Temat: Warszawiakom! wczoraj był szczególny dzień....
Tomasz S.:
Naprawdę, liczyłem na to, że nie pojawi się choć na GL wątek o Powstaniu. Albo zdarzy się cud i go przeoczę.
Czemu Pan na to liczył?
Jak czytam wypowiedzi "oświeconych", którzy "po 63 latach" zamierzają "racjonalizować sens powstania" to mnie skręca.
Są odpowiednie lekarstwa.
A szlag mnie trafia gdy ktoś porównuje Polskę i Powstanie do Czechów i Pragi.
Na przykład na obniżenie ciśnienia (ogranicza możliwość trafienia).
Wbrew temu co się powszechnie mówi - Czesi byli gotowi walczyć z Niemcami i sądząc po umocnieniach czeskich oraz stanie i nowoczesności ich armii, byli w stanie zatrzymać, a nawet pokonać armię niemiecką w '39 - podobnie jak Polska zostali wykorzystani przez Brytyjczyków, którzy za wszelką cenę chcieli utrzymać status quo w Europie i liczyli na to, że silne Niemcy będą stanowić przeciwwagę dla komunistycznej Rosji. Natomiast jeśli chodzi o mentalność Czechów i ich "mądrość" czyli pozorny brak patriotyzmu w naszym rozumieniu, należałoby odesłać do lektury Gotland Szczygła i husytyzmu.
Powszechnie się mówi, że nie mieli umocnień? Powszechnie mówi się raczej, że w II wojnie światowej nie podejmowali generalnie beznadziejnych działań (podkreślam generalnie). Czyli mówi się nie o braku patriotyzmu tylko o racjonalności i odpowiedzialności w myśleniu.
Powstanie z perspektywy młodej inteligencji było nieuniknione - mogli zginąć albo w walce z Niemcami albo gdzieś w lesie, strzałem w tył głowy z ręki jakiegoś oficera NKWD. Raczej na sentymenty u Stalina, zwłaszcza w stosunku do Polaków, nie było co liczyć (do obejrzenia - Spaleni słońcem, Nikita Michałkow). Czy Powstanie miało szansę powodzenia?
Mogli też przetrwać wojnę i budować wg swoich sił i chęci. A "Spaleni słońcem" są tu nie pri czom. To świetny film. Ale traktujący o zupełnie innym problemie.
Z taktyczno-geopolitycznego punktu widzenia - nie. Ale Powstanie nie
I to wystarczy za powód by się nie odbyło.
miało być odosobnione - operacja Burza zakładała szereg powstań w wielu miejscach na terenie Polski.
Popełniono oczywiście błąd - ponieważ armia radziecka była najbliżej Warszawy, podjęto decyzję o przelokowaniu sił i środków do Warszawy, licząc na to, że AR szybko przełamie obronę niemiecką i wejdzie do Warszawy wspierając działania AK. Czyli, jednego dnia zdecydowano o rezygnacji z większości planu Burza by przelokować siły i środki z całej Polski do Warszawy - to było skazane na niepowodzenie.
Potwierdza więc Pan (niechcący zapewne) wysuniętą przeze mnie na początku wątku tezę.
Sęk w tym, że Stalinowi się do tego nie śpieszyło, a nawet gdyby - front nie był aż tak blisko jak to się opisuje; w dodatku pod Warszawą Niemcy mieli jeszcze całkiem pokaźne siły pancerne (kolejny mit - w Warszawie nie walczyły Tygrysy (Tiger/Koenigs Tiger), nauczka ze Stalingradu; choć w burzeniu miasta brały udział Sturmtigery - też pamiątka ze Stalingradu, wyposażone w 380mm lądową wersję moździerza bomb głębinowych, strzelające rakietowymi pociskami burzącymi o wadze ~350kg).
Militaria mają tu mniej do rzeczy (oprócz niedostatku broni powstańców). Czy na miejscu Stalina wsparłby Pan powstanie wymierzone przeciw Pana dominacji? Dlaczego miało mu się spieszyć?
Powstanie nie miało szans także ze względu na miejsce - Warszawa. Nie wiem czy ktokolwiek z racjonalizatorów sensu Powstania przyglądał się kiedyś planom miasta Warszawy i słyszał po co powstała warszawska Cytadela. Obrona przed najeźdźcą zewnętrznym był mniej ważnym czynnikiem - ważniejszym była obrona przed konfliktem wewnętrznym - Cytadela i jej forty powstały przede wszystkim po to, by szybko stłumić jakikolwiek bunt W Warszawie. Dokładnie z tego samego powodu przebudowano Paryż, wprowadzając szerokie aleje. Niemcy zajmujący wszystkie forty Warszawy doskonale zdawali sobie z tego sprawę.
Wciąż popiera Pan moją tezę? Wystarczy.
Powstańcy - bez pomocy z zewnątrz - nie byli raczej w stanie przełamać tego naturalnego okrążenia.
Z perspektywy 63 lat łatwo oceniać tzw. "kulisy" i beznamiętnie topić się w liczbach i statystykach gdybając "co by było gdyby". Gdyby Liga Narodów posłuchała Piłsudskiego też mogło nie być ani Września 39 ani Auschwitz-Birkenau czy Powstania. Gdyby nie Powstanie, może w Stanie wojennym otrzymalibyśmy "braterską pomoc" radzieckich tanków i żołdaków - większy strach przed potencjalnym pospolitym ruszeniem Polaków, u radzieckich planistów, wzbudzał tylko Tito.
Ja nie gdybałem. Pan to tu robi wyżej.
Wojna nie podlega racjonalizacji.
Ma się w niej tylko więcej, albo mniej trupów. Wojenna racjonalizacja na tym właśnie polega.