu ze sztuczną nawierzchnią. Nic więc dziwnego, że chętnych do gry nie brakuje. Zajęte jest właściwie w każde popołudnie i weekendy. Oprócz dzieci korzystają z niego też zorganizowane grupy z całego miasta, wynajmują je firmy. Rozgrywane są tam mecze Świętokrzyskiej Ligi Firm oraz ligi Klubów Młodzieżowych "Wolna Strefa".
Teraz to się skończy. We wtorek wiceprezydent Kielc Andrzej Sygut wprowadził drastyczne ograniczenia dotyczące zasad korzystania z boiska. Mogą tam grać jedynie uczniowie pobliskich szkół, i to tylko do godz. 15. Starsi na boisko nie mają wstępu.
- Mam już... potąd tego boiska. Od początku były z nim problemy. To, co się tam wyprawia, to horror - tłumaczy decyzję wiceprezydent.
Daje przykłady. Dwa tygodnie temu piłka wpadła do ogródka przy ul. Obrzeźnej. Kiedy grający poprosili o jej zwrot, dostali nie tę piłkę, którą wkopali. Interweniowała policja, a sprawa trafiła już do sądu grodzkiego. Według świadków wśród grających byli prawnicy.
Mieszkającego w pobliżu prezydenta Kielc Wojciecha Lubawskiego miejscowi zaczepiają pod kościołem po niedzielnej mszy. Ale miarka przebrała się we wtorek. U wiceprezydenta interweniowała jedna z mieszkanek ul. Obrzeźnej. Przyniosła kilkadziesiąt zdjęć. Widać na nich m.in., jak grający przechodzą przez płot posesji, by zabrać piłkę, i niszczą grządki. - Pani twierdzi, że to boisko zakłóca jej mir domowy, i ma rację - twierdzi Sygut. Dodaje, że to niejedyny zarzut mieszkańców w stosunku do korzystających z boiska. Mają też za złe, że grający w piłkę przeklinają i nieskrępowanie załatwiają w pobliżu potrzeby fizjologiczne.
Jadwiga Dzierżak mieszka w domu obok boiska. Potwierdza te zarzuty: - Kara boska z tym boiskiem. Jestem starszą kobietą, czasami chcę się zdrzemnąć. A tu bruuum, dzwoni domofon i słyszę pytanie: "Czy może nam pani podać piłkę?". Czy ja jestem osobą do podawania piłek? A ile jest przy tym ubliżania.
Sytuacja trochę się poprawiła w ubiegłym roku, gdy podniesiono ogrodzenie boiska. - Wtedy wpadały cztery piłki dziennie, teraz dwie - twierdzi Dzierżak.
Z zarzutami mieszkańców i wiceprezydenta nie zgadza się Arkadiusz Krala, współorganizator Kieleckiej Ligi Firm. - Żadnych szkód nie robimy, za boisko płacimy regularnie. Chcieliśmy coś dobrego dla mieszkańców, dlatego zorganizowaliśmy tu naszą ligę - mówi.
Nie ukrywa, że zakaz to dla nich duży problem. - W mieście nie ma gdzie grać. Teraz, żeby dokończyć ten turniej, będziemy musieli szukać czegoś poza Kielcami - podkreśla. Zapowiada, że będzie walczył, by wiceprezydent zmienił zdanie.
Z decyzji o częściowym zamknięciu boiska nie do końca zadowolona jest też pani Jadwiga. - Skoro już jest, to niech grają. Tylko żeby ta piłka nie wypadała ciągle poza boisko - mówi.
Jej zdaniem w rozwiązaniu problemu mogłoby pomóc kolejne podniesienie ogrodzenia. - Chociaż o dwa metry - prosi.
Sygut jest gotowy przyjąć tę propozycję. - Zaproponowałem to dyrektorowi Mądzikowi - twierdzi. Nie wierzy jednak, że to rozwiąże problem, dlatego na razie zakazu nie cofnie. - Raz już podnosiliśmy siatkę i na niewiele się to zdało - przypomina.
Ponizej petycja:
http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=4162