Temat: wrocław czy kraków
Tuataj nie wytrzymałem. Jestem rodowity Wrocławianek Das ist mein Heimat. Takiej obelgi że we Wrocku o 1.00 AM kelnerka wyrzuciła towarzystwo z knajpy nie zniosę. Wiem coś o tym. Dokładnie odwrotne doświadczenia mam z Krakowa. Niejednokrotnie bywam tam zawodowo. W ścisłej okolicy rynku o 11 PM nie było juz gdzie wejść. Wszędzie koniec. Gdzieś tam sie wcisnęliśmy "Pod Jaszczurami" i zatrzasnęli zaraz drzwi. We Wrocku to albo przypadek, albo nie ta knajpa (wypadki chodza po ludziach).
Teraz dwa słowa w glownym nurcie dyskusji. Jestem niezłym jej medium myślę. Z urodzenia Wrocławianin, zawsze lubiący Kraków i zawsze z duzym dystansem do Warszawy która obecnie jest miejscem mojej pracy (mieszkam nadal we Wrocławiu). I powiem tak - myślę że obiektywnie - nie przymuszony nigdy nie zamienił bym Wrocławia na nic innego (chyba że Trójmiasto - sentyment z czasów kiedy zawsze tam było okno na świat). Kraków ze swoją konserwą powinien istnieć gdyz jest wspaniały i przyjąć rolę skansenu. Warszawa pomimo mojej odwiecznej niechęci przy bliższym poznaniu może budzić szacunek ale wg mnie tylko szacunek. Uczuć wyższych (miłości) u ludzi którzy nie stracili w Powstaniu Warszawskim bliskich (tych jest kapitalna mniejszośc w Wawie) wzbudzić się nie da. Tego miasta nie można pokochać pomimo obiktywnego tego czegoś które ono ma. Tak że kochani Sylwester tylko we Wrocławiu. Pozdrawiam wszystkich
Wrocek poraża organizacją, jak to powiedział jeden mądry facet - "to inna kultura jest - zachód po prostu". Dużą imprezę organizować tylko we Wrocku. No i nastawienie ludzi - bardziej pomocni niz w krk, ale mniej niz w wawie. Konkretni do bólu.
Z drugiej strony wrocek nie ma klimatu. Albo mi nie pasuje. Sytuacja że siedzę na rynku we wrocku (ładny jest) i kelnerka o 1:00 mówi że zamyka i cały rynek jest zamkniety to dla krakauera lekka abstrakcja.
Kraków jest mały, zaściankowy, niezorganizowany. Dla przyjezdnego to bardzo trudne miasto. Wielowarstwowe. Mozesz chodzic codziennie po rynku a i tak nie wiesz co sie dzieje bo nie znasz właściwych ludzi. Ale jak juz poznasz to nagle okazuje sie ze mieszkasz na wsi bo wszyscy sie znaja ze wszystkimi, a Rynek to główny plac, gdzie zawsze o dowolnej porze dnia lub nocy jest jakiś znajomy. Magia.
Elitarność Krakowa, jego opór w zaakceptowaniu innych jest wadą i cechą kluczową zarazem.
Chyba nie mógłbym mieszkać we Wrocku. Nie pasuje mi. Niby wszystko ok, ale jakoś tak... nie wiem.
Za to Warszawa - miodzio. Wspaniałe miasto. Konkretne jak Wrocek, gorzej zorganizowane, a pędzące do przodu jak rakieta... Po 2 tygodniach pobytu w Wawie wrociłem do Krakowa i zastanawiałem sie dlaczego tak wolno wszyscy myślą i działają. Inne światy ale oba wspaniałe.
Głosuje mimo wszystkich wad na Kraków.
A sylwestra spędziłem pod Limanową. Fajnie było.
Pozdrawiam,
MWW