Temat: praca na uczelni wyższej

Witam chciałem się zapytać kogoś kto być może ma lub miał tego typu dylemat.
Mianowicie w styczniu będę mieć obronę pracy magisterskiej, kierunek informatyka (specjalizacja - systemy i sieci komputerowe).
Pojawiła się na horyzoncie możliwość pracy na uczelni na Podkarpaciu na cały etat z dalszą perspektywą pisania doktoratu.
Osobiście chciałbym się rozwijać również zawodowo tzn. pracować jako inżynier sieci komputerowych ale tą drugą opcję też warto rozważyć.
Czy mógłby mi ktoś powiedzieć czego można się ewentualnie spodziewać jako początkujący pracownik na uczelni, jak mniej więcej wygląda sytuacja finansowa ?

Czy po prostu lepiej skoncentrować swój wysiłek na poszukiwaniu pracy typowo w zawodzie i rozwoju w tym kierunku, gdyż znając życie, początki pracy na uczelni bardziej oscylują wokół kategorii "zrób to, zrób tamto".
Oczywiście nie twierdzę, że w prywatnych czy publicznych firmach panuje idylla.

Proszę o odpowiedź i pozdrawiam.
Przemek C.

Przemek C. Lider ds. Cyfryzacji
@ ABB, Bielsko-Biała

Temat: praca na uczelni wyższej

Też miałem możliwość zostania na uczelni (nawet ostatnio miałem rozmowę na ten temat) ale perspektywa asystenckich zarobków skutecznie mnie odstraszyła ;) To pewnie zależy od uczelni ale na żadne rewelacje nie ma co liczyć. Tym bardziej, że w grę wchodziło AGH... a życie w Krakowie, wiadomo - drogie :/

Inna sprawa, że po pewnym czasie doktor z głową na karku zarobi na zleceniach z zewnątrz ale... na to się trzeba doczekać.

Temat: praca na uczelni wyższej

Moim zdaniem doktorat zaraz po studiach magisterskich to pomyłka, szczególnie w technice. Co to jest za autorytet w dziedzinie, który przeszedł przez studia, potem sie naczytał, napublikował, najeździł po konferencjach i zrobił doktorat. On ma wiedzę, nie przeczę, ale wyłącznie teoretyczną, przeciętny brygadzista w lepszej fabryce może mu więcej o technice powiedzieć. I potem takich np doktorów, profesorów pyta się o opinie przy przyznawaniu np. dotacji zakładom przemysłowym. Jak on mają doradzić, jak nigdy w przemyśle nie pracowali.
Ja sobie doktorat zostawiam na "za 20 lat", popracuje w przemyśle, nauczę się co-nieco, poznam świat i ludzi, i ewentualnie potem zgłębię jakaś dziedzinę. Myślę, że jest to jedyna droga "uzyskania" naukowca, który się naprawdę zna na tym co mówi.
Spróbujcie większość wykładowców ze swoich uczelni wsadzić do normalnej, działającej na rynku firmy, w której nie będzie wzajemnej adoracji i poklepywania po ramieniu. Widzicie to? :)
Ale to tak trochę obok tematu :)Kamil Korczak edytował(a) ten post dnia 06.12.07 o godzinie 18:45

konto usunięte

Temat: praca na uczelni wyższej

niestety nie mogę się z tobą zgodzić.

bardzo dużo ludzi na uczelni ma większą praktykę niż ludzie w przemyśle. wystarczy spojrzeć na ilość zleceń z przemyslu, które dostają uczelnie bo ludzie "z praktyką" nie mogą rozwiązać danego problemu. Bo coś poszło nie tak, ( niezgodnie z praktyką).

Temat: praca na uczelni wyższej

Mówisz o polskich uczelniach technicznych?
Marcin Książczyk

Marcin Książczyk Główny Inżynier
Procesu,
Fresenius-Kabi

Temat: praca na uczelni wyższej

Krzysztof D.:
bardzo dużo ludzi na uczelni ma większą praktykę niż ludzie w przemyśle. wystarczy spojrzeć na ilość zleceń z przemyslu, które dostają uczelnie bo ludzie "z praktyką" nie mogą rozwiązać danego problemu. Bo coś poszło nie tak, ( niezgodnie z praktyką).

Tylko, że Ci na uczelniach to często-gęsto tacy, którzy chociaż trochę pracowali w przemyśle (przynajmniej patrząc na moją uczelnię) i wiedzą z czym "to" się je.

A tak bardziej ogólnie to ludzie z uczelni przerzuceni do przemysłu sobie raczej nie poradzą i w drugą stronę będzie podobnie. Nie mogą bez siebie żyć ;)

konto usunięte

Temat: praca na uczelni wyższej

myślę Kamil ( patrząc na twój profil) że nie wiesz dokładnie jak to jest.
nie można generalizować, są zakłady na uczelni w których pracują fachowcy mocno związani z przemysłem, a są takie gdzie nie są.Krzysztof D. edytował(a) ten post dnia 06.12.07 o godzinie 20:03
Dorota L.

Dorota L. inżynier zapewnienia
jakości, VECTOR Sp.
o. o.

Temat: praca na uczelni wyższej

A mi się wydaje, że to zależy od dziedziny no i oczywiście samego człowieka.

Znam osoby pracujące na uczelni znające się zarówno na teorii jak i praktyce ( najczęściej gdzieś poza uczelnią dorabiają :) ) - jak i takie które nic poza teorią nie potrafią ...

Ostatnio wpadła mi do ręki książka dotycząca dziedziny którą się zajmuję - w momencie gdy autor cofnął się do historii - aż do starożytnej Grecji i Chin - zaczęłam się zastanawiać po co on to pisze - bo raczej żaden inżynier z tych kilku rozdziałów na pewno nie skorzysta...
Namiast rozdziały dotyczące praktyki - współczesnych metod zarządzania jakością były tak powierzchownie potraktowane, że nawet w wikipedii udałoby się znaleźć o wiele więcej informacji...
Krystyna Kubas-Halicka

Krystyna Kubas-Halicka
http://wikolinka.wor
dpress.com/1-dla-wik
usi/

Temat: praca na uczelni wyższej

Zgadzam się ze zdaniem Kamila Korczaka. Po studiach należy odetchnąć, zobaczyć coś poza murami uczelni i ciągłymi problemami finansowymi na brak sprzętu. Prawdziwny inżynier, nie ważne czy mgr, dr czy prof. powinien orientować się w przemyśle i znać nowoczensne trendy na rynku, nie te sprzed 20 lat...Poza tym prawdziwy naukowiec/kandydat na prawdziwego naukowca ;) powinni posiadać szerokie horyzonty. Nauka jak najbardzej - ale dla ludzi a nie sztuka dla sztuki.

Temat: praca na uczelni wyższej

Krzysztof D.:
myślę Kamil ( patrząc na twój profil) że nie wiesz dokładnie jak to jest.
nie można generalizować, są zakłady na uczelni w których pracują fachowcy mocno związani z przemysłem, a są takie gdzie nie są.

Fakt, studiowałem na jednej tylko uczelni, na jednym wydziale, to sie o całej Polsce nie wypowiem, nawet nie mam takich ambicji, ale mogę się wypowiedzieć o tym co jest na moim wydziale. Podobno nie najgorszym na PW. Jest pewna grupa wykładowców, którzy są "rzeczowi", idą z postępem, zarówno w treści swoich przedmiotów, jak i w formie wykładów, są zadowoleni z życia, ogólnie widać, że im się w życiu udało. W większości są to ludzie powiązani jakoś z przemysłem. Niektórzy współpracują z fabrykami, inna mieli przerwę w pracy na uczelni i teraz wrócili do tego. I ok. Ale to jest moooże 20% wykładowców na moim wydziale. A reszta? Zatrzymała się na tym, co się nauczyli kilkadziesiąt lat temu i to ciągle powtarzają. Np. jeden doktor mający się za wielkiego fachowca i technologa ciągle powtarza przykład, jak to kiedyś w fabryce zrobili lemiesze do pługów ze świeżej, niesezonowanej stali i wszystkie popękały. Super. Ale jak to się ma do obecnego stanu techniki? Można żyć wspomnieniami. Albo inny doktor, który na laborkach daje pożółkłą zszywkę, na oko minimum 25 lat, i pierwsze zdanie "w ostatnich latach coraz bardziej popularna jest obróbka...". Powiew świeżości, jak przystało na dobrą techniczną uczelnie. Nie mówię, że wszyscy z kadry naukowej są tacy, ale taka jest niestety większość.
Podobnie jest z doktorantami. Znam osobiście doktorantów, którzy widać, że coś robią. Pracują w firmach, robią badania, prowadzą ćwiczenia. I jest szansa, że z nich będą naprawdę dobrzy i postępowi naukowcy. Ale jest też duża grupa takich, którzy zostali na uczelni, mam wrażenie, z przyzwyczajenia, braku lepszego pomysłu, strachu przez rynkiem pracy. I siedzą w swoich pokojach udając jakie to ważne funkcje pełnią. Z takimi naukowcami to my do przodu nie pójdziemy.
Uważam, że karierę naukową powinno się umożliwiać i na wszelkie sposoby ułatwiać ludziom, którzy mają się czym pochwalić, mają już jakieś osiągnięcia. Lepiej mieć 1 doktora i zapłacić mu 3x, niż 3, w tym 2 kiepskich i każdemu zapłacić po 1x.
Najbardziej absurdalna sytuacja występuje na uczelniach rolniczych. Duża część z ludzi tam studiujących to dzieci rolników, sadowników, którzy mają gospodarstwa i będą w nich pracować, ale póki młodzi, to studiują, dla satysfakcji, poznania ludzi, dyplomu. Ale jest tez część np. studentów ogrodnictwa, którzy wieś widzieli głównie w tv, a poszli na ogrodnictwo, bo lubili biologię w LO. I co się okazuje? Rolnicy kończą studia i wracają do rodzinnych wsi, na własne gospodarstwa. A "mieszczuchy" mają wybór, albo sprzedawać w sklepie, albo zostać na uczelni. I powstaje kadra naukowców teoretyków, którzy o budowie jabłka wiedzą dosłownie wszystko, co do komórki, ale w sadzie byli, owszem, ale eksperymentalnym, przy uczelni.
Dorota L.

Dorota L. inżynier zapewnienia
jakości, VECTOR Sp.
o. o.

Temat: praca na uczelni wyższej

Ale z drugiej strony - ja się jeszcze nie spotkałam -- aby ktoś po x latach wrócił na uczelnię po to aby uczyć nowe pokolenia...

Co najwyżej pojawiają się tylko po to aby zrobić doktorat( najlepiej aby móc to zrobić "zdalnie" - bez odwiedzania uczelni i z jak najmniejszym kontaktem z studentami).

Na uczelni, na której studiowałam profesorów z roku na rok jest coraz mniej i coraz mniej ludzi zostaje ....

Temat: praca na uczelni wyższej

Zgadzam się, taki stan rzeczy ma pewnie wiele przyczyn.
Z tego co zaobserwowałem, ludzie pracujący na uczelniach nie cieszą się szczególnym poważaniem ludzi pracujących w przemyśle (nie wszyscy oczywiście). Po prostu obraz "ludzi nauki" jest w powszechnym odbiorze taki, że nie ma co się dziwić, że niewielu chce do tego grona dołączyć. Potrzeba jeszcze wielu lat, by praca na uczelni kojarzyła się z sukcesem, dodawała prestiżu. Moim zdaniem nie będzie tak do czasu, dopóki uczelnie będą przechowalnią ludzi miernych i biernych (ponownie zaznaczam, że nie mam na myśli wszystkich).
Nie znam się na procedurach związanych z zatrudnianiem na uczelniach, ale jakoś nie widzę sytuacji, w której uczelnia zatrudni specjalistę z zewnątrz, nawet wybitnego, ale niedługo przed emeryturą. Raczej będą trzymać słabego doktora, który robił doktorat 15 lat, tylko na tym się koncentrował i jakoś mu się udało.
Dorota L.

Dorota L. inżynier zapewnienia
jakości, VECTOR Sp.
o. o.

Temat: praca na uczelni wyższej

No właśnie- szkoda, że na uczelni nie mogą uczyć ludzie, którzy mają już sporo doświadczenia zawodowego i chcą/lubią tą wiedzą się dzielić ...Przecież to nie o to chodzi, że dana osoba ma tytuł doktora ale o to co wie i czy umie to przekazać ....

Niestety nie każdy potrafi uczyć innych i nawet wybitny specjalista może być beznadziejnym wykładowcą.
Paweł S.

Paweł S. Grupa PM, PRINCE2(R)
approved trainer,
Project Manager -
...

Temat: praca na uczelni wyższej

Witam,
Ponieważ mam trochę doświadczenia w temacie pozwolę sobie wtrącić swoje 3 grosze.
Praca na uczelni poza szeregiem wad ma całkiem dużo zalet, które dla młodego człowieka kończącego studia są nie do pogardzenia. Przede wszystkim jest stabilna. Po drugie zaplecze socjalne (pozafinansowy wymiar uposażenia) jest całkiem niezłe. Po trzecie wbrew pozorom, dzięki uczelni można nawiązać szereg bardzo ciekawych i wartościowych kontaktów. Po czwarte można wejść na ścieżkę kariry naukowej i szybko zrobić przynajmniej doktorat
Jeśli do tego można pracować równolegle w branży przemysłu związanej ze swoją katedrą bądź pokrewną, to tworzy się już samonapędzający samograj. Kontakt z przemysłem daje doświadczenie wykorzystywane na uczelni, dzięki kontaktom akademickim można to doświadczenie wykorzystywać.
Chciałbym obalić też mit o braku pieniędzy - zarówno na badania jak i wysokość uposażenia. Biorąc pod uwagę minimalną ilośc pracy jaką trzeba włożyć w pracę na uczelni, jest to naprawdę dosyć dobrze\płatna praca. Jeśli dodatkowo ma się na tyle chęci aby zrobić coś więcej, to możliwości na samej tylko uczelni są naprawdę duże, nie mówiąc już o szukaniu dodatkowych form zarobku na zewnątrz.
Ze swojej perspektywy uważam, że pozostanie nauczelni było dobrym wyborem. Jedyne co mam sobie do zarzucenia to to, że tak strasznie guzdrałem się z doktoratem :-)

Pozdrawiam

Paweł

konto usunięte

Temat: praca na uczelni wyższej

Witam,

Właśnie rozważ pozostanie na uczelni więc przyłącze się do dyskusji :)

Po pierwsze chciałem zapytać jak bardzo czasochłonne są studia doktoranckie?? Poza nauką jest czas na zwykłą pracę w przemyśle. Wiem, że studia i pracę ciężko pogodzić-prawie dwa lata równolegle pracowałem i studiowałem dziennie- ale czy przy doktoracie jest trudniej niż na mgr studiach?

Może kariera naukowa jest ucieczką przed "normalną" pracą zwłaszcza teraz jak z pracą ciężko), ale ja się bardziej boje doktoratu, niż pracy w przemyśle.Zastanawiam się czy jest sens kontynuować dalej studia, jeżeli nie widzę się w roli nauczyciela. Czy inżynier z tytułem doktora może liczyć na lepsza pracę w przemyśle? I czy na rynku pracy mają znaczenie te literki przed nazwiskiem.

A jeśli chodzi o komentarz do poprzednich wypowiedzi to osobiście nie słyszałem o jakimś doktorze profesorze, czy doktorancie na moim wydziale, który nie miałby kontaktu z przemysłem. Może są tacy ale jakoś nikt mi do głowy nie przychodzi. W końcu ludzie nie po to idą na studia techniczne, żeby prowadzić zajęcia, pisać książki i rozmyślać o sensie istnienia.

Pozdrawiam i wracam do pisania magisterki :P
Tomasz S.

Tomasz S. Staff Engineer,
Engineering Design
Center

Temat: praca na uczelni wyższej

Kamil Korczak:
Moim zdaniem doktorat zaraz po studiach magisterskich to pomyłka, szczególnie w technice. Co to jest za autorytet w dziedzinie, który przeszedł przez studia, potem sie naczytał, napublikował, najeździł po konferencjach i zrobił doktorat. On ma wiedzę, nie przeczę, ale wyłącznie teoretyczną, przeciętny brygadzista w lepszej fabryce może mu więcej o technice powiedzieć. I potem takich np doktorów, profesorów pyta się o opinie przy przyznawaniu np. dotacji zakładom przemysłowym. Jak on mają doradzić, jak nigdy w przemyśle nie pracowali.

Święte słowa. Na tym właśnie polega jeden z podstawowych problemów polskiego systemu wyższej edukacji technicznej. Na uczelniach wykładają stada profesorów i doktorów, którzy zaraz po zrobieniu magisterki zostali na uczelni i zajęli się tzw. pracą naukową.
Efekt jest taki, że np. PKM-u uczy koleś, który nigdy nie zaprojektował żadnej konstrukcji mechanicznej, bo 20 lat spędził na uczelni. Jaki to ma sens? Oczywiście żadnego. Na doktoraty będziesz miał czas - najpierw naucz się czegoś konkretnego w zawodzie.
Poza tym przez 4 lata pracy w przemysle nauczysz się 10 razy więcej niż podczas robienia doktoratu. Do tego na uczelni będziesz skazany na wegetacje, bo oczywiście kasa na uczelniach jest i to duża (polecam przejrzeć strony z grantami przyznawanymi przez państwo), ale nie dla młodych.Tomasz S. edytował(a) ten post dnia 15.06.09 o godzinie 15:59
Przemek C.

Przemek C. Lider ds. Cyfryzacji
@ ABB, Bielsko-Biała

Temat: praca na uczelni wyższej

Ale z drugiej strony kto będzie wykładał na studiach skoro wszyscy pójdą po obronie do pracy w przemyśle zdobywać doświadczenie? Nawet jeśli po jakimś czasie napiszą doktorat to nikt przy zdrowych zmysłach nie wróci na uczelnię, skoro za tą samą wiedzę i doświadczenie w dobrej firmie zarobi o wiele więcej niż na uczelni...
Tomasz S.

Tomasz S. Staff Engineer,
Engineering Design
Center

Temat: praca na uczelni wyższej

I może to wymusi wreszcie jakieś zmiany w tym skansenie, zwanym uczelniami technicznymi. Skansenie mentalnym (głównie).
Przemysław Chróst

Przemysław Chróst CAE methods
development
(Suspension team),
Ford Technolog...

Temat: praca na uczelni wyższej

otóż to... też miałem miejsce na uczelni (nawet mi pokój zaczęli meblować) i na ostatnim semestrze wysłali na staż za granicę (Niemcy). Sęk w tym, że kiedy mi w Niemczech pokazali co liczą/projektują, to wróciłem tylko na obronę ze świadomością, że przynajmniej w zakresie projektowania samochodów (MES) to jesteśmy jakieś 20 lat do tyłu (mój wydział właśnie dostał grant z KBN - 400 tys zł na zbadanie czy w ogóle jest możliwa taka jedna rzecz którą ja jako student/praktykant robiłem ze względu na to że nie wymagała jakieś specjalnej wiedzy).

Stąd tworzy się koło - wyślij doktoranta za granicę, to na 80% nie wróci. Nie wysyłaj - poziom jaki będzie taki będzie, ale przynajmniej pracownika nie stracisz. Przynajmniej masz kogoś do układania planów i latania z papierami do dziekanatu ;)

Do tego zarobki doktorantów - na Pol Śl aktualnie około 1000 zł (jest to stypendium, więc na emeryturę w dalszym ciągu nie odkładasz!!) płatne tylko 10 miesięcy (w wakacje nie jesteś pracownikiem więc nawet nie masz ubezpiecznia zdrowotnego).

Normalnie wymarzona praca... a pewności zatrudnienia też nie ma. 5 lat męczysz sie z doktoratem a potem słyszysz że niestety ale jest blokada etatów bo musi być miejsce dla pana Kazia który 20 lat się doktoryzuje i raczej nie skończy, ale przecież jest tu od zawsze a stdentów coraz mniej ;)Przemysław Chróst edytował(a) ten post dnia 04.07.09 o godzinie 21:53
Piotr Lesiak

Piotr Lesiak mąż i ojciec,
adiunkt, wykładowca,
programista,
podróżnik...

Temat: praca na uczelni wyższej

Tak na marginesie, to ten p. Kazio odszedł do lamusa (jeśli nie to ta uczelnia vel wydział jest na równi pochyłej). W interesie uczelni jest zatrudnianie młodych dynamicznych osób, które swoim działaniem (pomysłowością) zdobędą kasę dla uczelni (granty) bo z ministerstwa źródełko powoli wysycha... Dodatkowo niż demograficzny nadchodzi, czyli konkurencja uczelni wzrośnie a tu już nie ma przebacz - jak nie ma studentów to i wydział/uczelnia znika...

a pewności zatrudnienia też nie ma.
5 lat męczysz sie z doktoratem a potem słyszysz że niestety ale jest blokada etatów bo musi być miejsce dla pana Kazia który 20 lat się doktoryzuje i raczej nie skończy, ale przecież jest tu od zawsze a stdentów coraz mniej ;)Przemysław Chróst edytował(a) ten post dnia 04.07.09 o godzinie 21:53


Natomiast co do pracy w przemyśle 20 lat i powrót na uczelnię (dam przykład z dziedziny optoelektroniki, w której siedzę) - nie wydaje mi się to możliwe z gdyż jeśli trafisz do firmy z
1) dobrym zapleczem (lab badawcze) to powrót na uczelnię w Polsce - krok w tył (no chyba, że firma cię deleguje ale już raczej nie u nas niestety ;) ) - będąc na stypendium zagranicznym spotykałem ludzi z firm zajmujących się tworzeniem technologii LCD (Tajwan, Singapur, Japonia) wysłanych aby sobie PhD zrobili i podnieśli poziom badań w firmie a nie na uczelni...
2) firmy bez zaplecza (montaż jedynie) to po 20 latach stracisz kontakt - postęp w Polsce jakiś jednak jest...

Podczas studiów i doktoratu pracowałem w firmie jako programista z perspektywami (dlatego ten doktorat) - po otrzymaniu oferty z uczelni nie wahałem się ani chwili... Może przez to, że z wykształcenia jestem również mechanikiem samochodowym i miałem dość naprawy samochodów (zwłaszcza francuskich, w których wszystko jest na opak...)

Aktualnie pracuję w zespole, który ma kontakty z przemysłem i projektujemy im czujniki światłowodowe. Znając podstawy teoretyczne (studia) i zbadawszy stare i odkrywszy nowe zjawiska zachodzące w tych czujnikach jestem w stanie zaprojektować taki system, który będzie konkurencyjny (na różne sposoby) w stosunku do aktualnie stosowanych rozwiązań (czujniki elektroniczne).

Czym się zajmuję? Materiały kompozytowe są znane od dawna, wplatanie światłowodów do ich wnętrza też nie jest nowością, ale przemysł (mam na myśli cywilny patrz dreamliner http://www.boeing.com/commercial/787family/ - wojskowy ma tę technologię od ponad 10 lat patrz myśliwce 5tej generacji http://pl.wikipedia.org/wiki/Lockheed_F-35_Lightning_II) dopiero teraz może zastosować tę technologię więc naukowcy (nasi również) projektują np skórę fotoniczną: http://optics.org/cws/article/research/34671.

Lecz oprócz rozwiązań czysto inżynierskich (projekty, w których biorę czynny udział) istnieje potrzeba zbadania jak te materiały kompozytowe i światłowody łączą się ze sobą (wpływ na odbiór sygnału, wytrzymałość kompozytu) a to już jest dziedzina, na którą firm nie stać (tworzyć cały lab na potrzeby jednego projektu?) - co najwyżej zlecą takie prace uczelni i utajnią wyniki. Czyli inna jednostka musi zaczynać pracę od początku (i jest kilka lat do tyłu tak jak my w stosunku do rozwiązań wojskowych)...

Podsumowując - polecam pracę na uczelni ale w takim zespole, który będzie ci pasował pod kątem Twojego dalszego rozwoju (sprawdź ile i jakie mają granty - powie ci to dużo o zespole) - doktorat dla samego dr - strata czasu a i perspektywy pracy w firmie się komplikują (chyba, że przyjmą Cię w IBM).

Następna dyskusja:

Praca po studiach dla Infor...




Wyślij zaproszenie do