Temat: pop buddyzm
Rafał Maurin:
Próbując sprowadzić naszą dyskusję do pionu;):):)
Oczywiście że grozi nam zalew pop buddyzmu.
No jakby nie patrzeć sam budda powiedział, że buddyzm zostanie zniszczony przez samych buddystów, a nie przez zewnętrzne wpływy;):)
Ale właściwie to raczej "zalewik" bo w koncu mało w Europie tych buddystów tak czy siak.
Mam wrazenie że tzw " zachodni buddyzm" pełen jest nieporozumień i że ludzie tak naprawdę są często niedoinformowani i zupełnie na opak rozumieją pewne pojęcia.
Coś w tym jest, ale wydaje się, że duży wpływ na ten stan rzeczy mieli różnej maści buddolodzy i inni badacze, którzy podchodzili do tematu w sposób czysto teoretyczny, do tego zabarwiony zachodnia filozofią i religią. Dopiero od niedawna, może kilku lat są dostępne porządne tłumaczenia buddyjskich tekstów. Póki co w zakresie przekładu nauk buddy wciąż obowiązuje wolna amerykanka. Z innej strony, nie można od "przeciętnego" zachodniego buddysty wymagać, aby posiadał rozległą i głęboką wiedzę na temat buddyzmu, bo nie jest to potrzebne.
Niektórzy ludzie hołdują takim wygodnym mitom jak " W Karma Kagyu jestesmy joginami i nie musimy studiować, tylko praktykować..." W takim wypadku radziłbym zapoznać się co miała na ten temat do powiedzenia Hannah Nydhal...
Masz rację, że w Karma Kagyu jest najwięcej nieporozumień, ale jest to związane z początkami rozwoju tej tradycji na zachodzie. Brak odpowiedniej ilości kompetentnych lamów, zaowocował, tym, że wielu praktykowało "metodą zrób to sam", czyli sami kombinowaliśmy jak być powinno. Ale to się teraz zmienia. Jest coraz więcej wykształconych zachodnich lamów Kagyu, którzy mogą udzielać schronienie, inicjacje czy np. nauczać sześć jog naropy itd. Częste odwiedziny tybetańskich lamów, mam tu na myśli tych z górnej półki również gwarantują, że wszelkie nieporozumienia będą stopniowo zanikać. Poza tym mamy coraz więcej doskonałych tłumaczy dharmy.
Niestety nie mamy tego komfortu żeby podążać za w pełni oświeconym mistrzem, który przeprowadzi nas przez wszystkie życiowe doświadczenia...
Tutaj masz "częściową rację". Z jednej strony nawet w Tybecie było trudno spotkać oświeconego mistrza i mieć możliwość podążania za nim. Z drugiej strony bardziej od oświeconego mistrza potrzebujemy prawidłowej informacji "jak i dlaczego". Poza tym mamy na zachodzie wielu doświadczonych zachodnich lamów kagyu, a to już coś. W tybecie dostęp do wykwalifikowanego lamy nie był oczywistą sprawą. Pod tym względem mamy na zachodzie o wiele lepszą bazę.
W Tybecie to było zazwyczaj tak, że albo ktoś był bardzo uczony albo nie musiał taki być bo żył i praktykował pod okiem w pełni urzeczywistnionego mistrza który wiedział co dla ucznia jest najlepsze i dawał głębokie praktyczne instrukcje do medytacji ...
A my tu na Zachodzie często tylko duzo trąbimy, jacy to z nas jogini, a tak naprawdę, to ani nie praktykujemy tyle co nalezy, ani się nie uczymy, bo mamy po temu wygodne wymówki...
W wielu przypadkach z pewnością tak jest, ale to wynika z marketingu z początku rozwoju kagyu na zachodzie, które było w wyraźnej opozycji do istniejących szkół zen, gdzie panowała dość surowa dyscyplina. Natomiast kagyu często było promowane jako radosne, wolne od ograniczeń. kupczono, że wadżrajana wykorzystuje każde doświadczenie jako krok na ścieżce, więc łączono je z różnego rodzaju szalonymi imprezami itp. Ale tak to już jest, pionierzy żądzą się swoimi prawami:)
Osobiście myślę, że bardzo istotne jest studiowanie dharmy - słuchanie wykładów Rinpocze,czytanie klasycznych tekstów i komentarzy. Nie mówię że należy na to położyć większy nacisk niż na praktykę, ale trzeba wiedzieć co się robi i dlaczego...
Ależ oczywiście, masz rację praktyka i studiowanie dharmy to nie są dwa wykluczając się podejścia. Podstawą praktyki jest właściwa informacja. Niemniej w różnych okresach swojej praktyki można kłaść nacisk na praktykę medytacji, innym razem na studiowanie dharmy, albo i jedno i drugie. Wszystko zależy od naszych skłonności, potrzeb i możliwości
Warto np. wiedzieć że jogiczna "radość i błogość" to niekoniecznie to samo co śmianie się z kawału i bzykanie fajnej laski na imprezie...
Ale radość o której mówią tantry to nie jest to co my kojarzymy z radością, czyli z dobrym humorem, śmianiem się itp. Termin ananda, bywa tłumaczony na zachodnie język jako radość, błogość itp., ale żadne z nich nie oddaje dobrze znaczenia oryginalnego terminu.
Ze tantra to coś więcej niż zajefajny seks - a w zasadzie to chodzi w niej o coś zupełnie innego...
Ja ja, podstawą karmamudry jest panowanie nad swoim pożądaniem seksualnym, a najlepiej mieć już za sobą seksualne fascynacje. Wówczas jest sens zastanowić się nad wejściem w te praktyki, poza tym musi być do tego odpowiednia partnerka/partner. Jeśli ktoś jest w stałym związku, a partnerka nie jest buddystką, może być problem. Bo jak jej wytłumaczyć, że z tantryczną partnerką tylko medytuję w zjednoczeniu i nic z tych rzeczy;):):)
Że Wadżrajana bez rozwinięcia Bodhiczitty i postawy Bodhistattwy jest raczej nieporozumieniem...
masz rację:)
Ze istnieje znacząca różnica pomiędzy Arhatem a egoistą...
Oczywiście, że jest. Budda nie przekazywał gorszych i lepszych nauk, bo gdyby miał wybór wybrałby te lepsze;)
Że bez ślubowania indywidualnego wyzwolenia nie ma Bodhisattvajany, ergo nie ma Wadżrajany...
w wadżrajanie robi się to podczas przyjmowania schronienia i na początku każdej medytacji;)
Że warto poznać trochę podstawowych pojęć Dharmy( Cztery Szlachetne Prawdy, Cztery pieczęcie Dharmy, Sześć Skhand, Sześć Paramit, może trochę Abhidharmy itp... zanim się zacznie do wszystkich trąbić o Naturze Umysłu, Mahamudrze i tym podobnych...Dom bez fundamentów nie jest solidną strukturą, prawda ?
podstaw dharmy nigdy za wiele, ale wiesz jacy są ludzie, a buddyści to też ludzie;):)
Że zajefajna inspirująca dakini to takze gruba i garbata kobieta a nie tylko wysoka i cycata blondyna
w seksownej kiecce i na szpilkach...
sam wiesz jak to jest;):)
Że "Czyste widzenie" zjawisk oznacza że widzi się je bez złudzeń, że rozumie się pustkę zjawisk, a nie że wszystko jest super, jak jest super...I że to "czyste widzenie" i "jogiczna radość" to nie tylko po kilku głębszych, ale takze następnego dnia na kacu...
no zgadza się;) najpierw należy tzw. czyste widzenie praktykować podczas medytacji i stopniowo przenosić je do życia codziennego. Jednym z efektów tzw. czystego widzenia jest porzucenie negatywnych skłonności, czynów. W karma kagyu mamy dwa główne teksty na których oparta jest praktyka mahamudry. W jednym z nich czytamy, że praktyka mahamudry powinna być oparta na hinajanie i mahajanie, czyli na wyrzeczeniu się samsary, szkodliwych czynów i na współczuciu, bodhicittcie.
I że tak w ogóle to warto nie zatruwać tego "Cennego ludzkiego ciała" które trudno zdobyć i łatwo utracić...
no ale jedno z 14 rdzennych samaja wadżrajany, które automatycznie przyjmujemy podczas każdej inicjacji, mówi aby dbać o cenne ciało dawać mu to czego potrzebuje, a to oznacza, że powinniśmy unikać tego co szkodzi naszemu ciału,
Ze to iż ma się znak powodzenia w Poła, to jeszcze nie powód aby "wrzucić na luz" i zaniedbać praktykę...
byłoby to bardzo nierozsądne
Że chociaż bardziej grozi nam obecnie "zalew fanatycznego islamu" niż zalew Pop buddyzmu, to jednak może nowo przybyli do ośrodków dharmy powinni się raczej dowiadywać o dharmie a nie o islamie...
tutaj odpowiedziałem ci cytując Caty
I wreszcie...Że tak długo, jak długo wrogowie wewnętrzni nie zostaną spacyfikowani, tak długo manifestacji wrogów "zewnętrznych" nie będzie końca...
dokładnie:) zewnętrzni wrogowie są jedynie odbiciem naszego wewnętrznego stanu, zawartości naszego umysłu.
Mam nadzieję że tu, na zachodzie, nasza praktyka wyda owoce i że wszyscy przyniesiemy nieograniczony pożytek niezliczonej ilosci istot. Hough !
Myślę, że już wydała. Natomiast wszelkie nieścisłości, nieporozumienia, szczególnie w wadżrajanie, są nie do uniknięcia. Wciąż będą zdarzać się producenci różnych dziwnych nauk, ale najważniejsze jest, aby samemu nie być ich źródłem i ich nie powielać:)
Paweł Włodarczyk edytował(a) ten post dnia 06.04.12 o godzinie 13:18