Temat: Ile może zarobić inżynier?
Andrzej Pieniazek:
Ale to jest normalne zjawisko w okresie przejściowym, a ten się jeszcze długo w Polsce nie zakończył. Najpierw rosną ceny, a dopiero później zarobki. Jakby było odwrotnie to byłoby wiele gorzej.
Jest to oczywiste i ten proces będzie się niestety ciągnął przez najbliższe 20-30 lat, a może i dłużej. Tylko nie ma co ukrywać, jeśli ktoś ma możliwość i chęć, lepiej będzie miał jak uciekanie na zachód za chlebem i normalnością. :)
Andrzej Pieniazek:
Bo Polak to chciałby od razu mieć własny dom, najlepiej spłacony po 5 latach.
Niekoniecznie. Polak jak czegoś od ręki nie ma, to chciałby widzieć światełko w tunelu wieszczące, że kiedyś to coś będzie mógł zdobyć. Dziś np. przeczytałem, że aby dostać kredyt (300k zł na 30 lat) w obecnej sytuacji, trzeba wykazywać dochód przynajmniej 4-6k netto (w zależności od banku).
Łukasz Seremak:
Nie jestem zwolennikiem narzekania ale tu się pozwolę nie zgodzić.
Pierwsze mieszkanie nie jest fanaberią, ale "artykułem" pierwszej potrzeby, mieszkać gdzieś trzeba.
Wynajęcie nie jest tańsze niż kredyt, choć pod pewnym względem bezpieczniejsze, natomiast w wielu przypadkach nie jest uzasadnione ekonomicznie.
Niestety u nas rynek najmu jest słabo rozwinięty. Miesięczny koszt wynajmu mieszkania bardzo często jest zbliżony do raty kredytu za takie mieszkanie. Nawet jeśli dodamy do tego czynsz i opłaty, to i tak jest to już w jakiś sposób inwestycja w "swoje", a nie "czyjeś". Nawet w tej chwili ludzie kupują mieszkania jeśli tylko ich na to stać. Mniejsza sprzedaż w ostatnim czasie wynika głównie z obniżenia zdolności kredytowej dla ludzi. Nawet szkoda wspominać o tym jak wielu ludzi chciałoby kupić mieszkanie, ale ich jeszcze nie stać. To będzie nakręcało mieszkaniówkę i ceny w największych miastach jeszcze przez wiele lat.
Dlatego lekko nakręciła się bańka mieszkaniowa, choć nie zgodzę się że wszędzie marże dewelopera są tak bardzo wysokie. Ceny mieszkań na śląsku na przykład są 2x niższe niż w Warszawie, co nijak nie da się usprawiedliwić różnicą w cenie gruntu.
Ceny gruntów odgrywają rolę, bo sporo obecnych inwestycji było realizowanych na gruntach zakupionych u szczytu bańki mieszkaniowej przed kryzysem. Ceny samych mieszkań winduje tak naprawdę popyt. Warszawa dalej jest najpopularniejsza i dalej masa ludzi chce tu kupować mieszkania. Te najbardziej atrakcyjne sprzedają się dalej na etapie dziury w ziemi. Horrendalne ceny za metr płaci się głównie dlatego, że jest to Warszawa.
Choć sam obecnie pracuję i mieszkam w stolicy, to wiem, że mieszkania bym tu nie kupił. Nie żebym nie chciał, bo chętniej bym pompował kasę w "swoje". Jednak przy moim zarobkach (jak na stolicę raczej niskich) nie stać mnie na przepłacanie za nieruchomość tylko ze względu na lokalizację.
Kto wie, może warto się nauczyć niemieckiego i za 5-10 lat odwiedzić na dłużej naszych zachodnich sąsiadów. Jak ostatnio u nich byłem, to naprawdę mi się spodobało co tam zobaczyłem.
Przez brak mieszkania młodzi ludzie są sfrustrowani, bo nie mogą zaspokoić jednej z podstawowych życiowych potrzeb. A to nie jest dobrze... No i później mamy niski przyrost naturalny, szukamy jakichś dziwnych powodów tego stanu rzeczy, a powód jest prosty.
Mieszkania są jednym z czynników wpływających na tą sytuację. Przede wszystkim znaczenie ma niepewność sytuacji w jakiej się człowiek znajduje. Też po części jest to wynikiem transformacji, więc trochę poczekamy zanim znów przyrost naturalny da nam to upragnione zastępowanie pokoleń. Dobrze wiedzieć, że przynajmniej części młodych ludzi udało się uciec z tego grajdołka i nasze rodaczki rodzą dzieci na potęgę... Tyle, że na wyspach. :)