konto usunięte

Temat: Powstanie na Słowacji

Janosik i partyzanci
Jan Żyliński
2009-08-27, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 18:30

Fot. Paweł Małecki / AG
W latach 70. i 80. rozkręcono do granic kiczu propagandę "antyfaszystowskiego zrywu prostych ludzi Słowacji". Dziś w masowym odbiorze powstańcy mieszają się z Janosikiem i jego drużyną. Właśnie mija 65 lat od wybuchu Słowackiego Powstania Narodowego

Państwo słowackie powstałe w roku 1939 (i to w sposób wymuszony przez Hitlera) było satelitą III Rzeszy. Na jego terenie Niemcy nie stacjonowali. Od 1941 roku słowacki kontyngent uczestniczył w działaniach przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Nie był duży; w zależności od okresu wahał się od 5 do 30 tysięcy żołnierzy, ale Słowacja była ważna ze względu na dostawy żywnościowe i szlaki komunikacyjne. Jej znaczenie geopolityczne wzrosło, kiedy front zbliżył się na kilkadziesiąt kilometrów od granic państwa.

Od 25 lipca 1944 r. sowieckie dowództwo zaczęło przerzucać na teren Słowacji rajdowe zwiadowcze grupy NKWD. Miały one za zadanie doprowadzić do destabilizacji sytuacji w państwie słowackim - niszcząc linie kolejowe, paraliżując administrację, podkopując morale ludzi władzy. Sowieccy zwiadowcy współpracujący z miejscowymi komunistami, których namawiano do tworzenia grup partyzanckich, działali czasem nieco na oślep: w Starej Lubowni zastrzelono opiekunów obozu dla dzieci ze zbombardowanych niemieckich miast, we Vrutkach koło Martina zatrzymano pociąg z powracającą niemiecką misją wojskową z Bukaresztu; z pociągu wyciągnięto 24 osoby, w tym kobiety i dzieci, i rozstrzelano je.

Oczywiście to Niemcy sami narzucili brutalny sposób prowadzenia wojny, ale na Słowacji nie toczyły się działania wojenne, oba państwa były sojusznikami. Rząd niemiecki domagał się od władz słowackich podjęcia intensywnych działań przeciwko partyzantom, a ich atak na Rużomberok spowodował wizytę niemieckiego ambasadora u prezydenta Słowacji z twardym żądaniem wyrażenia zgody na wejście wojsk niemieckich dla "przywrócenia porządku" na zapleczu frontu. Prezydent Tiso musiał zgodzić się na to żądanie. Pierwsze oddziały niemieckie przekroczyły granicę Słowacji 29 sierpnia.

Klęska u początków

Wśród wyższych wojskowych Słowacji już od jesieni 1943 roku zaczęto myśleć nad możliwościami oderwania się od obozu sojuszników III Rzeszy. Dla wielu oficerów zresztą od samego początku służba w państwie słowackim była z jednej strony spełnieniem patriotycznych aspiracji, z drugiej strony zaś odnosili się z sentymentem do idei Czechosłowacji i sympatyzowali z zachodnimi aliantami. Bycie u boku Niemców traktowali jako polityczną konieczność. Od marca 1944 roku pod patronatem ministra obrony narodowej i za wiedzą emigracyjnego rządu czechosłowackiego w Londynie prowadzono - oczywiście konspiracyjnie - sztabowe prace przygotowawcze nad zmianą frontu. Ich centrum było Dowództwo Wojsk Lądowych w Bańskiej Bystrzycy na środkowej Słowacji. Po cichu przenoszono tam z różnych jednostek oficerów nastawionych antyniemiecko. Podpułkownik Jan Golian, szef sztabu tego dowództwa, miał przygotować operację wystąpienia przeciwko Niemcom głównej siły wojskowej Słowacji, czyli 35-tysięcznej Armii Wschodniosłowackiej stacjonującej w okolicach Preszowa. Akcję zaplanowano w taki sposób, by w momencie zbliżania się frontu przejąć władzę na terenie przyfrontowym (włącznie z karpackimi przejściami do Polski) i "wnieść w wianie" postępującej na zachód Armii Czerwonej przesunięcie linii frontu o mniej więcej 300 km na zachód bez walki i bez strat. W dniu operacji, dla której utworzono nieco propagandowo brzmiący kryptonim "Powstanie", wojska słowackie miały zostać ogłoszone I Armią Czechosłowacką, na której czele miał stanąć awansowany przez prezydenta Benesza do stopnia generała pułkownik Golian.

Dla Słowaków "Powstanie" miało być polityczną szansą rehabilitacji za współpracę z III Rzeszą i zademonstrowania swego udziału w koalicji antyhitlerowskiej. Również dla prezydenta Eduarda Benesza i czechosłowackiej emigracji w Wielkiej Brytanii pozyskanie Słowaków było atrakcyjne politycznie, gdyż dawało szansę na pokazanie światu czechosłowackiego zaangażowania w wojnę (szczególnie ważnego wobec powszechnego międzynarodowego uznania likwidacji Czechosłowacji w 1939 roku i niewielkiego udziału zbrojnego Czechosłowaków w działaniach przeciwko III Rzeszy).

Wojskowi przygotowujący powstanie na przełomie 1943 i 1944 roku nawiązali współpracę z przedstawicielami prolondyńskich partii politycznych oraz ze słowackimi komunistami, by stworzyć polityczne zaplecze dla przygotowywanego przewrotu oraz dla nawiązania kontaktu z dowództwem Armii Czerwonej. Polityczna reprezentacja utworzyła jako swój zwierzchni organ, na razie jeszcze konspiracyjnie, Słowacką Radę Narodową.

Niestety, nieprzemyślane i nieskoordynowane działania komunistycznych partyzantów, które sprowokowały wejście Niemców na teren Słowacji, zniszczyły cały plan. Kiedy 29 sierpnia pojawiły się pierwsze niemieckie oddziały, Jan Golian zmuszony był wezwać do powstania o kilka dni wcześniej, niż to planowano (rozkaz-apel do wojska wydany został 29.08 o godz. 20.00). W efekcie strategicznie powstanie było przegrane w momencie wybuchu. Jednostkom niemieckiej 1. Armii Pancernej udało się otoczyć i bez walki rozbroić nieprzygotowane oddziały Armii Wschodniosłowackiej (22 tysiące żołnierzy zostało internowanych w koszarach, reszta rozeszła się do domu). Dowództwu powstania w Bańskiej Bystrzycy udało się przejąć kontrolę nad ponad jedną czwartą terytorium Słowacji w trójkącie pomiędzy Rużomberkiem - Kieżmarkiem i Zvoleniem. Na powstańczym terenie znalazło się ok. 18 tysięcy żołnierzy słowackich i kilkuset partyzantów. Symbolem słowackiego dramatu była sytuacja w Nitrze, gdzie część garnizonu opowiedziała się za powstańcami, a część za prezydentem Tiso. Żołnierze-powstańcy zastrzelili tam swojego dowódcę, który opowiedział się po stronie rządu w Bratysławie.

Co Rosjanie robili pod Duklą?

Prezydent Tiso uznał powstanie za pucz wojskowy i w radiowym wystąpieniu do narodu potępił powstańców jako zdrajców. Na Słowację napływały dalsze jednostki niemieckie. Konfiguracja terenu - trudne do przejścia góry i wąskie doliny ze szlakami komunikacyjnymi - dawały wsparcie Słowakom. Często zresztą mieli oni liczebną przewagę. Działania niemieckie rozwijały się powoli. Pozwoliło to na kilka tygodni w miarę spokojnego życia politycznego i kulturalnego na powstańczym terytorium. Władzę przejęły cywilne organy - Słowacka Rada Narodowa ujawniła się 1 września. Komuniści wykorzystywali swoją pozycję sojusznika Armii Czerwonej, o której sympatię usilnie zabiegano, i wymusili na socjaldemokratach "zjazd zjednoczeniowy".

Zarządzono mobilizację powszechną i w połowie października armia powstańcza osiągnęła liczebność 60 tysięcy ludzi, z tego niestety prawie jedna trzecia nie miała przeszkolenia wojskowego ani uzbrojenia. Powstańcom udało się wynegocjować ograniczoną ilość (niestety bardzo ograniczoną) dostaw broni od Rosjan oraz posiłki w postaci brygady z korpusu gen. Swobody (2-3 tysiące żołnierzy, głównie byłych jeńców wziętych do niewoli na froncie wschodnim). Na powstańczym terytorium znajdowało się kilka lotnisk, w tym jedno z obroną przeciwlotniczą - Tri Duby koło Zvolenia. W połowie września Rosjanie wydali zgodę na przebazowanie tam czechosłowackiego pułku lotniczego utworzonego na terenie ZSRR. 7 października dotarł na Słowację z Londynu via Moskwa przedwojenny czechosłowacki generał Rudolf Viest, który przejął od Jana Goliana dowództwo powstania. Amerykanie starali się pomóc powstańcom, bombardując okoliczne niemieckie lotniska i w ten sposób znacznie zmniejszając możliwości ataku z powietrza.

6 września 1944 roku Armia Czerwona doszła do granic Słowacji od strony polskiej na wysokości Dukli. Przez ponad miesiąc trwała zagadkowa "Operacja dukielska". Wojska radzieckie, dziesiątki tysięcy żołnierzy, próbowały bez efektu przebić się na drugą stronę Karpat w rejonie Dukli. Po wojnie dorobiono do tego teorię o niemalże drugim Stalingradzie. Podobno zginęło 20 tysięcy żołnierzy radzieckich, ok. 1500 czechosłowackich z Korpusu Czechosłowackiego gen. Svobody i dwa razy tyle Niemców. Ale dlaczego tak broniono tego drugorzędnego odcinka frontu? W nieodległym Iwoniczu-Zdroju miejscowy oddział AK (38 członków) sam wyzwolił Iwonicz i utrzymywał go przez prawie dwa miesiące, bo Niemców w okolicy było mało. A może 38. Armia gen. Moskalenki miała rozkaz nie przechodzić przez Przełęcz Dukielską i nie łączyć się ze słowackimi powstańcami? Nie znamy odpowiedzi. Historycy zestawiają jednak czasem "Operację dukielską" z zatrzymaniem się frontu na linii Wisły po wybuchu powstania w Warszawie. Wydaje się, że Stalin nie lubił, by ktokolwiek nie zawdzięczał wyzwolenia Armii Radzieckiej.

Niemcy przygotowali decydującą ofensywę. Koncentrując na głównym kierunku natarcia większość dostępnych sił, 35 tysięcy żołnierzy, zaatakowali 18 października. Po tygodniu opór powstańców został złamany. 26 października Niemcy zajęli Zvolen, a dzień później już bez walki Bańską Bystrzycę. 28 października generał Viest wydał ostatni rozkaz "o przejściu na partyzancki sposób walki". Większość oddziałów została rozpuszczona, a żołnierze internowani przez Niemców i Węgrów na kilka tygodni. Viesta i Goliana wywieziono do Niemiec i zamordowano. Niektórzy z powstańców zdecydowali się podjąć próbę przetrwania zimy w górach. Kilkanaście takich grup dotrwało do przyjścia frontu wiosną 1945 roku.

Do Bańskiej Bystrzycy przyjechał prezydent Tiso, który wraz z niemieckimi generałami uczestniczył 30 września w miejscowej katedrze w dziękczynnej mszy świętej i uroczystej defiladzie zwycięstwa. Sporą grupę żołnierzy niemieckich odznaczył słowackimi orderami "za walkę z buntownikami".

Kłamstwa, porachunki, mity

W powstaniu zginęło 1720 osób, a po stronie niemieckiej 4200. Był to największy czyn zbrojny społeczeństwa byłej Czechosłowacji w latach II wojny światowej. Dla Słowaków powstanie miało być przepustką do znalezienia się w gronie aliantów. Powstała specyficzna konwencja pisania o nim: pompatycznie, ale bez szczegółów. Dla nadania odpowiedniej rangi wydarzeniom używano wyłącznie zbitki słów: Słowackie Powstanie Narodowe (SNP), a z opisu zniknął fakt, że wybuchło ono na terenach, gdzie nie było Niemców, że trzon powstania tworzyli żołnierze armii Państwa Słowackiego, a z powstańcami walczyły także jednostki słowackie wierne władzom z Bratysławy. Politycznie skrojony w powyższy sposób obraz powstania był podstawą do tezy, iż społeczeństwo słowackie było wierne Czechosłowacji, a Państwo Słowackie było tworem zewnętrznym i narzuconym.

Taka wizja była również atrakcyjna i użyteczna dla rządu w Pradze i prezydenta Benesza. Czechosłowacja musiała bowiem uporać się z faktem, że jej likwidacja 15 marca 1939 roku została powszechnie uznana. Powstanie stało się alibi dla społecznej pamięci. Dlatego też odwoływano się do niego często po zakończeniu wojny, także w czasach komunizmu. Powstał związek byłych partyzantów, stawiano pomniki (ogółem do roku 1989 - ok. 180), pisano wiersze i powieści, kręcono filmy fabularne (ponad 20). Powstanie prezentowane było jako "wysiłek zbrojny całego ludu czechosłowackiego". Po przejęciu władzy przez komunistów w Czechosłowacji w lutym 1948 roku szybko stało się "rewolucją kierowana przez partię komunistyczną, a zaczynającą się od wygnania Niemców". Na początku lat 50. skonstruowano teorię, iż była to "próba odbudowy przedwojennej, a więc burżuazyjnej Czechosłowacji", czyli działalność w gruncie rzeczy kontrrewolucyjna. Nie chodziło tu o samo powstanie, a zwłaszcza o szeregowych żołnierzy (w większości prostych rolników, którzy wrócili do domu i pozostawali poza życiem politycznym), ale o walki frakcyjne wśród komunistów. Osobiście emocjonalnie zaangażowani w zwalczanie pamięci o powstaniu byli szef partii komunistycznej na Słowacji Viliam Sziroky i wicepremier rządu centralnego w Pradze, "nadzorujący" Słowację Juliusz Dziurisz.

Konflikt sięgał 1944 roku. W ramach przygotowań do powstania jego wojskowi organizatorzy we współpracy z kierownictwem partii komunistycznej zwolnili z więzień grupę komunistów, którzy w kilka tygodni później odegrali znaczącą i widoczną rolę w powstaniu. Ta akcja "nie powiodła się" w więzieniu w Nitrze. Odbywali tam karę za działalność wywrotową Sziroky i Dziurisz. Obaj byli przekonani, że odpowiedzialny za te zwolnienia Gustav Husak, komunista, który stał się znaną postacią podczas powstania, zrobił to z pełną premedytacją, aby przejąć kierowniczą rolę w partii. Walka z frakcją "powstańców" miała więc, po części, charakter osobistej zemsty. Komunistom aktywnym w powstaniu słowackim zarzucano na początku lat 50. co najmniej "polityczną naiwność", a tak naprawdę "lokajstwo wobec burżuazji", dopuszczenie do kierowniczych gremiów powstania niekomunistów (w rzeczywistości to komuniści zostali dopuszczeni do głosu; choć trzeba przyznać, że umiejętnie i spektakularnie to wykorzystali).

Wiosną 1949 roku Viliam Żingor, najbardziej znany z niekomunistycznych partyzantów, nie akceptując rządów komunistycznych zorganizował na nowo oddział i podjął działalność partyzancką. Schwytany, został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano w grudniu 1950 roku. Było to już w nowej antypowstańczej atmosferze. Sziroky osobiście pilnował przygotowań do wielkiego procesu "słowackich burżuazyjnych nacjonalistów", który odbył się już po śmierci Stalina w 1954 roku. Jednym z głównych oskarżonych był Gustav Husak. W kwietniu 1954 roku, po śledztwie z torturami, skazany został "za zdradę kraju i sabotaż" na dożywocie. Szeregowi powstańcy-żołnierze regularnej armii nie byli w zasadzie ofiarami represji. Starali się zresztą nie rzucać w oczy i wymazywać swą przeszłość, obawiając się, by nie ukarano ich jako funkcjonariuszy "klerykofaszystowskiego reżimu".

W latach 60., podczas tak zwanej liberalizacji Praskiej Wiosny do władzy doszli znowu ci, którzy brali udział w powstaniu. Większość skazanych komunistów, uczestników powstania zrehabilitowano w 1963 roku. Bazą oparcia dla zbierającej się "po przejściach" grupy było Muzeum Powstania Słowackiego. Tam także dostał pracę zwolniony z więzienia Husak. Przywracanie dobrego imienia powstańcom zaczęło się od wydania jego książki "Prawda o Słowackim Powstaniu Narodowym" w 1964 roku. Wbrew tytułowi była to książka bardzo zakłamana, tyle że kłamstwa były teraz inne: powstanie stało się teraz "zrywem antyhitlerowskim szerokich mas uświadamianych i kierowanych przez partię komunistyczną". Nowymi bohaterami byli partyzanci i ich sztab, którzy mieli zorganizować powstanie i nim kierować - w rzeczywistości stanowili ok. 10 proc. uczestników. Ta wizja obowiązywała do końca komunizmu. Wiązała się z pozycją Husaka, który z reformatora i "liberała" przeistoczył się w kolaboranta i szefa państwa w "znormalizowanej" Czechosłowacji po inwazji Układu Warszawskiego w sierpniu 1968. W latach 70. i 80. rozkręcono do granic kiczu propagandę powstania jako "antyfaszystowskiego zrywu prostych ludzi Słowacji", a łzawo-naiwnymi opowiastkami o partyzantach karmiono społeczeństwo aż do przesytu. Publikowano dziesiątki pseudowspomnień z powstania ludzi, o których mówiono powszechnie, że "powstańcami zostali po powstaniu".

Dwie historie, pamięć trzecia

Nowa epoka w spojrzeniu na SNP zaczęła się po listopadowej zmianie politycznej w roku 1989 i po upadku totalitaryzmu. W 1992 roku parlament podjął decyzję o uznaniu 29 sierpnia za święto państwowe na cześć SNP, ucinając tym dyskusje i wpisując tradycję powstania do najważniejszych punktów słowackiej tożsamości narodowej. Od tego czasu ukazało się już ponad 100 monografii, zbiorów monografii, publikacji, dokumentów i wspomnień. Powszechnie dzisiaj zwraca się uwagę na fakt, że po stronie powstańców była mniejszość społeczeństwa słowackiego, oraz przyznaje się, iż powstańcy dopuszczali się aktów terroru wobec ludności cywilnej, np. rozstrzeliwując cywilów z wiosek zamieszkanych przez mniejszość niemiecką. Historycy przyznają też, że większość powstańców walczyła w imię uwolnienia Słowacji od niemieckiej dominacji, ale raczej wyobrażała sobie Słowację suwerenną, a nie jako część Czechosłowacji. Nikt już dziś też nie polemizuje z konstatacją, że powstanie wybuchło przed zakończeniem przygotowań, sprowokowane nieracjonalnymi działaniami partyzantki i sowieckich grup zwiadowczych, co de facto spowodowało klęskę u samego początku. Zdecydowana większość historyków opisuje powstanie jako czyn, który doprowadził Słowaków na właściwą stronę barykady w czasie II wojny światowej. Czy była to jednocześnie rewolucja demokratyczna, czy bardziej próba opowiedzenia się po stronie zwycięzców - to otwarty przedmiot dyskusji. Mniejszościowy charakter mają interpretacje odwołujące się do punktu widzenia ludzi związanych z Państwem Słowackim, a przez kilkadziesiąt lat kultywowane przez część słowackiej emigracji. W tym ujęciu powstanie nazywa się często puczem wojskowych i stara się udokumentować tezę, że nie miało ono wojskowego znaczenia, gdyż wobec zajęcia południowej Polski i Węgier Niemcy najprawdopodobniej wycofaliby się ze Słowacji bez walki. Sprowokowane przez partyzantów powstanie przyniosło więc tylko straty, których można było uniknąć. Historycy tej opcji przypominają, że powstanie zaczęło się od wezwania do obrony niezmiernie popularnego prezydenta ks. Tiso, którego rzekomo chcieli internować Niemcy. Antykomunistycznie nastawieni historycy zwracają uwagę na brutalność i prowokacyjny charakter działań sowieckich grup NKWD oraz działania komunistów, którzy traktowali powstanie jako wstęp do przejęcia władzy.

Jak wygląda pamięć historyczna powstania dzisiaj? Historycy z młodej generacji potrafili się zmierzyć z tematem i napisali zbiorowo prawdziwą historię powstania. Ale kto czyta historyczne książki? Powstał nowy konglomerat pamięci historycznej, gdzie powstanie miesza się z Janosikiem i jego drużyną. Premier Fico podtrzymuje taką wizję słowackiego Panteonu, publicznie wskazując na powstańców i Janosika jako słowackich bohaterów narodowych, przy całej wieloznaczności takich sformułowań. Młodzież jest zupełnie zdezorientowana, a premier, posłowie i ambasadorowie składają 29 sierpnia wieńce "ku czci", po czym idą na bankiet.
Przemo Koch

Przemo Koch kierownik sprzedaży,
Fertigo

Temat: Powstanie na Słowacji

Robert Suski:
W latach 70. i 80. rozkręcono do granic kiczu propagandę "antyfaszystowskiego zrywu prostych ludzi Słowacji". Dziś w masowym odbiorze powstańcy mieszają się z Janosikiem i jego drużyną. Właśnie mija 65 lat od wybuchu Słowackiego Powstania
Narodowego...


Dwa lata temu spędzałem z rodziną zimowy urlop na Słowacji w urokliwym Liptovskim Mikulaszu. Ponieważ pod koniec pobytu się nam zaczęło nieco nudzić (ileż mozna w końcu ujeżdżać na nartach i kapać się w tamtejszych goracych geotermalnych źródłach?)dla odmiany i w celach edukacyjnych bylismy m.in. w tamtejszym muzeum regionalnym. Prócz klasycznej "cepelii" duża część ekspozycji była poświęcona historii kraju i regionu. Oczywiście spory nacisk był połozony na Janosika, który rzekomo zbójował w tamtejszych górach oraz właśnie opisywanemu tu przez Pana Suskiego Słowackiemu Powstaniu 1944.

Jako, że jestem dość wścibski zapytałem się ospałej kustoszki o postać ks. Tiso i czasy w jakich działał. Pani momentalnie się ożywiła, ale niestety w negatywnym sensie. Oburzona uznała moje pytanie za co najmniej prowokację, po czym cały czas "szwargocząc" po swojemu - niestety słowacki traci swe powinowactwo z polskim wraz z predkością wypowiadach fraz oraz stopniem podniecenia rozmówcy - doprowadziła mnie do zdjecia przedstawiajacego jakichś lotników w mundurach RAF-u, podobno - jak głosił podpis -narodowości słowackiej.

Wychodziłem z tego przybytku dość przybity. Pięcioletni okres istnienia Słowacji pod rządami ks Tiso został praktycznie po orwell'owsku wymazany przez twórców tej muzealnej ekspozycji, a do tego jeszcze pytania o pamięc o tym okresie są mentalnie odbierane jako zamach na dobre imię kraju.

Nie dziwiło by mnie to gdybym pytał o ks.Tiso za panującej tam komuny, ale to był rok 2007 !!!
Rafał D.

Rafał D. historyk

Temat: Powstanie na Słowacji

na tym polega prawidłowa polityka historyczna:)
Tylko u nas próbuje się mówić więcej o Jedwabnem i Kielcach niż o Sprawiedliwych i Irenie Sendlerowej.
Jarosław Z.

Jarosław Z. Z twarzy podobny
zupełnie do nikogo.

Temat: Powstanie na Słowacji

Robert Suski:
6 września 1944 roku Armia Czerwona doszła do granic Słowacji od strony polskiej na wysokości Dukli. Przez ponad miesiąc trwała zagadkowa "Operacja dukielska". Wojska radzieckie, dziesiątki tysięcy żołnierzy, próbowały bez efektu przebić się na drugą stronę Karpat w rejonie Dukli. Po wojnie dorobiono do tego teorię o niemalże drugim Stalingradzie. Podobno zginęło 20 tysięcy żołnierzy radzieckich, ok. 1500 czechosłowackich z Korpusu Czechosłowackiego gen. Svobody i dwa razy tyle Niemców. Ale dlaczego tak broniono tego drugorzędnego odcinka frontu? W nieodległym Iwoniczu-Zdroju miejscowy oddział AK (38 członków) sam wyzwolił Iwonicz i utrzymywał go przez prawie dwa miesiące, bo Niemców w okolicy było mało. A może 38. Armia gen. Moskalenki miała rozkaz nie przechodzić przez Przełęcz Dukielską i nie łączyć się ze słowackimi powstańcami? Nie znamy odpowiedzi. Historycy zestawiają jednak czasem "Operację dukielską" z zatrzymaniem się frontu na linii Wisły po wybuchu powstania w Warszawie. Wydaje się, że Stalin nie lubił, by ktokolwiek nie zawdzięczał wyzwolenia Armii Radzieckiej.

Jest też teoria, że Stalin chciał wykrwawić zołnierzy Svobody, jak Polaków pod Lenino. Ile w tym prawdy trudno powiedzieć. Należy jednak pamiętać, że w operacji dukielskiej zginęło ponad 90 tys. ludzi, ślady tej bitwy w przełęczach znajdowane są do dzisiaj, a zaminowanie terenu uniemożliwiało wejście jeszcze przez wiele lat po wojnie. Mówisz o utrzymaniu Iwonicza. Tylko pamiętaj, że Iwonicz nie był strategicznym miastem, nie tędy prowadziła droga przez przełęcze na Słowację. Krosno zostało zajęte przez Armię Czerwoną we wrześniu 1944 roku, odległe zaledwie o 30 km Jasło dopiero w styczniu 1945 r. To coś mówi o skali operacji. Niemcy w rejonie walk zgromadzili około 100 tys. żołnierzy, w tym pozostałość IV armii pancernej, rozbitej pod Stalingradem. Ukształtowanie terenu sprzyjało walkom obronnym, okopani Niemcy, ze stanowiskami ogniowymi na dominującymi nad okolica wzgórzami skutecznie opierali się przeważającym siłom frontu ukraińskiego. Słowacja, co zresztą sam piszesz, miała ogromne znaczenie strategiczne dla Niemiec.
Tereny walk znam całkiem dobrze, kilkukrotnie przemaszerowałem przez nie, od Dukli, przez Barwinek po Filipowski Wierch.Jarosław Zając edytował(a) ten post dnia 22.09.09 o godzinie 09:21

Następna dyskusja:

Powstanie śląskie




Wyślij zaproszenie do