Temat: Dlaczego tak wielu ludzi wybiera dziś samotność...?
Dariusz Rojek:Magdalena T.:
Cholera wi ;) Bo ja tego nie zrozumiem za chiny.
I w tym chyba tkwi problem samotnych kobiet, nie rozumieją dlaczego innej kobiecie jest dobrze z kimś, kto nie spełnia ich kryteriów.
Wniosek z dupy, zważywszy na fakt, że wielu żonatych facetów oraz mężatych babek również nie rozumie, dlaczego p. Agata jest z gościem, z którym jest ;) I chętnie opinię tę wyrażają w rozmowach.
Ale w sumie odpowiedź jest prosta: ludzie wiele rzeczy robią pod wpływem inercji. Siłą rozpędu, bezwładu itp..
Istotną motywacją jest też to, że "lepszy diabeł znany, niż nie znany" - dlatego podtrzymują status quo, bo zmiany wymagają wysiłku ponownego dostosowania się. Ogarnięcia nowych okoliczności, nauczenia się nowych zachowań oraz przewidywania konsekwencji, jakie ze sobą niosą. Zmianba oznacza konieczność zrozumienia prawidłowości nowego - a to się wiąże z wysiłkiem i niesie ryzyko porażki.
Dlatego tak wiele dzieci z rodzin alkoholików wybiera uzależnionego partnera. Bo mają już wykształcony mechanizm funkcjonowania z alkoholikiem.
Reasumując - kobiety starszej daty typu p. Agata trwają z Ferdkami Kiepskimi, bo wykształciły w sobie mechanizm funkcjonowania z takim lelum-polelum. Zmiana partnera wiązałaby się z koniecznością wypracowywania wszystkiego od nowa.
A na to zmęczonej kobiecie brak sił i ochoty. Po prostu.
Abstrahując od podanego przypadku, jest to też odpowiedź na pytanie zadane w innym wątku. Większość ludzi nie zna tak naprawdę siebie i nie wie kogo tak naprawdę szuka, do kogo będą pasowali i kto do nich będzie pasował. Bo żeby "był zaradny, odpowiedzialny, szczery, męski i miał przynajmniej tyle co ja", nie jest żadną wiedzą kogo się szuka...
Ludzie dobierają się na zasadzie optymalnego, wzajemnego spełniania swoich oczekiwań, których osoby postronne niekiedy w ogóle nie znają i nie ogarniają. Dlatego nie powinno się zagłębiać w meandry ludzkich relacji ale poznać siebie i dowiedzieć się kto do nas będzie optymalnie pasował.
Oczywiście dotyczy to również mężczyzn :)
W praktyce dobieranie się w pary ma przebieg następujący:
1. on chce podupczyć i/lub ożenić się (no bo przecież mama w końcu umrze)
2. ona chce pokazać światu, że jest gość, który jej pragnie i/lub chce zostać żoną i mamą
3. dochodzi do aktywności koitalnej
4. pojawiają się konsekwencje tejże
5. życie weryfikuje obustronne wyobrażenia
6. fala zachwytu i ekscytacji opada
7. pojawia się chłód/rozczarowanie/niechęć
8. obie strony chcą kogoś/czegoś lepszego
9. dochodzi do romansu/zdrady
10. finalizacja związku jest faktem (chyba że względy ekonomiczne wykluczają rozstanie – wówczas jedna ze stron "wybacza" w imię zachowania status quo)
To wersja współcześnie najpopularniejsza. Wystarczy się rozejrzeć, by dostrzec, że ślub stracił charakter dożywotniego zobowiązania. Gdy stronom coś przestaje pasować, biorą co mogą i oddalają się, aby powtarzać całą historię od nowa.
W konsekwencji - współczesne małżeństwa przypominają bulimię: można się poobżerać bezkarnie, wyrzygać się. Po czym znowu jest lekko ;)