Temat: SPORT
Krzysztof K.:
Tomasz K.:Zuzel a jakze. Ale tylko w dobrym wydaniu. I zapraszam na koszykówkę do Wrocławia.
Żużel? Faceci, którzy umieją skręcać tylko w lewo i tłum czekający, aż się który zabije?
Hej...!
Właśnie żużel.. coś na ten temat...
a wyrażę opinię faceta, który od 40-tu lat koło żużla kręci się.
Jest w tym sporcie jakiś fenomen. Z pozoru faktycznie: Krzysztof ma rację ale potwierdzą to wszyscy, którzy przynajmniej raz widzieli to na żywca. Hałas, prędkość, zapach [aromat;-)?] i tłumy pokojowo nastawionych kibiców. Dziś kibiców jakby mniej, ciągle jednak są to inni kibice niż na futbolowych arenach. Protestuję przeciw stwierdzeniu: "czekają aż się który zabije".
Pamiętacie Mazocha z Zakopanego, pamiętacie Małysza z Holmenkolen?
Po tych "przypadkach" jak i po podobnych na torze żużlowym nastaje kłopotliwa cisza. Nikt nie chce oglądać rzezi, nawet jeśli w tym kotle znajduje się przeciwnik. Wypadek to skutek uboczny, stale minimalizowany ale dodający przecież do widowiska smaczku i dramaturgii. Właśnie dlatego, że czasem sceny mrożą krew w żyłach nie może ubrać nart na skoczni ani żużlowego kasku Kowalski. Ubierają je zawodowcy, profesjonaliści. Właśnie dlatego że są naprawdę dobrzy, że mistrzowsko opanowują podstawy dysccypliny takie upadki i wy-padki zdarzają się coraz rzadziej.
A czy to jest sport?
Uważam, że współcześnie stosujemy określenie "sport" dla przynajmniej dwóch różnych zjawisk kulturowych.
Wydarzenie z udziałem 40-60-ciu tysięcy śpiewających rodaków, gdzieś tam w Hanoverze czy innym "spodku", gdzie nie znający się ludzie śpiewają hymn, krzyczą Polacy! gramy u siebie!!!i czasami... GOL!!!i są cudownie poubierani w biało czerwone stroje to jeden temat... [sam wymieniałem się koszulkami (i spodenkami(sic!)) z dziewczynami-"kibickami" z Kostaryki:-)] To samo dotyczy siatkarskich, narciarskich czy żyżlowych imprez.
Innym sportem jest jogging, siłownia czy nawet basen w moim własnym wykonaniu. Przyjemność i higiena, kto praktykuje ten wie... Prawda?
W nowym zespole współpracowników, w nowej pracy próbuję zaszczepić wśród pracowników zwyczaj spotkań po pracy na hali. Jakiś mecz w siatkę, w kosza... czasami w nogę. Do tej pory udawało mi się to, teraz chcę zarazić innych. Dlaczego? Jako szef widziałem, że świetnie poprawia to relację wśród ludzi. Nic tak nie podbuduje pracownika jak równy pojedynek (często przecież wygrany) sam na sam ze swoim szefem, na hali, w "krótkich galotkach"... po godzinach a jednak w zespole... To trzeci wymiar sportu, chyba najbliższy społeczności GL;-)
Uff! to tyle na temat: sportu...
co wy na to?