Temat: Mnóstwo pięknych, mądrych, WOLNYCH kobiet. Dlaczego?
Sylwia G.:
Piotr B.:
Grzegorz R.:bo mało jest pięknych,
Mężczyźnie wystarczy, żeby był mniej brzydki od diabła.mądrych i wolnych męźczyzn:(
mężczyźnie wystarczy ze JEST, a jeśli już koniecznie musi, to ocenia sie jego przystojność a nie piękno
Panowie, ależ Wy jesteście niesprawiedliwi...
od kobiet wymagacie urzekającego piękna, sexappealu itd
a od siebie?
można tu właśnie upatrywać największej przyczyny...następuje rozminięcie w celach i środkach, w poczuciu estetyki, kulturze, dowcipie...można by tak było brnąć dalej
a przecież niestety taka jest prawda...inteligencja, kultura osobista to dzisiaj nie wszystko...no chyba że się aplikuje do pracy w wydziale segregacji korespondencji w dzielnicowym urzędzie pocztowym.
Kobiety ubolewają, bo one wciąż idą do przodu,dążą do poprawy, ulepszenia, doskonałości, męźczyzni się zatrzymali, ja jestem jaki jestem i to mi wystarcza i innym też powinno! ????
Kobiety bez skrupółow oglądają się za zadbanymi, pachnącymi Panami na ulicy (bo warto taki widok okiem i węchem nacieszyć) bo i tak wkrótce się okazuje, że ten wspaniały, elokwentny, elegancko ubrany, gentleman to po prostu homoseksualista:(((
MYSZKA, KOT I KOGUT
Co by to była za szkoda!
O kąsek nie zginęła jedna myszka młoda,
Szczera, prosta, niewinna: przypadek ją zbawił.
To, co ona swej matce, ja wam będę prawił:
"Rzuciwszy naszych pieczarów głębiny,
Dopadłam jednej zielonej równiny.
Dyrdując jako szczurek, kiedy sadło śledzi.
Patrzę, aliści dwoje żywiąt siedzi:
Jeden z nich trochę dalej, z milczeniem przystojnym,
Łagodny i uniżony,
Drugi zaś zdał mi się być burdą niespokojnym:
W żółtym bocie z ostrogą chodził napuszony.
Ogon zadarty do góry,
Lśniącymi błyskotał pióry,
Głos przeraźliwy, na łbie mięsa kawał,
Jakby go kto powykrawał;
Ręce miał, którymi się sam po bokach śmigał
Albo na powietrze dźwigał.
Ja, lubo z łaski boskiej, dosyć jestem śmiała,
Ażem mu srodze naklena,
Bo mię z strachu drżączka wziena,
Jak się wziął tłuc z tartasem obrzydły krzykała.
Uciekłam tedy do jamy.
Bez niego byłabym się z zwierzątkiem poznała,
Co kożuszek z ogonkiem ma, tak jak my mamy.
Minka jego nienadęta,
I choć ma bystre ślipięta,
Dziwnie mi się z skromnego wejźrzenia podobał.
Jak nasze, taką samą robotą ma uszka,
Coś go w nie ukąsiło, bo się łąpką skrobał,
Mój duszka!
Szłam go poiskać, lecz mi zabronił ten drugi
Tej przyjacielskiej usługi,
Kiedy nagłego narobił kłopotu,
Wrzasnąwszy na mnie z fukiem: "Kto to tu? Kto to tu?"
"Stój - rzecze matka - córko moja luba.
Aż mrowie przechodzi po mnie.
Wieszli, jak się ten zowie, co tak siedział skromnie?
Kot bestyja, narodu naszego zaguba!
Ten drugi był to kogut, groźba jego pusta.
I przyjdą może te czasy,
Że z jego ciała jeść będziem frykasy,
A zaś kot nas może schrusta.
Strzeż się tego skromnisia, proszę cię jedynie,
I tę zdrową maksymę w swej pamięci zapisz:
Nie sądź nikogo po minie,
Bo się w sądzeniu poszkapisz"