Temat: Nadchodzi Wielki KURWAR !!
Anita nie przyjmuje zaproszen od ludzi ktorych nie z.:Panie Przemku.. dokladnie o to mi chodzi..
btw. ja chce w koncu zakazu palenia w miejscach publicznych.. i mowie to z pelna swiadomoscia tego ze na mnie skierowana zostanie nienawisc palaczy :)
Już skierowałem swoją. I nie pomoże jednookofiluterne spojrzenie z Pani zdjęcia.
dodatek: A co to znaczy publiczne miejsce? Środek oceanu Atlantyckiego to miejsce publiczne? Jestem słabym nałogowcem tylko, więc prosze wybaczyć, że żądam dokładnej definicji tego, czego mi się zaraz zakaże. Bo pewnie i kary jakieś będa za nieprzestrzeganie...? Ponieważ jestem również legalistą, to chcę wiedzieć jakie prawo łamię, gdzie i kiedy. Nie chcę by później sąd rozstrzygał legalność wypalenia przeze mnie każdego papierosa. Miałbym codziennie dodatkowych kilka - kilkanaście spraw.
Wyobraźmy sobie sytuację. Jadę samochodem (własnym, nie publicznym) i palę w środku. Ale jadę po publicznej drodze. Mogę palić, czy nie? A na rowerze? A na rowerze w obudowie (takim bolidzie na pedały)? U siebie w domu owszem. I kilkanaście czy dziesiąt metrów nad nim też (bo to moja przestrzeń), ale jak dom stoi na ziemi wydzierżawionej (choć wiecznie) przez miasto? Czyli ziemi publicznej?
Jest Pani mało radykalna Pani Anito. Albo dać żyć tym brudnym nałogowcom i pędzić ich tylko od czasu do czasu, albo po prostu zakazać palenia w ogóle. I to by było "ostateczne rozwiązanie" kwestii nałogowców.
Dodam jeszcze, iż istnieje szansa, że uczeni amerykańscy odkryją wyjątkową (może nawet rakotwórczą) szkodliwość wdychania zapachu Channel 5. Oraz żucia gumy. I wziewania potu obcych ludzi. Itd itp. Słuchania czyichś bzdur. Słuchania szefa (stress).
No zagalopowałem się... :)
Jednak próby regulacji prawnej każdej dziedziny aktywności, czy relaksu tylko dlatego, że w pewnej mierze ta aktywność czy relaks narusza czyjeś poczucie smaku, węchu itp może prowadzić do absurdu. Bo ludzie to stado. Każdy członek stada jakoś wpływa na innych członków. Ich wzajemne relacje powinna regulować w jak największym stopniu kultura (w stadzie zwierząt to rytuały), a w jak najmniejszym - prawo. Nie odwrotnie. Dlatego ja, jeśli Panią kiedyś przypadkiem spotkam, to pewnie palić w Pani towarzystwie nie będę (chyba, że Pani pozwoli). Ale na trawniku w parku już będę (o ile nie będzie tam napisane na tabliczce - "nie deptać trawników", jak to kiedyś bywało, bo deptanie też było regulowane prawnie).
Ot takie tam dywagacje... :)