Temat: MĘŻCZYZNA MĘŻCZYŹNIE... - pytanie do Panów
cd.
Kiedy mężczyźni umierali na froncie, kobiety zastępowały ich w fabrykach i w życiu społecznym. Znaczenie tego procesu dla kobiet opisywano wiele razy - nie mi się tym tutaj zajmować. Ważne, że mężczyzna wracający z wojny zastał już inną kobietę - partnerkę w jego własnej grze, a nie mieszkankę innego świata. Granica między światem kobiet i mężczyzn zaczęła pękać. A miało to rozliczne skutki.
W "Historii Rzeszy Niemieckiej" Jerzy Krasuski porównuje straty ludzkie poniesione przez Niemcy, Francję i Wielką Brytanię w I wojnie. W stosunku do swojego potencjału największe straty poniosła Francja (trudno sie dziwić), Niemcy zaś miały rekordową liczę ofiar nie-śmiertelnych (inwalidzi wszelkiego rodzaju, w tym psychiczni) - oni stali się zaczynem społecznym hitleryzmu.
Brytyjczycy i Amerykanie (to już moja interpretacja) "oberwali" przede wszystkim emocjonalnie. Pierwsi utracili poczucie dominacji imperialnej, a drudzy poczucie bezpieczeństwa przed "lokalnymi problememi Europy".
Powrót do domu był traumatyczny. Poza Amerykanami wszyscy w zasadzie byli przegrani. Gromady mężczyzn przemielonych przez machinę wojny, do końca życia prześladowanych przez wspomnienia grozy śmierci. Kobiety, które czekały na nich, teraz miały więcej jeszcze problemów niż podczas wojny - zajęły przecież "niszę ekologiczną" mężczyzn, a ich własna tymczasem zaczęła znikać.
Al katastrofalny okazał się inny czynnik. Oto po raz pierwszy na tak masową skalę do każdej rodziny w Europie zawitał strach przed wojną. Nie był to jeszcze paraliżujący strach przed zagładą, on przyjdzie później, wraz z ludobójstwem a potem z bombami A, H i N. Tymczasem to JESZCZE w miarę normalny strach o życie najbliższych - bo już wiadomo, że wojna przestała być rozrywką dla amatorów i zajęciem dla zawodowców. Teraz już wiadomo, że wojna może zabrać każdego. I nic się na to nie poradzi.
I tak zaczęło panowanie strachu w naszej kulturze - strachu, który aż do dzisiaj rządzi postępkami mężczyzn i kobiet, który stworzył ruch pacyfistyczny, zimną wojnę, poprawność polityczną, i wiele innych zjaiwsk. Strachu który każe nam odcinać się od własnej tożsamości. Strachu który każe kobietom wychowywać chłopców na grzcznych i łagodnych, który każe mężczyznom wstydzić się własnej agresywności - i umierać tysiąc razy, jak mówi stare przysłowie.
Ale natury się nie oszuka. Głupie 90 lat nie wystraczy (na szczęście) żeby usunąć z puli genowej agresję, dominację i rywalizację w męskim stylu. Tak samo jak nie wystaczy żeby usunąć z kobiet empatię, opiekuńczość i gotowość do zabijania w obronie najbliższych.
Tłamszone systematycznie, te instynkty wyradzają się, mutują i wciąż na nowo wyrywają się spod kontroli. A gdy zabrakło starych, ugruntowanych rytuałów (albo zjednoczone brygady strachu zadbały o ich ośmieszenie i zdyskredytowanie), tworzą się nowe - w niszach wolnych od nadzoru dorosłych. Tworzą się od zera, od poziomu stada, plemienia. I nie dziwmy się, że są prymitywne...
Dosyć na dzisiaj - rozpisałem sie nieco. Mam nadzieję, że przesłanie moje jest jasne: pozbądźmy się strachu, chłopcy i dziewczęta. Odważnie i z szacunkiem zacznijmy odkrywać siebie takich jakimi jesteśmy - a potem dokonujmy świadomego wyboru gdzie chcemy iść dalej. Ten świat, choć zmieniony i zmienny, wciąż potrzebuje mężczyzn będących mężczyznami i kobiet będących kobietami (jak też i innych kombinacji powyższych cech ;-) ). I jest wystarczająco wielki i różnorodny, abyśmy wszyscy mogli w nim istnieć i rozkwitać.
Czego Wam i sobie (w dniu urodzin) życżę.