Temat: praca i sex
Prostytucja dostarcza usług, które zaspokajają najpotężniejszą potrzebę ludzkości, więc zwalczyć, czy zlikwidować się jej nie da.
W tej dyskusji określenia "prostytucja" użyłem raczej luźno, dla skojarzenia seksu z korzyścią materialną w pracy...
Uważam jednak, że w tym kontekście prostytucja w tym tradycyjnym wydaniu jest chyba uczciwsza i bardziej moralna (sic!) niż takie "transakcje wiązane" na polu zawodowym.
W końcu w przypadku prostytutki (dowolnej płci) podczas "dobijania targu" nie ma podtekstów, nie ma szantażu, nie ma "podwójnego dna". Komunikat jest jasny, wymiana usługi za pieniądze prosta i bez haczyków. Koniec, kropka. Jeśli klient jest zadowolony/a to wróci, albo poleci usługę znajomym. Jeśli nie, to więcej nie wróci. Prawo rynku w wydaniu książkowym.
Natomiast taka "prostytucja sponsoringowa", jak to ktoś określił w artykule, jest moim zdaniem równie niemoralna co korupcja, czyli żądanie przekazania "lewych" pieniędzy, czy innej wartości materialnej.
Wykorzystywanie pozycji siły, władzy do osiągania własnych, prywatnych korzyści, lub zaspokajania indywidualnych potrzeb jest - co tu dużo mówić - wysoce nie na miejscu.
Rozumiem to, że ludzie się wzajemnie adorują, pociągają, są dla siebie atrakcyjni. Rozumiem i to, że mogą chcieć realizować swoje fantazje seksualne lub mieć romanse, nawet ze współpracownikami, niezależnie od miejsca w hierarchii. Rozumiem to, choć uważam, że romanse w pracy są ryzykowne i nie na miejscu.
Ale powiązanie prywatnych relacji między ludźmi z ich działaniem zawodowym, zwłaszcza gdy mówimy o osiąganiu korzyści (awans, podwyżka) w wyniku utrzymywania takich relacji, to już korupcja.
W wielu krajach - głównie anglosaskich - firmy nie tolerują takich sytuacji i bardzo często ludzie, którzy nawiązują romans i są w relacji zwierzchnik-podwładny, muszą dokonać wyboru między sferą prywatną a zawodową. Innymi słowy, jeśli romans staje się poważnym związkiem, to relację zawodową należy zmienić. A jeśli romans pozostaje tylko romansem, to każdy poważny menedżer tym bardziej uważa, by NIE FAWORYZOWAĆ swej faworytki (faworyta?) właśnie dlatego, by nie być posądzonym o "łączenie łóżka z biurkiem"... :-)
Jestem pewien, że i my osiągniemy nieco inny poziom świadomości również i w tej dziedzinie, odrzucając tego typu "sponsoring" jako zjawisko równie nieetyczne, co łapówki. Ale by do tego dojść, trzeba publikować takie artykuły, jaki właśnia nam zaserwowała Agnieszka :-)
Suma sumarum, nie akceptować, lecz mówić i zachęcać wszystkich by jednak nie łączyli łóżka z biurkiem. :-D
Grzegorz Możdżyński edytował(a) ten post dnia 22.12.08 o godzinie 10:12