konto usunięte

Temat: Anegdoty o naukowcach

Pewnego razu jeden ze studentów zaczepił w korytarzu idącego szybkim krokiem Johna Von Neumanna (1903-1957).
Przepraszam, profesorze Von Neumann. Czy mógłby mi pan pomóc w pewnym problemie rachunkowym?
Dobrze kolego, byle szybko. Jestem bardzo zajęty. – odparł Von Neumann.
Mam kłopot z tym zadaniem.
Spójrzmy…
Po krótkiej chwili słynny matematyk stwierdza:
Odpowiedź brzmi dwa pi do potęgi piątej.
Wiem panie profesorze, bo rozwiązanie jest na odwrocie. Mam problem jedynie z dojściem do takiego wyniku. – odparł student.
Dobra, pokaż mi to jeszcze raz. – zgodził się Von Neumann.
Po krótkiej pauzie stwierdza:
Prawidłowa odpowiedź to dwa pi do potęgi piątej.
Sfrustrowany już nieco student:
Ale ja znam odpowiedź. Chciałbym po prostu wiedzieć, w jaki sposób rozwiązać to zadanie…
Zniecierpliwiony von Neumann zakończył:
Nie rozumiem o co ci już chodzi kolego, przecież przy tobie rozwiązałem to zadanie na dwa różne sposoby!

* * *

Norbert Wiener (1894-1964), amerykański matematyk, twórca cybernetyki podobno kiedyś błądził po mieście nie mogąc trafić do własnego domu. W pewnym momencie spostrzegł dziewczynkę bawiącą się na ulicy.
Zapytał ją czy może wie gdzie znajduje się dom rodziny Wienerów.
Usłyszał w odpowiedzi:
To ten dom, tatusiu.

* * *

Kiedy w 1964r amerykanin Charles Townes (1915-…) otrzymał Nagrodę Nobla z fizyki za skonstruowanie lasera rubinowego, ofiarował żonie na pamiątkę kosztowny rubin.
Gdy potem w roku 1981 laureatem nagrody został Nicolaas Bloembergen (1920-…), odkrywca lasera trójpoziomowego, jego żona upomniała się o odpowiedni klejnot, powołując się na przykład Townesa.
Moja droga, jeśli tak bardzo chcesz, to jestem skłonny pójść w ślady Townesa. Muszę cię jednak ostrzec, że mój laser pracuje na cyjanku. – odparł Bloembergen.

* * *

Niels Bohr (1885-1962) w trakcie czytania szczególnie skomplikowanej teorii z fizyki (konkretnie chodziło o pracę Diraca leżącą u podstaw odkrycia pozytonu), Niels Bohr ironicznie stwierdził, że mogłaby być szczególnie przydatna w charakterze pułapki na słonie:
Trzeba tylko przybić gwoździem afisz z tą teorią na drzewie w dżungli. Jestem przekonany, że każdy przechodzący obok słoń (zwierzę znane przecież z wielkiej mądrości), zatrzymywałby się natychmiast i próbował ją zgłębić. Zanim zrozumiałby o co w niej chodzi, można by go zapakować i dostarczyć do zoo w Kopenhadze.

* * *

Ludwig Eduard Boltzmann (1844 – 1906) w okresie gdy miał małe dzieci w niedziele rano, jeśli była ładna pogoda udawał się z wózkiem do pobliskiego parku. Tam siadał na ławce i przeprowadzał skomplikowane rachunki. Od czasu do czasu przytomniał, spoglądał na zegarek i gdy zbliżała się pora obiadu, spieszył z wózkiem do domu. Był jednak roztargniony, toteż zdarzało się, że wracał do domu sam. Przyzwyczajeni do tego mieszkańcy zaraz odprowadzali wózek. Pewnego dnia miejscowy policjant przyprowadził wózek, zanim jeszcze dotarł tam Boltzmann.
Bardzo dziękuję – rzekła doń żona Boltzmanna – Ale czy może pan jeszcze przyprowadzić do domu męża, bo obiad stygnie.

* * *

James Chadwick (1891-1974) został fizykiem przez przypadek. Kiedy zdawał egzamin na wyższe studia matematyczne na uniwersytecie w Manchesterze, przez pomyłkę usiadł na ławce dla kandydatów na przyszłych fizyków. Dopiero po zdanym egzaminie zdał sobie z tego sprawę. Był jednak tak nieśmiały, że wstydził się przyznać do pomyłki egzaminatorom.

* * *

Richard Dedekind (1831-1916) jeszcze za życia przeczytał w jednym z informatorów naukowych, że umarł 4 września 1899 roku. Dowiedziawszy się o tym Dedekind napisał do wydawcy:
Jestem bardzo wdzięczny za pamięć o mnie. Proszę jednak łaskawie zwrócić uwagę na to, że data mojej śmierci została podana niezbyt precyzyjnie.

* * *

Paul Dirac (1902-1984) był znany z precyzyjnego jezyka. Pewnego dnia na Uniwersytecie w Toronto Dirac miał wykład, po którym chairman poprosił uczestników o zadawanie pytań wykładowcy. Pewien profesor podniosł rekę i rzekł:
Profesorze Dirac, nie rozumiem, jak pan wyprowadził ten wzór w górnym lewym rogu tablicy.
Gdy Dirac milczał, chairman zapytał:
Dlaczego pan nie odpowiada?
Na to Dirac: To było stwierdzenie, a nie pytanie.

Pewnego razu żona Diraca organizowała w domu przyjęcie i zapytała, czy ma jakichś doktorantów, których mógłby zaprosić. Dirac odpowiedział:
Miałem jednego, ale zmarł.

* * *

Pewnego dnia Paul Erdős (1913-1996) spotkał jakiegoś matematyka i zapytał go skąd pochodzi. Odpowiedź brzmiała:
Z Vancouver.
A zatem musi Pan znać mego dobrego przyjaciela Elliota Mendelsona!
Po chwili ciszy przyszła taka odpowiedż:
To ja jestem twoim dobrym przyjacielem Elliotem Mendelsonem.

* * *

David Hilbert (1862-1943) był typem uczonego, który powoli ale systematycznie idzie do celu, osiągając bardzo głębokie rezultaty, niedostępne dla innych. Krąży o nim taka opowiastka. Pewnego dnia wykładajac, stwierdził, że pewien fakt jest trywialny i nie wymaga uzasadnienia, po czym kontynuował wykład. Ale po kilku minutach jeden ze słuchaczy oświadczył, że on nie rozumie dlaczego ów fakt zachodzi, w związku z czym to nie jest coś trywialnego. Hilbert zaczął myśleć przy tablicy, po pięciu minutach wyszedł i zaszył się w swoim gabinecie. Wrócił po pól godziny z rozpromienionym obliczem i oświadczył:
Jednak miałem rację – ten fakt jest trywialny i bez żadnych dodatkowych komentarzy kontynuował wykład.

* * *

Dmitrij Mendelejew (1843-1907) lubił w wolnych chwilach oprawiać książki, robić torby i walizki. Pewnego razu, gdy kupował na rynku potrzebne mu surowce, ktoś zapytał sprzedawcę:
Kto to jest?
Jak to, przecież wszyscy go znają! – odpowiedział sprzedawca – To znany kaletnik, Mendelejew.

* * *

Wolfgang Pauli (1900-1958) znany był ze swojego przesadnego krytycyzmu. Jeden z jego doktorantów wspominał:
Pracować dla Pauliego to było cudowne. Można go było pytać o wszystko i nie bać się, że uzna jakieś pytanie za głupie. Pauli wszystkie pytania uznawał za głupie.

* * *

Max Planck (1858-1947) został profesorem fizyki w Berlinie mając zaledwie 31 lat. Był drobny, niepozorny. Podobno wkrótce po przybyciu do Berlina, Planck zapomniał, w której sali miał wykładać, więc spytał portiera:
Proszę mi powiedzieć, w której sali dziś wykłada dziś profesor Planck?
Starszy wiekiem portier zmierzył Plancka wzrokiem, po czym poklepał go po ramieniu i rzekł:
Nie idź tam młody człowieku. Jesteś jeszcze za młody, by zrozumieć wykłady naszego uczonego profesora Plancka.

* * *

Sir Ernest Rutherford (1871-1937) demonstrował kiedyś słuchaczom rozpad radu. Ekran raz świecił, raz ciemniał. Rutherford objaśniał:
Teraz panowie widzą, że nic nie widać. A dlaczego nic nie widać, to zaraz panowie zobaczą.

* * *

Bertrand Russell (1872-1970) wygłosił kiedyś popularny odczyt astronomiczny. Opowiadał, jak
Ziemia obraca się dookoła Słońca, a ono z kolei kręci się wokół środka wielkiego
zbiorowiska gwiazd, zwanego naszą galaktyką. Pod koniec wykładu w jednym z
końcowych rzędów podniosła się niewielka, starsza pani i rzekła:
Wszystko, co pan powiedział, to bzdura. Świat jest naprawdę płaski i spoczywa
na grzbiecie gigantycznego żółwia.

Naukowiec z uśmieszkiem wyższości spytał:
A na czym spoczywa ten żółw?
Starsza pani miała gotową odpowiedź:
Bardzo pan sprytny, młody człowieku, bardzo sprytny, ale jest to żółw na żółwiu i tak do końca!

* * *

Karl Schwarzschild (1873 – 1916) był człowiekiem bardzo roztargnionym. Świadczy o tym zabawna historia opowiadana przez Maxa Borna. W pewnej restauracji w Getyndze młodzi profesorowie i wykładowcy uniwersytetu zwykli się zbierać na lunch. Schwarzschild był jej stałym bywalcem aż do czasu swego małżeństwa. Parę tygodni po ślubie pojawił się jednak niespodziewanie przy stoliku i wdał się w dyskusję z kolegami. Po jakimś czasie jeden z obecnych zapytał:
Jak się panu podoba życie człowieka żonatego?
Schwarzschild złapał się za głowę, zarumienił się i z okrzykiem:
Życie człowieka żonatego, ojej, zupełnie zapomniałem! – i wybiegł z restauracji.

konto usunięte

Temat: Anegdoty o naukowcach

Skoro się podoba, wrzucam jeszcze kilka. Przyjemnego czytania życzę.

--

André Marie Ampére (1775-1836) miał dwa koty – dużego i małego – które bardzo lubił. Przeszkadzały mu jednak ciągłym drapaniem do drzwi, więc w końcu wpadł na doskonały pomysł. Kazał wywiercić dla kotów dwa otwory w drzwiach: jeden duży – dla dużego, drugi mały – dla mniejszego.

Stwierdziwszy pewnego razu brak zegarka, wysłał list do przyjaciela, u którego spędził ostatni wieczór. Zapytywał w nim, czy przypadkiem nie zostawił u niego zegarka. Adresat, przeczytawszy list, zobaczył w postscriptum: Przed chwilą znalazł się mój zegarek, więc nie trudź się poszukiwaniem.

Gdy Ampére był na przyjęciu u znajomych, rozpętała się paskudna ulewa. Gospodarze, wiedząc, że gość ma dość daleko do domu zaproponowali mu nocleg. Ampére chętnie przystał na propozycję po czym, gdy gospodarze zajęli się ścieleniem łóżek gdzieś zniknął.
Po dłuższym czasie usłyseli dzwonek. W drzwiach zobaczyli przemoczonego do suchej nitki Ampére'a.
Gdzie Pan był? – zapytali z nieskrywanym zdziwieniem.
W domu, po piżamę. – odparł spokojnie Ampére.

Ampére był człowiekiem bardzo roztargnionym, często oddającym się rozmyślaniom. Pewnego razu zdążając na wykłady znalazł na drodze ciekawy mały kamyk i z zainteresowaniem przyglądał się jego fakturze. W pewnej chwili w nagłym przebłysku przypomniał sobie, że przecież śpieszy się na wykład. Wyciągnął zegarek i oceniwszy, że zostało mu bardzo niewiele czasu, zdecydowanie przyśpieszył kroku. Jednocześnie ostrożnie ułożył kamyk w kieszeni, a zegarek wyrzucił przez barierkę Pont des Arts wprost do Sekwany.

* * *

Stefan Banach (1892-1945) nie znosił dostosowywać się do formalnych procedur akademickich, więc gdy zarzucono mu, że będąc znany na całym świecie ze swoich osiągnięć naukowych nie ma doktoratu, to zaproponowano mu zdawanie egzaminu – Banach jednak odmówił. Więc jego koledzy wymyślili podstęp. Na samą pracę doktorską wzięli niepublikowaną publikację Banacha, a egzamin... Banach był entuzjastą dyskusji naukowych, w związku z tym, jak usłyszał, że jest grupa osób, która chce przedyskutować z nim szereg problemów, niesłychanie się zapalił. Po przybyciu na spotkanie z tą grupą z zapałem odpowiadał na wszystkie pytania i bardzo był zdziwiony, gdy następnego dnia się dowiedział, że właśnie zdał egzamin doktorski.

Tuż przed wybuchem wojny do Banacha do Lwowa przyjechał John von Neumann, aby nakłonić go do emigracji do USA. Miał ze sobą czek, podpisany przez Norberta Wienera, na którym tenże postawił tylko jedną cyfrę: 1, a Banach miał dopisać za tą 1 tyle zer, ile tylko zechce. A ten odpowiedział spokojnie, że nie zna liczby zer, które by mu zrekompensowały Polskę, Lwów i Kawiarnię Szkocką.

* * *

John Dalton (1766-1844) przewodniczył kiedyś zebraniu naukowemu. Ktoś czytał mało interesującą pracę. Kiedy prelegent skończył, Dalton jako przewodniczący podsumował:
A więc panowie, pozwolę sobie stwierdzić, że ten wykład był na pewno bardzo interesujący dla tych, których mógł zaciekawić.

* * *

Matematyk Johann Peter Gustav Lejeune Dirichlet (1805-1859) ożenił się z Rebekką Mendelssohn, siostrą bardzo sławnego kompozytora Felixa Mendelssohna.
Dirichlet nie znosił pisania listów. Zrobił tylko raz w życiu wyjątek, gdy urodziło mu się pierwsze dziecko. Wysłał wówczas do teścia taki list: 2+1=3.

* * *

Pewnego razu Albert Einstein (1879-1955) odwiedzając fryzjera spotkał małego chłopca. Chłopiec płakał. Einstein zapytał chłopca, dlaczego płacze. Ten stwierdził, iż zgubił pieniądze i nie może skorzystać z usług fryzjera. Naukowiec postanowił dać chłopcu pieniądze, aby ten mógł się ostrzyc. Chłopak popatrzył przez chwilę na naukowca, a w szczególności na jego długie, rozczochrane włosy (które były właściwie wizytówką Einsteina) i odpowiedział:
Nie dziękuję, niech pan sobie zatrzyma pieniądze, panu są one bardziej potrzebne niż mnie.

* * *

Zdobywca Nagrody Nobla (w 1965 roku), światowej sławy fizyk Richard Feynman (1918-1988) został swego czasu okrzyknięty najmądrzejszym człowiekiem na świecie. Jego matka przeczytawszy o tym w prasie powiedziała:
Jeśli on jest najmądrzejszy na świecie, to niech Bóg ma nas w swojej opiece!

* * *

Walter Hieber (1895-1976) miał zamiar podyktować coś sekretarce, ale ta była akurat zajęta.
Co pani pisze? – spytał Hieber.
To dla pana, profesorze.
Ach, tak. To w takim razie kiedy indziej. Nie będę przeszkadzał sam sobie.

* * *

Student Davida Hilberta (1862-1943) pracował nad dowodem Hipotezy Riemanna o zerach funkcji dzeta. Wydawało mu się nawet, że znalazł dowód tej hipotezy, ale wkrótce okazało się, że w dowodzie jest poważny błąd. Autor przejął się bardzo swym niepowodzeniem i być może z tego powodu w niedługim czasie zmarł.
Tak się złożyło, że pogrzeb odbywał się podczas ulewnego deszczu, toteż przemoknięci uczestnicy pogrzebu marzyli o jak najszybszym opuszczeniu cmentarza i schronieniu się pod dachem. Tymczasem Hilbert postanowił wygłosić pożegnalną mowę. Podkreślił najpierw wielkie zaangażowanie zmarłego w poszukiwanie dowodu Hipotezy Riemanna, a potem przyznał, że fakt ogłoszenia błędnego dowodu nie powinien zmniejszać zasług autora, który był niewątpliwie dobrym matematykiem, ponieważ zagadnienie należy do bardzo trudnych.
Istotnie, rozważmy funkcję dzeta... – ciągnął Hilbert i nie zważając na strugi deszczu, ku przerażeniu obecnych rozpoczął długi wykład nad grobem.

* * *

Jeden z uczniów niemieckego matematyka Karola Gustawa Jacobiego (1804-1851) był bardzo zdolny, doskonale wszystko pojmował, nie potrafił jednak podjąć samodzielnej pracy. Kiedy profesor robił mu z tego powodu wyrzuty, student odpowiadał:
Jakże mogę pracować samodzielnie, kiedy jeszcze nie umiem wszystkiego.
Na to Jacobi:
A gdyby panu zaproponowano żeniaczkę, czy też by pan odparł, ze nie zna pan jeszcze wszystkich dziewcząt?

* * *

Hendrik Antoon Lorentz (1853-1928) był cichy, spokojny, dość wątły i bardzo późno nauczył się mówić. Już jako 18-latek ukończył z wyróżnieniem studia matematyczne i fizyczne na Uniwersytecie w Lejdzie. Na końcowym egzaminie z matematyki egzaminator uznał wprawdzie, że Lorentz wypadł wystarczająco dobrze, żeby zaliczyć, ale wyraził pewne rozczarowanie poziomem jego przygotowania. Później jednak wyszło na jaw, że egzaminator przez pomyłkę uznał, iż to jest egzamin doktorski.

* * *

Pewnego razu William Thompson (Lord Kelvin) (1824-1907) demonstrował działanie wahadła balistycznego. Był to jeden z bardziej ulubionych jego pokazów i wymagał strzelby, z której strzelał do wahadła. Zdarzyło się jednak, że Kelvin chybił i kula przeszła przez ścianę do sąsiedniej sali wykładowej, gdzie utkwiła w tablicy. Przerażony Kelvin pobiegł zobaczyć co się stało. Na szczęście wykładający tam profesor nie poniósł szwanku, ale wbiegającego Kelvina studenci powitali okrzykiem:
Nie trafił go pan, proszę spróbować jeszcze raz.

konto usunięte

Temat: Anegdoty o naukowcach


Obrazek

Następna dyskusja:

Anegdoty




Wyślij zaproszenie do