Temat: Platforma rezygnuje ze swoich sztandarowych postulatów
Michał Borun:
Pełna zgoda. Ale nie jest to także domena przeciwników PIS. Weźmy przykład prof. Bartoszewskiego, o którym dyskutowałem na innym tut. forum, chyba Promocja Polski. Obrażał innych, używając podobnie niewybrednego słownictwa. Ktoś sugerował, że jemu - ze względu na jego przeszłość - wolno więcej.
Nie darzę prof. Bartoszewskiego jakąś szczególną estymą. Owszem, jest może autorytetem w sprawach zagranicznych, ale to nie robi z niego nadczłowieka. Niemniej jednak do niedawna Bartoszewski był osobą prywatną - a osoba prywatna ma nieco większe swobody niż publiczna (bo prywatna reprezentuje tylko siebie lub określoną formację polityczną, podczas gdy publiczna - jakąś publiczną instytucję).
Dobrze będzie, jeżeli od ludzi szczególnie zasłużonych czy wysoko postawionych będziemy wymagać więcej.
Należy wyraźnie rozróżnić pojęcia "szczególnie zasłużony" od "wysoko postawiony" - to zupełnie inne kategorie. Osoby szczególnie zasłużone możemy (a nawet powinniśmy) otaczać szacunkiem i czasem (podkreślam -
czasem) wybaczać im, gdy chlapną jakiegoś kaczorka w uzasadnionej (podkreślam -
uzasadnionej) sytuacji. Tymczasem osoba wysoko postawiona (wysokiej rangi urzędnik państwowy czy choćby samorządowy) - musi być jak żona Cezara - poza jakimikolwiek podejrzeniami. I czysty jak łza. Osoba publiczna - bo są to osoby publiczne - staje się osobą prywatną jedynie w czterech ścianach swojego domu i to tylko wtedy, gdy jest na 100% pewne, że
nikt postronny jej nie widzi (nawet ochroniarz). W każdym innym przypadku jest to osoba publiczna, która reprezentuje publiczną instytucję. I uważam np. za bredzenie gdy Ziobro tłumaczył, że z Lepperem spotykał się czy do prokuratury jechał jako osoba
prywatna. Abstrahując od tego, że jako osoba prywatna nie powinien korzystać z publicznych środków (samochód z ochroną czy helikopter).
Jednocześnie dobrze będzie, gdy będziemy przykładać do wszystkich tę samą miarę. A nie jest tak, kiedy J. Kaczyńskiemu zarzuca się kłamstwa, a D. Tuska chwali za 'elastyczność' (artykuł Gadomskiego w jednej z powyborczych - nomen omen - Wyborczych).
Nie znam tego artykułu, więc nie wiem, o jakie "elastyczne" działania Tuska Ci chodzi. Jeżeli - jak w temacie - o odejście od podstawowych postulatów zawartych w programie, to nie jest to kłamstwo, ale odłożenie ich realizacji w czasie (trudno realizować 100% własnych planów, gdy ma się mniej niż 100% władzy - próbował to robić PiS i poległ). PO jednakowoż od początku zapowiadało koalicję z PSL-em - i to zostało dotrzymane. Kosztem tej koalicji jest odejście od podatku liniowego czy bonu edukacyjnego (bon zapowiadany jest na rok 2009 z tego, co mi wiadomo) - ale tylko do czasu, gdy - być może - uda się platformie zdobyć pełnię władzy. Tymczasem Kaczyński zapowiadał, że
nigdy nie wejdzie w koalicję z Samoobroną - a zrobił to bez najmniejszego wahania i to dwukrotnie. Zaręczał też, że
nigdy nie będzie premierem, gdy prezydentem będzie jego brat - i znów było
"nie chcem, ale muszem". A wystarczyło unikać kategorycznych stwierdzeń:
"nigdy nie mów nigdy".
Krzysztof Ciesielski edytował(a) ten post dnia 27.11.07 o godzinie 08:40