Temat: różne bez cenzury
Irak. Polska Strefa Stabilizacyjna. Nasz żołnierz Zdzisław zakochał się w Muzułmance, Rakiji. Zdecydowali się na ślub.
- Według obyczajów przodków, musisz zostać Zdziśku, obrzezany w moim aule.
- To jedziemy.
- Nie pojedziemy, ale pójdziemy. Tak każe zwyczaj.
I poszli. Idą, idą... dwa tygodnie. W końcu dotarli do aułu. Zebrała się tam cała familia. Ślub i wesele! Zawołali głównego rzezacza.
- Kurde, moje obrzędowe narzędzia wypożyczyłem do sąsiedniego aułu.
- To przynieś!
- Ale to dwa tygodnie drogi pieszo...
Konsternacja. Wstaje tedy wódz aułu i rzecze:
- Jest jeden pradawny sposób...
- Jaki?
- Ojciec panny młodej musi odgryźć napletek przyszłemu zięciowi.
Zdzisław wyjmuje k*tasa i kładzie na stół. Podchodzi przyszły teść i próbuje wziąć go do buzi. Ale nie mieści się, bo wielki jest!
- Co robić?! All-Ibn-Assam nie może odgryźć napletka z wielkiego, polskiego k*tasa!
- Jest jeszcze inny sposób – rzecze wódz aułu. – Najstarszy mężczyzna w aule może odciąć swą szablą napletek. Jednym, świętym sztychem!
Przyprowadzili 102-letniego Hassana Kulaja, który pamiętał czasy panowania Brytów w Mezopotamii. Wyciągnął Hassan swoją szablę drżącą ręką i szykuje się do cięcia. Ręka drży, szabla drży... Zdzisiek też drży!
Nagle rozlega się przeraźliwy krzyk Rakiji:
- Rozetnijcie tatulowi usta!
Ze straszliwej katastrofy nad pustynią uratowali się tylko dwaj faceci. Kiedy doszli już do siebie zaczęli oglądać miejsce wypadku, szukając czegoś, co pozwoliłoby im przeżyć. Nagle jeden podniósł z ziemi jakąś torbę. Otwiera, a tam setki tysięcy pachnących jeszcze bankiem dolarów.
- Mam nadzieję, że się tym podzielimy? - powiedział towarzysz niedoli. Zapytanie zostało zbyte wymownym milczeniem.
Chłopaki ruszyli w stronę "słońca”, aby dotrzeć do cywilizacji. W pewnej chwili drugi z uratowanych poszedł gdzieś za piaskowe wzgórze i wrócił ze znalezionym plecakiem pełnym kiełbasy "Beskickiej" i siedmioma butelkami "Cisowianki" (gazowanej).
Po trzech dniach marszu stanęli na odpoczynek. Siedli, otarli pot z czół i jeden zaczął ze smakiem zajadać kiełbasę "Beskicką" popijając ciepłą gazowaną "Cisowianką" (na dodatek głośno mlaskając).
Drugi z zazdrością patrzył się na to wszystko i w końcu wpadł na pomysł:
- Koleś - powiedział - Chodź pobawimy się w rynek. Ty będziesz sprzedawcą, a ja kupującym.
- Dobra - zgodził się dłubiąc w zębach drugi i wyłożył spore pęto pachnącej kiełbachy i flaszkę wody z gazem na wierzch plecaka.
Właściciel torby z forsą podszedł do niego i zapytał:
- Panie "po czemu" ta kiszka?
- Jak zapłacisz pełną torbę dolców i dasz w dupę por*chać to jest twoja.
- Panie, co tak drogo?
- Gościu - odpowiedział, bekając w międzyczasie, sprzedawca - Jak ci się nie podoba to połaź po rynku, może ktoś ci ku*wa taniej sprzeda!