Temat: Komentarze
Dyskusja o Schumacherze,która ongis powaliła mnie na kolana..... ;)))))
- Szumacher to spoko koleś 2 lata temu jechałem z nim w autobusie i widziałem na własne oczy, jak zrobił miejsce dla starszej pani, a następnie wniósł jej zakupy po schodach.
- Ja tez go znam. Nawet czasami bywamy bywamy u siebie. On "u siebie" i ja "u siebie".
- Byłem w tym autobusie. To było w Krakowie autobus nr 124 w stronę Ruczaju. Jak wysiadł na przystanku Rostworowskiego, to opatrzył ranę potraconemu przez samochód psu i zaprowadził go do weterynarza. Widziałem na własne oczy!
- Śledziłem go od wyjścia od weterynarza, zaniósł potem śniadanie, które sam zrobił, synkowi swojej sąsiadki po czym tego samego wieczoru brał jeszcze udział w misji pokojowej na bliskim wschodzie.
- Kiedyś jak jechałem maluchem na A4 pod Gliwicami to zabrakło mi paliwa. Nie wiedziałem co robić i wtedy przyjechał Michael, akurat miał przy sobie mały baniak pełen V Power Racing i nalał mi do baku za friko. Mówię wam - to jest gość.
- Po misji na bliskim wschodzie zgodził się dać parę lekcji Chuckowi Norrisowi w trudnej sztuce przetrwania.
- Następnie rozdzielił bijące się siedmiolatki w Rybniku i pouczył je że tak nie można bo można zrobić krzywdę drugiemu, widziałem to.
- Przestań brać to co bierzesz, albo choć pisz jak wytrzeźwiejesz.
- To, że my mieliśmy szczęście spotkać Szumachera - a ty niestety tego szczęścia nie miałeś - to wcale nie znaczy, że my wszyscy tutaj ćpamy. A propos ja sam widziałem jak kiedyś zniszczył strzykawkę narkomanowi i za własne pieniądze wysłał go do kliniki odwykowej.
- Pamiętam jak jeszcze w podstawówce dawał nam odpisać zadania z algebry i pomagał mi w plastyce. Dobry człowiek.
- To ja pamiętam inną sytuację z TV. Otóż oglądałem jakieś GRAND PRIX (chyba Monako) jakiś tam wyścig w mieście. Michael był na prowadzeniu i zostały mu 3 okrążenia do mety. Wtedy jednak przez pasy chciała przejść niewidoma staruszka z białą laską. Schumi wysiadł z bolidu przeprowadził ją przez pasy, później zaprowadził ją na trybuny i dał czekoladę, a następnie dał jej torebkę z pieniędzmi na operację wzroku. Następnie wsiadł do bolidu, a że miał 10 minut przewagi to skoczył jeszcze do Mc’Donaldsa na Shake. Ten gościu to ma jednak klasę.
- Ja widziałem jak po wodzie chodził.
- Jezu.
- Nie, Michael.
- Po wodzie chodzić? Co za sztuka, po wódce to jest sztuka chodzić na dwóch nogach. Wspomnisz me słowa.
- Ale poziom tych wszystkich postów! Chyba na temat formuły 1 wypowiadają się wyłącznie wyselekcjonowani kretyni (i kretynki).
- Oooo - widzę, że Ty też się tu wypowiedziałeś, więc wniosek prosty - też jesteś "wyselekcjonowanym kretynem".
- Kiedy zdawałem na prawo jazdy miałem wielką tremę przed egzaminem, ale był tam Szumacher i powiedział mi "Samochód i ty - musicie stanowić jedność". Dzięki jego słowom zdałem.
- Michael to naprawdę spoko gość. Parę lat temu grałem sobie w siatkówkę z kolegami i niestety piłka nam wpadła na drzewo. Akurat wtedy Michael przechodził, zdjął nam piłkę z drzewa, kupił każdemu po wodzie i jeszcze założył sekcję siatkówki w moim mieście. To jest gość!
- Pamiętam jak pewna kobieta zacięła się w windzie z jej 2 miesięcznym dzieckiem. Krzyczała pomocy i próbowała wybić szybę. Zraniła się w głowę nie pamiętam o co. Wtedy nagle przybiegł Michael z torbą z narzędziami z Ferrari. Otworzył windę i uwolnił matkę z dzieckiem! Zadzwonił potem na karetkę mimo próśb kobiety aby dał sobie spokój. Okazało się że rana u kobiety jest poważna i musiała zostać na 2 dni w szpitalu. Michael czuwał przy jej łóżku bez przerwy. Nie jadł ani nie pił. Widziałem to! To jest jednak gość!
- To jeszcze nic. Posłuchajcie: Był październik, zbliżała się noc, grzmiało. Byliśmy z przyjaciółmi w ukraińskich Bieszczadach, trasę zgubiliśmy 3 dni wcześniej. Kończyło się żarcie. Co gorsza, koleżanka zwichnęła nogę i nie była w stanie iść z 15-sto kilowym plecakiem. I wtedy zza mgły wynurzył się Schumacher i powiedział: "Pomogę wam". Koleżankę wziął na plecy, a jej plecak w ręce (acha, wcześniej rozdał nam konserwy i napoje energetyczne) i poprowadził nas w kierunku najbliższej cywilizacji. Gdy tam dotarliśmy, zapytaliśmy jak moglibyśmy się odwdzięczyć. On obrzucił nas zamyślonym spojrzeniem i powiedział "Nie myślcie o tym". Potem odszedł. Nie zapomnę tego do końca życia.
- A mi kiedyś postawił nawet tanie wino, które nie było wcale tak tanie (5,99 zł). Na moich oczach sypnął taką gotówą! Serio mówię.
- Musze potwierdzić. Jak Michael był na zgrupowaniu Ferrari w Białowieży, przechadzał się po moim miesicie (przez które się przejeżdża jadąc do Białowieży). Akurat wtedy zalewaliśmy z tatą i bratem fundament pod płot przed domem. Było już dość późno, robiło się ciemno, a trochę nam jeszcze zostało. "Przydałaby się jeszcze jedna para rąk do pracy" - powiedział tato. I jak na zawołanie zjawił się Michael i zapytał czy nie potrzebujemy pomocy. Skończyliśmy zalewać dosłownie w 5 minut. A później Michael zabrał nas jeszcze na przejażdżkę po lesie i lody w hotelu Żubrówka. Nie zapomnę tego. No i podszkoliłem swój Niemiecki. Michael, dziękujemy Ci! Jeżeli to czytasz, to wiedz, że płot jest już skończony. Z klinkieru. Dzięki
- A nie wiem, czy widzieliście jak pomógł Kubicy wejść na podium w czasie dekoracji. A potem w czasie hymnu jak Kubica się zakrztusił gumą do żucia, to Szumi poklepał go po plecach tak, że guma wypadła. I tym co stali tam na dole i rzucili się szukać tej gumy, to Szumi powiedział, że spoko, nie szukajcie, i wyjął swoją z ust i dał Kubicy i powiedział że jeszcze smaku trochę ma. To jest gość!
- Pamiętam jak w szkole średniej każdy z klasy miał przyprowadzić do klasy osobę która pracuje w jakimś zawodzie/ Wszyscy już z kimś byli, wzięli ze sobą policjantów ,strażaków, artystów itd. Ja byłem ostatni w dzienniku i nie miałem pomysłu kogo zaprosić bo prawie wszystkie ciekawe zawody juz były, a nasza wychowawczyni zabroniła nam tego, aby zawody się powtarzały. Kompletnie nie miałem pomysłu, usiadłem zmartwiony na krawężniku, padało, minę miałem zmartwioną jak nigdy. Wtem patrzę, a podchodzi do mnie mężczyzna w czapce Ferrari spojrzałem mu w oczy i poznałem - sam Szumi stał kolo mnie. Opowiedziałem mu co i jak, odpowiedział "Nie martw się chłopcze przedstawisz mnie klasie", do dziś mam łzy w oczach jak go wspominam. Szumi to jest gość!
- Widziałem w szpitalu jak rozdzielił kluczem firmy Ferrari bliźniaki syjamskie i szczęśliwa matka pozwoliła Michealowi nadać im imiona - on wybrał Lech dla mądrzejszego i Jarosław dla przystojniejszego.
- A siostra mojego kolegi była świadkiem jak jej wujek otwierał w 81 paczkę z NRF z żywnością i była tam też karteczka: "Michael Schumacher pozdrawia dzielnych Polaków - smacznego".
- To jeszcze nic! Ja pamiętam jak miałem 6 lat i dostałem pod choinkę wędkę. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia. Lato w pełni, ze 30 stopni na dworze, lekki wiaterek. Siedzę na pomoście, w ręce trzymam swój wymarzony zestaw: kij 2,5m, nowa żyłka i błystka firmy "MEPS 3". Po pierwszym zarzuceniu jak ciągnąłem 3 tonowego suma. Wędka nie wytrzymała. Wstałem zapłakany z pomostu, pochyliłem się nad wodą, w której odbijała się moja zapłakana twarz. Lecz nie tylko moja! Stal tam ON! wielki SZUMI! I mówi do mnie "Synku nic się nie martw każdy kiedyś tak zaczynał". Po czym wręczył mi swoją wędkę z bambusa (najdroższą na rynku) dorzucił cały zestaw błystek i zniknął w lesie! Chodzą pogłoski, że jeszcze po drodze pomógł czerwonemu kapturkowi odszukać domek babci i zapowiedział, że teraz idzie robić porządek w naszym sejmie! Do tej pory nikt go tam nie widział. Michael gdzie jesteś?! RATUJ!
- Mnie tez pomógł, kiedy wąż mnie ukąsił w cynaderki to Michael dzielnie przykucnął i wyssał cały jad. Jakby nie było uratował mi życie. Soko gość, jeszcze raz dzięki Michael.
- Ja jak byłem na wycieczce na Madagaskarze, to był tam tez Szumi. Wszystkim było szkoda biednych i głodnych dzieci. Niestety nikt w grupie nie miał ze sobą prowiantu, a te dzieci miały takie smutne oczy. Szumi wziął sprawy w swoje ręce i nakarmił całą wioskę własna piersią! Szacun dla człowieka.