Temat: Tolerancja
Donata R.:
co tj.tolerancja niby kazdy wie...ale jak to sie ma tak na prawde w zyciu?
czy aby to nie tylko puste slowa i deklaracje?czy tolerujemy tzw."innosc"?
czy edukujemy wlasne pociechy,czy jednak sami jej jeszcze potrzebujemy?
przykladow nietolerancji jest wiele i nie chodzi mi o przyklady konkretne(chociaz jesli ma to zobrazowac wypowiedz,to jak najbardziej),a raczej o to,jakie granice tolerancji macie? czy powinny w ogole byc granice,a jesli tak,to w jakich dziedzinach Waszym zdaniem.
czy jednak tolerancja nie powinna ich wyznaczac?
Dziś wiele osób ma problem ze zdefiniowaniem słowa "tolerancja". W wielu kwestiach za tolerancję uważa się tylko i wyłącznie akceptację tej inności, nie wymagając ze strony tej inności często najmniejszego poszanowania dla normalności. Przykładów można podawać wiele.
Ja, akurat, mogę na swoim przykładzie opowiedzieć jak tolerancja wygląda. Jako osoba o konkretnym stanowisku wobec tzw. "praw gejów". Otóż od kilkunastu lat wychodzę z założenia, że nie będę dwójce dorosłych ludzi zaglądał do łóżka, bo nie obchodzi mnie to co oni tam robią. Jeśli chcą ze sobą mieszkać - niech mieszkają, jeśli chcą ze sobą żyć - niech żyją, jeśli chcą mieć możliwość odwiedzania się w szpitalach czy przepisywania na siebie majątków - niech mają. Nie powinno się takich ludzi dyskryminować np. w awansach w karierze zawodowej. Ale małżeństwo i adopcja dzieci powinna być zarezerwowana wyłącznie dla par heteroseksualnych. Rodzina to mężczyzna, kobieta plus potencjalne dzieci (także rodzic samotnie wychowujący dzieci tworzy z nimi rodzinę). Jednocześnie nie chcę oglądać w mediach zalewu informacji i propagandy, które homoseksualizm przedstawiają jako coś normalnego, wręcz cool - i żeby tego przymusowo uczono w szkole.
15 lat temu moje poglądy uważano za bardzo tolerancyjne i postępowe, wręcz za akceptację (na zasadzie "skoro się temu nie sprzeciwiasz - to jesteś za!"). Dziś coraz częściej zdarza mi się słyszeć że jestem homofobem.
A tolerancję też definiuję na przykładzie.
Jeśli ktoś jest satanistą, a ja jestem katolikiem - to ok, niech sobie będzie. Jeśli tenże satanista zacznie gadać, że mu się nie podoba krzyż na mojej piersi - to ok, jest to jego opinia, ma do niej prawo. Ale jeśli on wystartuje do mnie z wyzwiskami i rzuci się na mnie w celu zerwania mi tego krzyża, albo też wyjmie skądś krzyż i wrzuci go np. do ścieku - to moja reakcja będzie ostra. Dlaczego? Bo jego zachowanie przekracza granice tolerancji.