Temat: Humaniści vs inżynierowie - szanse na rynku pracy
Andrzej Pieniazek:
Zapomina Pan tutaj o innej niezwykle waznej sprawie, dostepnosc fachowcow w danej dziedzinie na lokalnym rynku stymuluje rozwoj gospodarki i inwestycje. Zaden inwestor nie zbuduje nowej fabryki w Polsce jak nie bedzie pewien, ze pozyska lokalnych fachowcow.
Częściowo się z tym zgadzam, tylko co robić z tymi fachowcami jak inwestor się nie pojawia? Poza tym zapomina się o bardzo ważnej kwestii, którą jest fakt, że absolwent kierunku technicznego wcale nie jest fachowcem.
Fachowiec, to inżynier po co najmniej kilku latach praktyki zawodowej, a u nas wielu pracodawców podchodzi do zatrudniania na zasadzie: po co kogoś sobie szkolić jak mi go podkupią, lepiej próbować podkupić kogoś konkurencji. Gdy jednak kogoś takiego nie udaje się znaleźć, to zaczyna się narzekanie na brak wykwalifikowanej kadry.
Podsumowując, pracodawcy najczęściej są sami sobie winni tego, że nie mają wykwalifikowanych pracowników wtedy, gdy ich potrzebują.
Andrzej Pieniazek:
Znam dobrze stosunki na niemieckim rynku pracy, a wiadomo, ze duza czesc niemieckiego PKB to wlasnie twor inzynierow.
Inzynierowie bezskutecznie poszukiwani
Braki sa nie w jakosci lecz w ilosci. W przeciagu calego roku 2006 nie udalo sie obsadzic 165 000 wysoko kwalifikowanych stanowisk, z tego 83% to byly stanowiska dla absolwentow matematyki, informatyki, nauk scislych i techniki.
Niestety znam ledwie podstawy niemieckiego, więc nie mogę się odnieść do całości artykułu, a tylko przetłumaczonej przez Pana jego części, jednak jestem prawie pewny, że problem "braku inżynierów" w Niemczech dotyczy też tylko wykwalifikowanych i doświadczonych pracowników.
Jak ktoś chce wysoko wykwalifikowanego pracownika, to niech sobie go sam wyszkoli, a nie czeka aż ktoś zrobi to za niego i pracownik sam przyjdzie.
Spróbuję zobrazować problem na przykładzie branży budowlanej. Standardowa, najprostsza ścieżka, którą chce podążać większość ludzi wybierających ten kierunek, to:
Absolwent -> Inżynier Budowy -> Kierownik Budowy.
Pracodawcy zgłaszają zapotrzebowanie na kierowników. Żeby zostać kierownikiem trzeba mieć doświadczenie, które zdobywa się najczęściej jako inżynier budowy. Jednak pracodawcy zgłaszają małe zapotrzebowanie na nich (szczególnie nieposiadających doświadczenia) i bieżąca produkcja absolwentów bez problemu je zaspokaja (chyba, że pracodawca naprawdę wybrzydza i oczekuje, że przyjdą sami najlepsi), a nawet jest za duża.
Widzi Pan już problem? Co z tego, że wpompujemy na rynek dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy absolwentów, skoro dotychczasowa ilość "świeżych" wystarczy. Skoro o wiele więcej "świeżynek" nie zostanie zatrudnionych, to nie ma co się łudzić, że pojawi się większa ilość kandydatów na kierownicze stanowiska. Jedyny efekt będzie taki, że spora część dodatkowych absolwentów zaraz po studiach będzie musiała się przekwalifikować.
Witold B. edytował(a) ten post dnia 28.07.10 o godzinie 17:29