Temat: Co dla nas oznacza IV RP?
Jacek Kromski:
Czy nauka JPII różni się od ogólnego pojęcia katolicyzmu? Wiem że to była WIELKA postać, ale czasami mam wrażenie, że Polacy stawiają tego Papieża wyżej niż innych Papieży. A same określenia "Papież Polak" nieco mnie irytują.
No pewnie, że się różni. Przecież po pierwsze papieżowi wolno mieć własne poglądy, po wtóre nie zapisał tych kilkudziesięciu tomów na jakie składają sie Jego dzieła wyłącznie powtórzeniami z tego co było przed Nim.
Ale wracając do tematu, to tak mi się jakoś zdaje, że istotna zmiana jakości życia (czy zmiana stopnia zadowolenia z jakości życia...) na prawdę nie zależy od konstytucji, no w każdym razie nie w pierwszym rzędzie. I nie od obecności KSu, ani od tego czy facet stojący na czele rządu nosi tytuł kanclerza, premiera, prezydenta czy zgoła führera, czy wybory odbywają sie co cztery czy co pięć lat ani czy parlament ma izby dwie czy może osiem. Bo na wprowadzenie zasadniczych zmian (monarchii konstytucyjnej?) to chyba nie ma co w szybkiej perspektywie liczyć. Niezależnie od tego czy rządzi kanclerz, czy führer źle jest jeśli jest on - excuse le mot - idiotą i krętaczem a dobrze jeśli jest mądry i uczciwy. Niezależnie do tego czy w parlamencie zasiadają parowie czy deputowani, jest źle jeśli zasiadają w nim złodzieje i oszuści a dobrze - jeśli mężowie stanu... Ale jako się rzekło, to w drugiej kolejności. Przede wszystkim osobiście uznałbym, że w kraju zmieniło się na lepsze, gdyby ciecie regularnie zamiatali klatki schodowe, drogowcy nie dawali się zaskoczyć kolejnej zimie, policjanci pojawiali się szybko na miejscu wypadku i zajmowali się po pierwsze zapewnieniem płynności ruchu, gdyby połatano chodniki i pomalowano krawężniki, gdyby skutecznie ścigano i karano wandali produkujących "graffiti" na cudzych elewacjach czy - excuse le mot po raz drugi - prostaków zaśmiecających język ojczysty używanymi ponad wszelką miarę w miejscach publicznych wulgaryzmami. To wszystko można zrobić przy dowolnej konstytucji, choćby i stalinowskiej, a nawet i bez żadnej konstytucji (jak w Wielkiej Brytanii).
I napiszę jeszcze, że domyślam się dlaczego tak jest: przez zbytnie "upolitycznienie" (w najgorszym tego słowa znaczeniu) życia publicznego. Jeśli dowolna ekipa dochodząc do władzy obsadza swoimi ludźmi nie tylko - co naturalne - stanowiska ministrów ale i wiceministrów, dyrektorów departamentów i ich zastępców aż do referentów i sprzątaczek i jeśli zwyczaj ten przechodzi na władze powiatów i gmin, to oczywiste jest że musi na tym cierpieć merytoryczna strona dowolnej działalności. Bo ten cieć wprawdzie nie zamiata, ale jego wujek jest znajomym doradcy wiceprezydenta, ten pracownik jest mało wydajny, ale jego stryj rozdziela koncesje itd. I jeszcze dalej: ponieważ każdy ma swoich znajomych (promocji których mają przecież służyć choćby takie fora społecznościowe jak to), to każdy musi zadbać, żeby w machinie biurokratycznej (ewentualnie w jej okolicach, np spółkach z udziałem gminy czy skarbu państwa, albo choćby i w firmach prywatnych, które chcą coś temu państwu sprzedać albo coś od niego dostać) znalazło się dla nich miejsce. I nie pomoże tu ani CBA ani inne podobne twory, bo tam gdzie będzie biurokracja (czyli władza urzędników) tam zawsze będą patologie, choćby za np łapówki rozstrzeliwano na miejscu bez sądu. A że z oczywistych względów żadna władza - oparta na biurokracji - nie zmniejszy biurokracji (vide "tanie państwo" na przykład) to pozwolę sobie pozostawać pesymistą na najbliższą przyszłość...