Temat: Zakaz aborcji i zakaz propagandy homoseksualnej??
Anna W.:
Ja powiem krótko:
ABORCJA TAK DLA:
- zgwałconych
- kiedy życie matki zagrożone
- kiedy dziecko nieodwracalnie upośledzone
PROPAGANDA HOMOSEKSUALIZMU:
nie do przesady.. czy my biegamy na parady heteroseksualnych ? :/
"homo" też człowiek - tolerancja tak, ale nie propaganda.
Dość trafnie. Szczególnie zgodzę się z tą propagandą.
Co do aborcji, to owe "TAK" są bardzo oczywiste, jeśli spojrzy się na świat oczyma człowieka współczesnego "sukcesu".
A oczy te widzą i opisują:
- jeśli kobieta zgwałcona, to - wydaje się - powinna mieć możliwość pozbyć się dziecka, które powstało z brutalnej napaści.
- Kiedy życie matki zagrożone, a więc córki rodziny, żony męża, obywatelki kraju... to - wydaje się - nienarodzony płód, bezosobowy, który być może byłby uroczą i genialną Karolinką lub bardzo brzydkim i głupim Stasiem (imiona i płeć przypadkowa), a być może w przyszłości kimś ważnym lub wręcz przeciwnie, powinien zostać unicestwiony.
- kiedy dziecko nieodwracalnie upośledzone, też - wydaje się - powinno zostać zabite, gdyż nie powinno żyć, sprawiając rodzinie przykrość i sobie z resztą samemu również.
Takie spojrzenie jest krótkowzroczne i zakłada, że Siły Wyższej, w religii chrześcijańskiej zwanej Bogiem nie ma. Jeśli zaś ktoś uważa, że Bóg (a więc nieco bardziej trwały i głębszy sens ludzkiego życia, niż bądź co bądź lekki, łatwy i przyjemny konsumpcjonizm) jest i jednocześnie sugeruje, że można zabić płód tylko dlatego, że:
- kobiecie zgwałconej będzie lepiej, pomoże jej to, zrzuci z niej "cierpienie";
- kobiecie zagrożonej ocali życie - pytanie dlaczego tak miałoby być? Czemu ów kobieta miałby mieć większe prawo do życia niż płód? (jasne, gdyby to moja kobieta była zagrożona, może bym się zawahał, może prosiłbym ją o to, żeby się zastanowiła, może bym spazmował i w wił się w szaleńczym gniewie... bo ją bardzo kocham... ale w dyskusji publicznej emocji być nie może... nie można odgórnie, pozwolić na zabijanie, każdej...)
- dziecku upośledzonemu oszczędzi życiowej "udręki"... a może udręki jego rodzicom, którzy chcieli by mieć dziecko idealne, a nie kochane... a poza tym, czy ktoś się zastanawiał, bo nie doczytałem na tym forum, nad sensem cierpienia?
.....to ktoś tutaj nie kuma chyba dlaczego, według rozumowania religijno-Boskiego żyjemy, istniejemy.
Aborcja to nie prawo. To widzimiś i półśrodek ratunkowy. Od tysięcy lat kobiety zgwałcone rodziły dzieci i oddawały je pod opiekę lub same je wychowywały - jasne, w bólu ogromnym, bo nie da się ukryć, że takie zdarzenie jest tragiczne i żadnej kobiecie tego nie życzę, a facetów bym linczował.
Kobiety zagrożone śmiercią rodziły dzieci, oddawały życie za drugiego człowieka, bo tak je wychowywano. Cóż: odwołam się do niepopularnych ostatnio zasad Jezusa: nie ma większego poświęcenia, jak oddać swoje życie za życie bliźniego.
Dziecko upośledzone... każdy ma prawo do życia. Widzę cierpiących i ich podziwiam za to, że żyją. Ja jestem zdrowy, a czasem mi ciężko. Jednak, zawsze unoszę głowę z błota, gdy przypominam sobie wizytę w domu dla upośledzonych umysłowo, lub gdy mijam ich na ulicy, walczących z przeciwnościami.
Jeśli Ci ludzie, notabene spychani na margines życia społecznego, bo tak jest lepiej, łatwiej, "bardziej czysto i idealnie", nie żyją by cierpieć dla siebie, to cierpią dla mnie i dla nas, byśmy patrząc na nich, pomagając im, przypominali sobie o własnym człowieczeństwie.
Nie rozumiem natury liberalizmu: dlaczego za wszelką cenę trzeba odwrócić prawa natury do góry nogami? Po co? żeby sobie udowodnić, że Boga niema? Że świat to materia w rękach człowieka-kreatora?
Sławek Wójcik edytował(a) ten post dnia 23.03.07 o godzinie 01:26