konto usunięte

Temat: Medytacja

Chciałbym zapytać Was o "techniki" medytacyjne. Rzadko kiedy rozmawia się na ten temat i uważam, że nie jest to właściwe. W biografiach wielkich nauczycieli ciągle natrafiam na przykłady, gdzie nauczyciel instruował ucznia co powinien robić. Sam niestety nie byłem nigdy "pouczony" :)

Medytuję codziennie a przynajmniej bardzo się staram. Najczęściej medytuję na Buddę Medycyny, prawie równie często wykonuję Trzy Światła.
Początki medytacji są podobne. Później następuje podobno najważniejsza ale taż najbardziej zaniedbywana faza rozpuszczenia.

Rozpuszczamy wszelkie formy i zjawiska. Nie łapiemy myśli, pozwalając aby przelatywały. Czasami pojawiają się jakieś obrazy podobne do snów, innym razem jakieś wnioski, czasami cisza innym razem mętlik w głowie.
No i co dalej? Robię to dwadzieścia lat i według mojej oceny nie posunąłem się dalej
Może coś robię źle?
W biografii Buddy wyczytałem, że osiągał w medytacji jakiś stopień (pierwszy, drugi, trzeci, czwarty) i opuszczał nauczyciela. W końcu trafił na takiego, który pokazał mu jeszcze jeden głębszy. Do reszty doszedł sam.
Osiągał kolejno stany różnego wchłonięcia... dla mnie jest to abstrakcja.

Mówią, że o medytacji i osiągnięciach nie powinno się zbyt dużo rozmawiać. W jaki sposób mam to więc porównać i stwierdzić czy robię jakiekolwiek postępy?
W obecnych czasach kontakt z Nauczycielem jest sporadyczny i nie ma On czasu na osobiste pytania.
Paweł Ulicki

Paweł Ulicki Jakość, Bosch and
Siemens Home
Apliance Group

Temat: Medytacja

Skoro opinia od nauczyciela odpada to możesz polegać tylko na swoich obserwacjach. Opinii innych nie bierz pod uwagę.

Zobacz jak reagujesz w określonych sytuacjach, i jak reagowałeś na nie kiedyś. Może obecnie pewne uczucia (np zazdrość) nie pojawiają się lub są o wiele słabsze?

Czy emocje wodzą Cię za nos czy masz do nich dystans?

Jak z zainteresowaniem "światem zewnętrznym" (8 światowych dharm)? Może nie jest on już taki ważny i absorbujący jak kiedyś?

Ludzie przeważnie funkcjonują na zasadzie sinusoidy. Najpiew szczęście i euforia, a potem zjeżdżają na dół w depresję i kiespski stan umysłu po czym po jakimś czasie znowu górka. W praktyce medytacyjnej najpierw "zasypujesz" te doły. Nie schodzisz na tej sinusosidzie poniżej jakiegoś poziomu. Ciężko czasami wychwycić to, że te doły się już nie pojawiają.

Jak tam wewnętrzny disnelyland w stylu "jestem najlepszy"; "jestem najgorszy", "lubią mnie", nie lubią mnie" etc etc ?

A skoro medytujesz codziennie i masz na to czas to może zrób nyndro? Bez różnicy czy będzie to pierwsze czy trzecie to efekt gwarantowany ;)

Efekt swojej praktyki ocenisz nie po tym jak głeboko się wchłaniasz w czasie sesji ale po tym jak funkcjonujesz na codzień, jak Ci się ukłądają stosunki z innymi etc etc Ktoś kiedyś pół żartem pół serio powiedział, że jak chcesz zobaczyć czy są efekty to wprowadź się spowrotem do swoich rodziców. Jeśli przez pół roku nie będzie awantur etc etc to znaczy, że są efekty :)
Paweł Ulicki

Paweł Ulicki Jakość, Bosch and
Siemens Home
Apliance Group

Temat: Medytacja

„Niezależnie od tego, jaką medytację praktykujemy, nie zapominajmy o tym, co jest celem rozwoju.
Chodzi o to, byśmy zachowali zdrowy rozsądek, byli rozluźnieni, nie popadali w skrajności, byli naturalni w kontaktach z innymi i starali się im pomagać.”

Hannah Nydahl
Rafał Maurin

Rafał Maurin COACH , Trener
Rozwoju

Temat: Medytacja

Mysle ze generalnie wszystko zalezy od celu jaki sobie postawimy, co chcemy osiagnac...Czy nagromadzic duzo potencjalu i stopniowo przez kilka zyc dazyc do celu, czy poprostu "ustawic" sie dobrze w samsarze, czy moze osiagnac stan Buddy by pomc wszystkim istotom...Kazdy orze nie jak moze, ale jak chce...

Sam niestety nie byłem nigdy "pouczony" :)

Jesli idzie o praktyki takie jak trzy swiatla to nie sa potrzebne jakies specjalne wyjasnienia. Z pewnoscia otrzymales ogolne wyjasnienia od lamy i to powinno wystarczyc.
Co innego gdybys praktykowal np. 6 Jog Naropy...

Medytuję codziennie a przynajmniej bardzo się staram.

no i super, codzienna medytacja podstawa rozwoju :)))
Z drugiej strony mozna medytowac codziennie przez pol godziny albo przez osiem godzin i rezultaty beda odpowiednio rozne...>
No i co dalej? Robię to dwadzieścia lat i według mojej oceny nie posunąłem się dalej
Może coś robię źle?

Wszyscy slyszelismy ze uzywajac metod Wadzrajany mozna osiagnac Oswiecenie w ciagu jednego zycia. O czym jednak czesto sie zapomina to to z jest to mozliwe jesli praktykuje sie tak jak Milarepa...
Mozna poczytac Jego biografie i porownac jego zaangazowanie i wlasne a wtedy wiele spraw staje sie jasnych...Nawet tak wspaniale istoty jak Gampopa musialy spedzic sporo czasu na odosobnieniu medytujac non stop mimo iz osiagnely b.glebokie rezultaty w poprzednich zyciach...A gdzie nam do Gampopy? Duzo pracy nas czeka :)))
Mam tu na mysli to, ze jesli medytuje sie codziennie przez godzine to jakkolwiek jest to niezmiernie pozyteczne i chwalebne, to jednak oczekiwanie ze osiagnie sie Oswiecenie w tym zyciu jest mysleniem zyczeniowym...
W biografii Buddy wyczytałem, że osiągał w medytacji jakiś stopień (pierwszy, drugi, trzeci, czwarty) i opuszczał nauczyciela. W końcu trafił na takiego, który pokazał mu jeszcze jeden głębszy. Do reszty doszedł sam.
Osiągał kolejno stany różnego wchłonięcia... dla mnie jest to abstrakcja.

Budda pracowal na to przez baaaaaaaardzo dlugi czas.
Dla wiekszosci z nas Jego doswiadczenia beda dla nas jeszcze dlugo abstrakcja.
Ale nie ma sie co zrazac.

trzeba wylac brudna wode z dzbana - OCZYSZCZENIE
i nalac czystej - NAGROMADZENIE ZASLUGI I MADROSCI
Mozna tego dokonac relatywnie latwo kompletujac MINIMUM jedno Nyndro
Wszystko juz mamy - Nature Buddy czyli PRZYCZYNE Oswiecenia, Podstawe - Cenne Ludzkie Cialo,
WARUNEK KONIECZNY - spotkanie nauczyciela i otrzymanuie nauk...
Natomiast OWOC - doskonaly Stan Buddy i AKTYWNOSC dla dobra innych zalezy juz od nas.
czeka nas tylko troche pracy :)))
Hej! Ho! Ha Ha!

konto usunięte

Temat: Medytacja

Frederick R.:
Chciałbym zapytać Was o "techniki" medytacyjne. Rzadko kiedy rozmawia się na ten temat i uważam, że nie jest to właściwe.
Właściwie to nie ma w tym nic niewłaściwego o ile nie robi się z tego "wielkiej imprezy". "Intymność" dotyczy naszej osobistej praktyki, albo np. pewnych "sekretnych aspektów praktyki. Z drugiej strony nie ma nic niewłaściwego, kiedy np. osoby wykonujące taką samą praktykę dzielą się informacjami na jej temat. To nie jest tak, że o medytacji można tylko z nauczycielem i to wyłącznie z rdzennym lamą. Natomiast czymś niewłaściwym byłoby przekazywanie(niewłaściwym osobom) szczegółów jakieś praktyki np. na temat fazy stwarzania czy fazy doskonałości, czy np. na temat fazy doskonałości z charakterystykami, kiedy to w ramach praktyki jidama wykonujemy ćwiczenia na kanały, wiatry i tigle itp.
W biografiach wielkich nauczycieli ciągle natrafiam na przykłady, gdzie nauczyciel instruował ucznia co powinien robić. Sam niestety nie byłem nigdy "pouczony" :)
A może nigdy nie prosiłeś oto swojego lamy:)
Medytuję codziennie a przynajmniej bardzo się staram. Najczęściej medytuję na Buddę Medycyny, prawie równie często wykonuję Trzy Światła.
Początki medytacji są podobne. Później następuje podobno najważniejsza ale taż najbardziej zaniedbywana faza rozpuszczenia.
Obie fazy praktyki są ważne i żadna z nich nie może być zaniedbywana. Jeśli faza doskonałości tyb. dzogrim skr. sampanna krama (w DD "faza rozpuszczania")jest zaniedbywana wówczas praktyka nie przyniesie efektów. Podobnie jest z pozostałymi elementami medytacji. Jeśli otrzymujesz poprawne wprowadzenie w praktykę medytacji wadżrajany to nie sposób "zaniedbywać" tego aspektu praktyki. Obie fazy stanowią podstawę praktyki na dowolny aspekt buddy. Owszem, bywa tak, że w różnych praktykach, czy etapach praktyki podkreśla się tę czy inną "fazę".
Rozpuszczamy wszelkie formy i zjawiska.
W fazie „rozpuszczania” nie chodzi oto by rozpuszczać formy czy zjawiska, ale lgnięcie do nich. Wszak zjawiska cały czas się pojawiają. No chyba, że zależy ci na wzmacnianiu nihilistycznego poglądu;):) Fakt, że w podstawowej fazie "rozpuszczania", wyobrażamy sobie, że np. mandala rozpuszcza się w aspekt buddy, który z góry do dołu i z dołu do góry rozpuszcza się w centrum serca i w sylabę nasienną. Następnie sylaba nasienna stopniowo z dołu do góry rozpuszcza się w bindu(thigle). Po jakimś czasie bindu zamienia się w nada…Nada „rozpuszcza się” i medytujemy na naturę umysłu. Ale celem tej części fazy "rozpuszczania" nie jest rozpuszczenie zjawisk. To że całą wizualizację rozpuszczamy w centrum serca ma określony sens i znaczenie. Ale nie będziemy o tym rozprawiać na forum publicznym.
Nie łapiemy myśli, pozwalając aby przelatywały. Czasami pojawiają się jakieś obrazy podobne do snów, innym razem jakieś wnioski, czasami cisza innym razem mętlik w głowie.
Dobre:) To stanowi istotę instrukcji podstawowej formy fazy „rozpuszczania”, kiedy medytujemy na naturę umysłu:)
No i co dalej? Robię to dwadzieścia lat i według mojej oceny nie posunąłem się dalej
Może coś robię źle?
Praktykować dalej:)
Spróbuj spojrzeć na siebie wstecz do czasów sprzed medytacji. Jak wtedy funkcjonowałeś itp. I co? tylko nie mów, że nie widzisz żadnej różnicy;):) Z praktyką medytacji jest jak z naszymi ulubionymi perfumami. Po jakimś czasie ich używania wszyscy je czują… tylko nie my;)
Z drugiej strony poprawne instrukcje do medytacji obejmują nie tylko nauki na temat fazy stwarzania i fazy doskonałości, ale również jak poprawnie powtarzać mantry, jak doskonalić fazę stwarzania(podczas sesji medytacyjnej i pomiędzy sesjami), po co się ją praktykuje, czy nauki na temat praktyk pomiędzy sesjami medytacji np. jak utrzymywać naszą praktykę podczas jedzenia, spania, kąpieli, czy np. budzenia się, spaceru czy innych codziennych aktywności. Do każdej z nich istnieją wyjaśnienia, jakie wizualizacje można stosować podczas jedzenia czy np. spaceru. Tego typu instrukcje związane są z dowolnym jidamem np. budda medycyny, amitabhą itd. Oznacza to, że nie wystarczy np. przez 20 lat wykonywać daną medytację, ale warto zastanowić się jak ją praktykowałem, jakie jest moje zrozumienie danej praktyki i jak przenoszę doświadczenie uzyskane dzięki medytacji do życia codziennego. Medytacja i „po medytacji” to nie powinny być dwa odrębne światy:) To tak w skrócie:)
W biografii Buddy wyczytałem, że osiągał w medytacji jakiś stopień (pierwszy, drugi, trzeci, czwarty) i opuszczał nauczyciela. W końcu trafił na takiego, który pokazał mu jeszcze jeden głębszy. Do reszty doszedł sam.
Osiągał kolejno stany różnego wchłonięcia... dla mnie jest to abstrakcja.
No jak dla większości z nas :):):)
W przypadku twojej praktyki ważniejsze jest doskonalenie pewnych aspektów praktyki buddy medycyny. Ma tutaj na myśli kluczowe elementy fazy stwarzania jak klarowna wizualizacja, doskonalenie dumy wadżry(czyli "przekonania", że jest się Buddą Medycyny) i pamiętanie o czystości, czyli znajomość symboliki buddy medycyny. Z tych trzech(szczególnie dla początkującego) najważniejsze jest doskonalenie dumy wadżry. Poczatkujący powinien kłaść większy nacisk na dumę wadżry niż na klarowną wizualizację, do której dochodzi się najczęściej po latach praktyki uzupełnionej ćwiczeniami wizualizacji stosowanymi pomiędzy sesjami medytacji i/lub stosowanymi w trakcie formalnej sesji medytacji np. buddy medycyny.
Mówią, że o medytacji i osiągnięciach nie powinno się zbyt dużo rozmawiać. W jaki sposób mam to więc porównać i stwierdzić czy robię jakiekolwiek postępy?
No niby tak, ale to dotyczy raczej tego drugiego, czyli „osiągnięć”.
W obecnych czasach kontakt z Nauczycielem jest sporadyczny i nie ma On czasu na osobiste pytania.
Niemożliwe?!. Wszyscy lamowie jakich spotkałem(a trochę tego było;):)) zawsze mieli czas na osobiste wskazówki. Jeśli twój rdzenny lama nie ma czasu na osobiste pytania zawsze możesz udać się po poradę do innego lamy, któremu ufasz i poprosić go o poradę, wyjaśnienia itp. Jest to normalne i zdroworozsądkowe podejście.
Z innej beczki. W guru jodze VIII Karmapy możemy przeczytać:

„„…Modlitwa sama w sobie roznieca oddanie. Oddanie samo w sobie roznieca ogień błogosławieństw. Ogień błogosławieństw sam w sobie sprowadza zwykłe i najwyższe siddhi, które spadają jak deszcz klejnotów, wypełniając niebo i ziemię…”

Oznacza to, że kiedy pojawi się w nas prawdziwe oddanie dla lamy to dzięki temu jesteśmy otwarci na błogosławieństwa. Dlatego tekst mówi, że „Oddanie samo w sobie roznieca ogień błogosławieństw”. Im więcej oddania tym więcej błogosławieństw otrzymamy. Lama zawsze promieniuje błogosławieństwami, taka jest natura jego urzeczywistnienia, że On zawsze obdarza błogosławieństwami. To nie jest tak, że dopiero jak coś zrobimy wówczas lama obdarzy nas błogosławieństwem. Wszystko zależy tylko od tego czy my się na nie otworzymy. Kiedy się otworzymy, to oddanie rozpali ogień błogosławieństw. Błogosławieństwa są tu porównane do ognia, ponieważ tak jak cokolwiek wrzucimy do wielkiego ognia to spłonie. Jak ogień jest w stanie spalić wszelkie nieczystości, podobnie błogosławieństwo ma moc „spalania” wszystkich trucizn naszego umysłu. Kiedy w wyniku błogosławieństwa lamy znikną trucizny naszego umysłu, to spontanicznie obudzą się w nas urzeczywistnienia, osiągnięcia. To, co w sanskrycie nazywa się, siddhi - zwykłe i najwyższe siddhi. Do czego zmierzam. Oddanie stwarza przestrzeń, w której możliwe jest otrzymanie pomocy, wsparcia od lamy nawet, jeśli nie jest on fizycznie obecny. Czas i odległość nie mają tutaj żadnego znaczenia. W ten sposób można otrzymać pomoc od lamy, czy to w formie snu, wizji, czy inspirującego bodźca, który sprawi, że w nasze ręce wpadnie książka, w której znajdziemy odpowiedź na nasze pytania, albo np. spotkamy innego lamę, który odpowie na nasze pytania itp. itd. Czasem zapominamy jak wielką moc ma oddanie i zaufanie do lamy.

Następna dyskusja:

Medytacja oddechów-świateł




Wyślij zaproszenie do