Temat: Wstydliwy temat - śmierć z głodu
Witam,
Przeczytałem cały wątek bo interesujący i podzielę się swoim podejściem.
Z zasady nie 'rozdaję' pieniędzy, nie pozwalam odprowadzać wózka, nie daję babciom za zastrzyki, mężczyznom na bułkę ani kobietom na mleko dla dziecka... za dużo się naoglądałem co się z tymi datkami dzieje.
Czasami dam bułkę, kanapkę, sok ale też jest to sporadyczne bo też widziałem różne sytuacje.
Jednak nie to jest powodem, prawdziwym jest to, że nie wierzę w skuteczność takiego 'datku'. On/ona nadal będzie żebrać, nadal czekać na kogoś życzliwego.
Kiedyś czytałem stare statystyki stworzone przez którąś z organizacji humanitarnych. Pokazane były spadki umieralności, liczby głodujących, bezdomnych itd... niestety po kilku-kilkunastu latach okazało się, że jest jeszcze gorzej.
Bo zwiększyła się liczba ludności, zmniejszyła się umieralność i to głównie wśród tych, którzy sami siebie nie utrzymują. Wszystko to spowodowało, że przekazywane jest więcej pieniędzy na pomoc, że warunki ludzi się pogorszyły bo dzielą ulice, wioski afrykańskie z większą liczbą ludzi.
Więcej pieniędzy, więcej potrzebnych ludzi, trudniejsza logistyka, większa biurokracja, coraz mniej skuteczna pomoc, coraz węższy punkt widzenia, coraz więcej przejadanych pieniędzy, coraz większe problemy.
Kolejny przykład, którego nie sprawdziłem osobiście to wsie i miasta krajów rozwiniętych. Im większa pomoc socjalna tym ilościowo więcej 'potrzebujących'.
W Polsce można to już obserwować, ale bardzo widoczne jest w takich krajach jak USA, Francja, Anglia i inne potęgi. Tam w dobrej wierze zwiększano środki na pomoc socjalną, tworzono nowe programy, nowe budżety, zamysłem było polepszenie poziomu życia obywateli. Ale co z tego wyszło??? hmm Napływ emigrantów i mieszkańców wsi i miast o gorszej 'socjalce', którzy chcieli żyć wygodnie. No i powtórka z rozrywki... więcej ludzi, kolejne dzielnice biedaków, potrzeba kolejnych ośrodków, noclegowni, większych pieniędzy na zapomogi itd.
Podsumowując moją przydługawą wypowiedź.
Niestety niewielu ludzi zastanowiło się nad prawdziwymi przyczynami problemów społecznych. Od lat leczymy objawy, jak coś boli to aspirynę, jak bardzo boli to środki przeciwbólowe. Nie widzimy... bądź nie chcemy widzieć, że ból jest czymś spowodowany i dopóki nie usuniemy tego CZEGOŚ to nic się na lepsze nie zmieni.
Oczywiście nie jest to łatwe i nie wiem czy ja umiałbym zaradzić problemom globalnym już można powiedzieć. Jednak to, że jest trudno a wyników nie ma od razu tylko trzeba czekać kilka lat czy nawet całe pokolenie nie tłumaczy zaniechania leczenia... leczenia a nie znieczulania na chwilę.
Z tą myślą Was zostawiam teraz i pytam jak można wykryć a później zmienić przyczyny problemów. Oraz co najważniejsze, jak możemy robić to my "mali' na co dzień (nie będąc prezydentem kraju, miasta, właścicielem czy prezesem korporacji)???