Arkadiusz
O.
audyt, efektywność
energetyczna
Temat: Studia, drugi kierunek po 40-tce , czy warto
Skończyłem fizykę na Politechnice Warszawskiej parę lat temu, jestem inżynierem. Specjalność tak jak ekskluzywna tak też nic nie warta w polskich realiach , mianowicie nanomateriały i inne nano....bzdury.Rynek pracy w Polsce dla fizyków praktycznie nie istnieje. Chyba że chce się robić doktorat i liczyć na cud dostania etatu na uczelni po doktoracie. Kilku ludzi z mojego rocznika poszło na doktoraty i potem przeklinali los że zmarnowali 4-5 lat życia a pod uzyskaniu dyplomu i uścisku ręki dowiedzieli się że wydział ich nie zatrudni. Byli psychicznie załamani.
Moja obecna praca nie ma nic wspólnego z fizyką. Widzę też, że dochodzę w niej do pewnej granicy rozwoju zawodowego i finansowego.
Zaczynam zastanawiać się czy nie zrobić dodatkowych studiów ale na bardziej rozsądnie wybranym kierunku.
Biorę pod uwagę coś z obszaru : systemy sterowania, automatyka, robotyka itp. Całe moje życie jest związane jakoś z elektroniką i wejście w te sprawy nie będzie dla mnie gigantycznym wyzwaniem , chociaż na pewno będzie wysiłkiem.
Ewentualnie przeszklenie się z analityki finansowej i tym podobnych rzeczy. Powiem szczerze w tym kierunku pociągają mnie wyłącznie opowieści o dużych i bardzo dużych pieniądzach, bonusach i lekka praca. Podobno w tej branży fizyków doceniają , choć ja to już podstarzałym fizykiem jestem .
Ponieważ jestem już po 40-tce to nie mam ochoty ani czasu na 5 letnie studia. Raczej zależy mi uzupełnieniu koniecznych przedmiotów i zaliczeń w 2-2,5 roku. Pamiętam z okresu studiów, że z dziekanem można było się dogadać i dopuszczali takich "spadochroniarzy" z indywidualnym planem studiów.
Dlaczego nie studia podyplomowe? Powód jest prosty, optymalizacja finansowa.
Pracuję na własny rachunek i mam swobodę w ułożeniu sobie dnia pracy.
Po co mam płacić za studia podyplomowe grube tysiące jak mogę za darmo osiągnąć to samo na studiach stacjonarnych.
Podobnie jest ze studiami MBA. Jak nie jesteś już na stanowisku albo nie masz kolegów, układów i znajomości to zapisanie się na takie studia mija się z celem. Po ich ukończeniu będziesz bezrobotnym z papierkiem MBA aspirującym do bycia członkiem rady nadzorczej KGHM. Oczywiście nigdy nim nie zostaniesz :).
Dlaczego w ogóle o tym myślę? Jestem już z tego pokolenia które będzie dostawało głodowe emerytury. A najprawdopodobniej będę musiał jak pewnie większość z was pracować aż do śmierci żeby na jako takim poziomie żyć. Z tego punktu widzenia skończenie studiów powiedzmy jak będe miał 45 lat jest dla mnie opłacalne i racjonalne. Przede mną jeszcze będzie co najmniej 22-25 lat pracy jak nie więcej.
Jak myślicie warto po 40-tce otwierać nowy rozdział w życiu?
Przyznaję motywacją do tego jest chęć lepszej i ciekawszej pracy i inny poziom dochodów a nie chwalebna chęć zdobywania wiedzy po to tylko żeby ją mieć.