Temat: Terminowanie w zawodzie - czy ma dzisiaj sens?
Katarzyna W.:Tak, tyle, że dziś też się dąży do bycia mistrzem (czyt. dyrektorem). Naturalnie to duże uproszczenie, bo ani kultura nie ta, ani środki komunikacji, ani system szkolnictwa, chodzi o ogólnej przełożenie dawnego ucznia na współczesnego asystenta. To, że asystentka Ela stanie się mistrzem negocjacji z Francuzami jest właśnie jej mistrzostwem, bo obecnie jest dużo większa specjalizacja pracowników niż dawniej. I Ela mogłaby uczyć mniej doświadczonym gadania z Francuzami.
Kadrowość. Schematy? Ee, chyba tylko by delikwentów przyporządkować do odpowiednich przepisów KP, a to mało że obszerny, to jeszcze nieustannie zmieniający się kodeks. Nie wolno wręcz być schematycznym, bo nieźle można komuś papiery spaprać.
Myślę, że dochodzimy powoli do sedna - niezrozumienia się...
Owszem - dziś tak właśnie wygląda sytuacja: być dyrektorem, to być mistrzem (świata)... Asystent osiągnął mistrzostwo w wąskiej dyscyplinie, bo tak był szkolony..(A mogło byc inaczej)
Ja postuluję obalenie tego wzoru zachowania, wdrukowywanego w zastępy młodych ludzi już w systemie edukacji, a potem rekrutacji, a potem w systemie adaptacji, a potem w systemie formowania personelu.
Postuluję to dlatego, że nie ma w tym człowieka; postuluję to dlatego, że przez tę sztampę kultury organizacyjne firm homogenizują się - a to, w dłuższym horyzoncie czasowym, obraca się na niekorzyść. Specjaliści organizacji na Zachodzie (mówiąc obrazowo) od lat mówią, piszą i szkolą firmy w zakresie zarządznia wiedzą. Tę wiedzę, specyficzną dla danej firmy, uważa sie za najcenniejszy kapitał. Tymczasem, jak pisze Ania - w Polsce wielu ludzi (szefów, kolegów) nie chce dzielić sie wiedzą - jest to dla mnie postawa szokująco obca, niezrozumiała absolutnie...
Nie rozumiem tego - jak ktoś może nie chcieć podzielić sie wiedzą z kolegą, koleżanką z pracy. Odpowiedzialność za to spada, oczywiście, na szefo, który nie buduje odpowiedniej kultury firmy. Ale przyczyny tego leżą oczywiście także i mentalności tych "odmawiaczy". Pamiętam starego harcerza, jeszcze z Szarych Szeregów, druha Kazimierczuka, który w czasie swoich gawęd niejeden raz apelował: "Poznajcie, druhny i druhowie, radość dawania!". Pomijając niezamierzony nieco frywolny wydźwięk tego apelu zauwazmy, jak głeboka mądrośc tkwi w takim widzeniu kontaktu. Przekazywać swoją wiedzę - nie tylko przeciez zawodową, nie tylko pracowniczą - ale też o ludziach w ogóle, o świecie, o obyczajach dobrych i złych - to uczucie niezwykle przyjemne... I kiedy potem widzi się swoje ślady w tym, co robi jakiś nasz "uczeń", dawny "terminator" - to widzi sie pewną ciągłość, pewną dobrą tradycję.. To jest dobre uczucie, kiedy wie się, że jest się fragmentem ważnym między "było" a "będzie".
Myślę, że ludzie potrzebują takiej formuły także i dlatego, że często po prostu nie bardzo wiadomo, jak postąpić w konkretnym wypadku, a sama dyrektywa, żeby zachować się przyzwoicie, nie wystarcza. I dobrze jest miec oparcie w kimś bardziej doświadczonym - a życzliwym i odpowiedzialnym :-).
Janusz K. edytował(a) ten post dnia 06.11.06 o godzinie 00:49